Autor Wątek: Zniszczenie Haladu  (Przeczytany 317 razy)

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Zniszczenie Haladu
« dnia: Listopad 18, 2008, 06:06:23 pm »
Dwudziestego drugiego dnia zimy w ostatnim, 3036 roku II Ery Na Turblanda po raz pierwszy zapisano nazwę tych istot w „Kronice Marlabardii”. Chociaż samo dzieło jest autorstwa mistrza Galeoty, to notatka na pewno nie pochodzi od niego. Brzmi następująco: „Tej nocy pierwszy raz widziałam szaran na powierzchni. Pojawili się w nocy koło tej wioski, rano nie było tam żywej duszy. Myślę, że Zapomniany niedługo powróci do łask. 24 stycznia 3036 roku II Ery”. O autorce zapisano sążniste zwoje, podobnie poświęcono wiele czasu i trudu na lokalizację wymienionej wioski, co zakończyło się fiaskiem. Pochodzenie nazwy „szaran” jest nieznane, pewne jest natomiast to, że Zapomniany oznacza samego Gaelotę.
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Zniszczenie Haladu
« Odpowiedź #1 dnia: Listopad 18, 2008, 06:25:59 pm »
Upadający Halad jest trochę jak tonący okręt. Nie dość że wszędzie czarno od deszczu, biało od błyskawic, nie dość że wpływamy na rafy, to jeszcze załoga niefortunnie dobrana; jedni walczą przy pompach, tamci, nie pomni na nic, wyżynają się w najlepsze, inni lamentują i los błagają o zmiłowanie, kolejni, urżnięci w trupa, wszystkim wpadają pod nogi; są jeszcze tacy co z obłąkańczym chichotem nowe i nowe wybijają dziury... a każdy gada w innym języku. Jest też kapitan, czy raczej kilku, okresowo nawet kilkunastu, co jeden rozkaże, tego drugi zakaże; raz się nawet zebrali na wielką naradę (i to nie wszyscy); długo gadali i deliberowali, łagodzili a nawet godzili aż w końcu stwierdzili że toną i – rozeszli się do kajut...

Nie ma sensu opisywanie tej tragedii rok po roku, pochylanie się nad najdrobniejszymi faktami; zastanawianie się kto, gdzie, po co - jest bezcelowe. Szaranie byli, są, potężnym wrogiem ale jasnomagia Haladu upadła rozdarta od wewnątrz. Każdy inny przeciwnik, działając w sposób przemyślany, sprytnie, mógłby osiągnąć taki sam efekt – śmiem twierdzić że byłoby to możliwe w jeszcze krótszym czasie. Większość źródeł kładzie nacisk na liczebność i siłę szaran i temu przypisuje ich sukcesy. Jest to wierutna bzdura; do heroicznych i dramatycznych relacji wystarczy dopisać daty, żeby ujrzeć sprawę w nowym świetle. Przyjmuje się że szaranie zaczęli działać w Haladzie zaraz na początku Trzeciej Ery, a pierwszą otwartą bitwę stoczyli w 135 roku. Była to bitwa na Nidudalv, którą szaranie... przegrali. Wnioski nasuwają się same. Do 135 roku wszelkimi dostępnymi środkami szerzyli terror (rzeź Edfelsalu) i dywersję, unikając walki z regularnymi oddziałami albo prowadząc ją na własnych warunkach (masakra w Czerwonej Puszczy). Jasnomagii poszczególnych państw haladzkich brakło mocy aby opanować eskalację anarchii – jednak działając wspólnie mogłyby ją okiełznać i stłumić. Jasnym dowodem jest Nidudalv, gdzie szaranie, ewidentnie przeceniając swoje siły, starli się z regularnymi wojskami Oukendaru, Ingrii oraz Marlabardii ponosząc sromotną klęskę – o czym najlepiej świadczy zdobycie setek ich trupów, co na taką skalę nikomu się dotychczas nie udało.
Powstanie tego przymierza i jego sukces mogły stać się przełomowym momentem wojny; wiele krajów podjęło próbę zawiązania ogólno-haldzkiego sojuszu. Niestety początkowa euforia szybko uległa schłodzeniu; pojawiły się pierwsze nieporozumienia, zaczęły wypływać stare urazy. Szereg kolejnych zjazdów, lata rozmów i układów, sterty wertowanych ksiąg – Liga ciągle pozostawała odległą ideą. Szaranie natomiast działali szybko i, co najważniejsze, chytrze. Zawiązanie przymierza oznaczałoby ich ostateczną klęskę, nie mieliby dość sił żeby wojować z całym Haladem. W tej sytuacji zdecydowali się na manewr który można nazwać „ucieczką do przodu”, w 141 roku postawili wszystko na jedną kartę. Ogden, jedno z najpotężniejszych królestw deklarujących przynależność do Ligi, wznowiło w tym czasie wojnę z Thyr-Ksarin, które choć osamotnione, ciągle było regionalnym mocarstwem. Wojska obu krajów stanęły nad brzegami Tasaru i uszykowały się do bitwy. W nocy szaranie w jednym masowym ataku zniszczyli niemal całkowicie armię Ogdenu; niedobitków zegnano nad rzekę. Gdy zaczęli się przez nią przeprawiać dowódca ksariński, uznając to za atak, wydał rozkaz do kontr-natarcia. Czoło armii z łatwością osiągnęło drugi brzeg; w tym momencie szaranie uderzyli z obu stron, klęska Thyr-Ksarin była absolutna. Normalnie taka sytuacja skłoniłaby resztę krajów do zwarcia szyków; szaranie wiedzieli jednak co robią. Wykorzystując osłabienie dotychczasowych hegemonów, słabsze kraje rzuciły się na nich jak sępy, próbując połknąć ile się tylko da. Zaczęły wybuchać kolejne wojny, zręcznie podsycane przez szaran pozwalających wybranym krajom odnosić pozorne sukcesy – „zwycięskie” państwa skwapliwie wykorzystywały klęski sąsiadów. W 204 roku jasnomagia Enladu i Inladu przestała istnieć.
Szaranie opanowali te ziemie, na ich mieszkańcach się wzmocnili, rozmnożyli, przygotowali do prowadzenia wojen na Podgórzu i Starogórzu. Stopień konsolidacji tych krain był znaczny, ale nie wystarczający; do tego nie otrzymały one praktycznie żadnego realnego wsparcia z zewnątrz – wyjątkiem były liczne i silne kontyngenty aquilońskie, pięć pełnych satarionów. Była to jednak kropla w morzu potrzeb; szaranie rośli w siły, ich podzieleni przeciwnicy nieustannie je tracili. Na początku V wieku było już jasne że Halad upadnie. W końcu, w 456 roku, natarcie dziewięćset tysięcznej rzeszy szaran zniszczyło Ramdalc; twierdze Zakonu w Armed Thangor zostały zdobyte z marszu. Kolejne wydarzenie nasuwa skojarzenia z bitwami na Nidudalv i nad Tasar; szaranie popełnili błąd próbując pokonać najsilniejszego przeciwnika na Zachodzie. Przeceniając własne siły oraz wrażenie jakie wywarły ich spektakularne sukcesy, otwarcie zaatakowali Podzielone Cesarstwo dając tanelfom czas na zebranie wojsk (!). Bitwa na Błękitnych Polach skończyła się rzezią wszystkich szaran i odsunęła ich ekspansję na Zachód w bliżej nieokreśloną przyszłość. Tanelfowie nie podjęli jednak próby wykorzystania  zwycięstwa; ograniczyli się tylko do odbicia twierdz zakonnych.
W 467 roku nastąpiło symboliczne zdobycie skazanej Marlabardii. Szaranie zagarnęli cały Halad.
Stan rzeczy na Zachodzie w XI stuleciu jest bardzo podobny do sytuacji w Haladzie z początku wojny. Zbiorowa jasnomagia wszystkich państw znacznie przewyższa siłę szaran; wręcz jasnomagia pojedynczych krajów jest tak duża, że szaranie na razie nie mogą zastosować taktyki która sprawdziła się w Haladzie. Tu jednak tkwi groźba; poszczególne państwa forsują partykularne interesy nie dbając o nic więcej, licząc na to że obronią się samodzielnie. Nawet jeśli obecnie jest to prawdą, za kilkanaście (kilkadziesiąt?) lat szaranie, wzmocnieni po zwycięstwach na Dalekim Zachodzie diametralnie zmienią rozkład sił, a wtedy Zachód podzieli beznadziejny los Marlabardii i Haladu.
« Ostatnia zmiana: Lipiec 08, 2011, 07:46:10 pm wysłana przez Bollomaster »
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Zniszczenie Haladu
« Odpowiedź #2 dnia: Listopad 18, 2008, 06:33:13 pm »
Inwazja szaran przebiegała w sposób planowy. Przez około 30 pierwszych lat III Ery atakowali pojedyncze wioski, słabiej chronione karawany kupieckie i niewielkie oddziałki najemników w środkowym Haladzie. Przez jakieś 5 lat miejscowi rządcy próbowali opanować problem, sądząc, że jest to sprawka handlarzy niewolników lub pospolitych rabusiów. Kilkanaście wynajętych do zbadania sprawy drużyn awanturników znikło bez śladu. Powoli zaczynano rozumieć, że to coś poważniejszego. Grododzierżcy zwrócili się do namiestników prowincji. Losowo wybrane wioski zostały obsadzone silnymi garnizonami. Niestety bardzo szybko okazało się to niewystarczające. 29 roku III Ery, w nocy z 6 na 7 maja z wioski Ferath znikli wszyscy mieszkańcy, łącznie z pięćdziesięcioosobowym garnizonem. Namiestnik Bahander II zwrócił się o pomoc do swego seniora, króla Sogdei, Trandala V; na uroczystej audiencji czcigodny starzec został potraktowany jak nieudolny młodzik, nie potrafiący sobie poradzić z kilkoma zbójeckimi bandami. Reakcja króla zamknęło usta innym namiestnikom, jednak tylko do czasu. Rok później w Wielkim Księstwie Hadd doszło do znamiennego wydarzenia; następca tronu wraz ze swoim orszakiem (łącznie 160 osób) dosłownie zapadł się pod ziemię w czasie drogi przez Czerwoną Puszczę. Zrozpaczony władca wysłał wojsko, magów i najemników. Doradcy z trudem powstrzymali go od wypowiedzenia wojny ościennym krajom. Wszystko się zmieniło gdy oddziały wysłane na poszukiwanie zaginionych... również znikły (około 4 tys. osób). Władca Hatharay-Karam uznał to za dogodny moment do uderzenia na Hadd, które było mu od dawna solą w oku. W błyskawicznej kompanii zajął całe pogrążone w marazmie księstwo. To spowodowało reakcje sojuszników Hadd. Do końca swego istnienia kraje środkowego Haladu były podzielone, niezdolne do walki ze wspólnym wrogiem. Na obszarach objętych wojną szaranie rozwinęli bardzo energiczną działalność. Znikały całe oddziały, wsie i miasteczka pustoszały z dnia na dzień. Ludność w strachu przed wrogimi wojskami i nieznanym niebezpieczeństwem chroniła się za murami miast. Wielu poddało się przerażeniu, popadając w szaleństwo. Pojawiły się pierwsze samobójstwa. Gromady zezwierzęconych maruderów i obłąkanych ludzi mordowały, gwałciły i grabiły, zwiększając wszechobecny chaos. Jednocześnie pojawiły się pogłoski o przerażających istotach, których jedynym pragnieniem jest szerzenie zagłady.
Dokonana przez szaran rzeź miasta Edfelsal w 83 roku jest punktem granicznym. Władcy niemal całkowicie stracili kontrolę nad poddanymi, wybuchły powstania niewolników (1). Panika i szaleństwo zaczęły zataczać coraz szersze kręgi, opanowując praktycznie cały środkowy Halad (2). W historii Turblanda jest zaledwie kilka przypadków takiej anarchii. Ludzie mordowali się z niewysłowionym okrucieństwem. Podpalano własne domy, świątynie, pola i lasy. Z ukrycia wyszły kulty plugawych bóstw; ich kapłani odprawiali krwawe rytuału na rynkach i strzaskanych ołtarzach bogów Jasności. Rodzice mordowali własne dzieci i zabijali się sami. Wkrótce przyszedł straszliwy głód, a po nim zaraza. Szerzył się kanibalizm. Z lasów, spłoszone dymami pożarów, wyszły watahy wilków, a za nimi jeszcze inne, gorsze stwory. W końcu pojawili się demonolodzy i nekromanci. Nie należy jednak zapominać, że wbrew temu co mówią i piszą liczni dziejopisarze, żyli wtedy ludzie którzy nie poddali się do końca. W 112 roku 79 Złotych Gwardzistów poległo broniąc grobowców w których od wieków spoczywali władcy Ziemi Wathay. Do 139 roku walczyli paladyni zakonu Silgrond (Srebrnego Młota). Wędrowali po ogarniętych szałem krajach, pomagając prawowitym władcom opanowywać chaos, bezwzględnie zwalczali wszystkich uprawiających mroczną magię i czczących bogów Ciemności. Wszyscy wojownicy zakonu (było ich wtedy 58) zginęli w walce z Demonem Mroku. Pojawiły się także drużyny awanturników i najemników, którzy ryzykując życie zdecydowali się ratować sytuację. Najsłynniejsze to drużyna Grimbjörna (3), drużyna Hagartha i Błękitna Kompania. Z nich wszystkich pierwszeństwo ma Błękitna Kompania. Według legendy jako jedyna przeżyła rzeź Edfelsal w 83 roku. W jej skład wchodziły trzy osoby: Lanquir, tanelf ze Zjednoczonego Cesarstwa (jego synem jest pirat Evre Wielki), Gebdullah, człowiek (?) z Almut oraz Banfein Go Dona, rycerz Feniksa. Podobno towarzyszył im również sajanin o imieniu Wuhida. Przekonali króla Marlabardii do interwencji i wzięli udział w bitwie o Nidudalf (135 rok), walnie przyczyniając się do zwycięstwa. Oprócz tego, że była to pierwsza wielka porażka szaran, zdobyto ich trupy (4), które następnie rozesłano wszystkim władcom Haladu. Pięć lat zajęły negocjacje i układy; odbyło się kilkanaście zjazdów na których zamiast radzić nad zagrożeniem, roztrząsano w nieskończoność stare waśnie. W obradach brało także udział kilku królów ze środkowego Haladu, ale ich prośby o ratunek niewiele dawały. Kiedy ustalono w miarę spójny plan działania (od którego jednak odcięło się 11 z 23 radzących krajów) było już za późno. W roku 141 doszło do „bitwy” nad Tasar; późnym popołudniem armie Hatharay i Królestwa Ogdenu rozłożyły się z obozami na przeciwnych brzegach rzeki Tasar; rankiem zwiadowcy Hatharay zameldowali Czarnoksiężnikowi, że wrogi obóz jest całkowicie opuszczony przez wszystko co żywe. Czarnoksiężnik zarządził odwrót, ale żołnierze rozpoczęli grabież porzuconego mienia. I wtedy szaranie uderzyli ponownie; z 10 tysięcznej armii ocalały dokładnie 3 osoby wliczając w to wodza. Od tego czasu szaranie jawnie stanęli do walki.

(1)Należy pamiętać, że nikt nie wiedział co się tam właściwie stało. Po prostu w ciągu jednej nocy całe kilkunastotysięczne miasto całkowicie opustoszało. Nie było prawie żadnych śladów walki oprócz nielicznym plam krwi.
(2)Właściwie ten strach nie wygasł do dzisiaj; towarzyszy on szaranom gdziekolwiek się pojawią. Niektórzy dziejopisarze mówią nawet o czasie Wielkiej Grozy, który rozpoczął się umownie w 83 roku. 
(3)Od początków istnienia Ostertirny (założonej przez uchodźców z zachodu) Grimbjörn i jego jedenastu towarzyszy odbierają półboską cześć, a ich potomkowie są nazywani Przyjaciółmi Króla.
(4)Do tego momentu szaranie starannie zbierali wszystkich swoich poległych.
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Zniszczenie Haladu; Marlabardia
« Odpowiedź #3 dnia: Listopad 18, 2008, 06:39:34 pm »
Zaatakowali jednocześnie większość krajów, które związały się porozumieniem na zjeździe w Lardii w 140 roku. Szarańska dywersja skutecznie uniemożliwiła zorganizowanie jakiejkolwiek skutecznej obrony. Mimo to doszło do kilku zwycięskich potyczek a nawet do kontrataku zakończonego powodzeniem (!) – 19 maja 203 roku setki szaran znalazły śmierć w murach Sajdalis. Stolica Sayd została opuszczona jeden dzień wcześniej; ludność cywilna osłaniana przez wojsko w ciągu tygodnia dotarła do granic Asfindale, które w tym czasie nie było jeszcze otwarcie atakowane. Zginęło najwyżej sto osób, a atak wrogów został odparty. Było to zasługą dwóch osób – irgana Maaha, później zwanego Szaranobójcą, który zdołał przekształcić zdemoralizowane oddziały w karne wojsko, oraz wodza leśnych elfów – Nibelotha, który dowodził oddziałami Łowców (1), wiążącymi większość szarańskich oddziałów w tym rejonie. Maah dotychczas służył pod sztandarami Asfindale, ale po tryumfalnym powrocie skierował się na południe – do Marlabardii.

W 204 roku szaranie rozciągnęli całkowitą kontrolę nad środkowym Haladem... za wyjątkiem wybrzeża na którym leżała Marlabardia. Kraj dotychczas uważany za ojczyznę kupców i skrybów, znany jedynie ze swej floty handlowej i Biblioteki w Lardii, stawił wrogom opór tak zaciekły i skuteczny, że wprawiło to w zdumienie władców całego Zachodu. Marlabardia, jedyne połączenie między dwoma rozdzielonymi przez ziemie szaran częściami Haladu, stała się celem czterech wielkich ofensyw... które odpierała. Już od dawna wiadomo, że te sukcesy były zawdzięczane nie tylko bohaterskiej postawie ludności, która broniła się na morzu i lądzie z iście haurańskim fanatyzmem i nie tylko odważnym awanturnikom, którzy zjechali tu z całej Turblanda - przypomniano sobie o „Kronice Marlabardii” mistrza Gaeloty. Według legendy, znajdowała się ona w podziemiach pod Biblioteką, zamieszkanych przez potwory przyzwane w dawnych czasach przez magów, aby zagrodzić tą drogę do Lardii. Na jej poszukiwania wysłano wielu odważnych ochotników, ale wszyscy zawiedli. W końcu pod ziemię zeszła Błękitna Kompania. Wrócili ledwo żywi po trzech tygodniach – z księgą. Pieśń z tamtych czasów, „L’agehinira” ułożona przez pieśniarza Juma, mówi, że Lanquir wraz z towarzyszami udał się prosto przed oblicze barda (2) Rudwada III. Stanął na skraju Wielkiego Ognia, który płonął przed tronem władcy Marlabardii od wieków i wyciągnął nad nim dłoń w której trzymał księgę. Wszyscy zamarli w bezruchu, a tanelf powiedział do króla: „Zdobyliśmy księgę i użyjemy jej do obrony Bardii. Ale tylko jeśli obiecasz, że nikt oprócz mnie jej nie przeczyta.” Król się zgodził i nikt oprócz członków Błękitnej Kompanii nie poznał jej treści (3). To wydarzenie miało miejsce w 198 roku. W latach 204, 205, 207 i 210 szaranie bezskutecznie atakowali Marlabardię. Precyzji ich ataków przeciwstawiona została doskonalsza precyzja obrońców; Lanquir wiedział dokładnie gdzie i kiedy nadejdzie kolejne uderzenie i przeciwdziałał mu z absolutną skutecznością (np.: na rozległej równinie labardzkiej rozmieszczano według jego wskazań pułapki, w które zawsze wpadali wrogowie). Po ofensywie 210 roku szaranie zaprzestali działań na tym froncie i skupili się na podboju reszty Haladu. Kontrataki marlabardzkie, w przeciwieństwie do obrony, kończyły się w większej mierze porażkami.

(1)W 135 roku, po bitwie na Nidudalf Nibeloth przekonał króla Aquilonii o konieczności wsparcia walki w Haladzie. 1,5 tysiąca elitarnych elfich wojowników (zwanych Łowcami) pod jego dowództwem zadało olbrzymie straty szaranom; leśne elfy co najmniej dorównują szaranom w przemieszczaniu się po lasach, a Łowcy znacznie ich przewyższają. Nibeloth dowodził Łowcami w Haladzie ponad 320 lat, aż do wybuchu Wielkiej Wojny, kiedy wrócił do Aquilonii wraz z niedobitkami. Większość z nich zginęła okrutną śmiercią w bitwie Płaczących Drzew z ręki własnych bogów. 
(2)Marlabardzkie: król, władca.
(3)Lanquir zniszczył ją w 467 roku, nie wiemy o żadnych jej kopiach.
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Zniszczenie Haladu
« Odpowiedź #4 dnia: Listopad 18, 2008, 06:56:25 pm »
Najdłuższy opór na wschodzie stawiły kraje zamieszkane przez tanelfów, wspartych wojskami Zakonu Feniksa. Mimo wszystko przewaga wroga była miażdżąca, a w połączeniu z szaleństwem ludności walka nie mogła trwać długo. Dopiero w tym momencie ograniczonej pomocy udzieliło Cesarstwo tanelfów. Chlubnym wyjątkiem jest Aquilonia, która wspierała walczących od 135 roku. Inne kraje zachowały obojętność, odpowiadając w chłodnych tonach na rozpaczliwe błagania dyplomatów i uchodźców. Szczególnie obłudnie zachowała się Halrua, która przyjmowała uciekinierów po czym zmuszała ich do osiedlania się na południu Lagemonium w celu zagospodarowania niezamieszkanych ziem. Jednocześnie magowie zapewniali, że duchem są z broniącym się Haladem, co w sumie było dosyć cyniczne. Tutaj również godzi się wspomnieć o tych którzy zbuntowali się przeciw poleceniom Arcymaga i wyruszyli do Marlabardii walczyć z szaranami; mowa między innymi o Circulus Pentorum (Kręgu Pięciu). W jego skład wchodzili: Goiner z Verudath (mrok), Hur-ibn-qad (ogień), Mahetal Nameryda z Albionu (mrok), Axaria z In (Demonolog, ogień) i Jooz (światło). Wszyscy zginęli, dwoje ostatnich w 467 roku. To oni pierwsi skutecznie użyli magii przeciwko szaranom na wielką skalę (1); do czasów obecnych zachowało się sporo odpisów dziennika Axarii, który jest niezastąpionym źródłem wiedzy dla magów chcących walczyć z szaranami i karanami. Przez 257 kolejnych lat (licząc od 210) pomimo desperackiej obrony pod panowaniem najeźdźców znalazł się cały Halad. Chwila ta nadeszłaby znacznie wcześniej, gdyby nie istnienie Marlabardii, która skutecznie blokowała ruchy szaran na morzu, dostarczając jednocześnie wsparcia wschodnim rejonom krainy. Jednak nawet niewyobrażalne poświęcenie jakim wykazali się mieszkańcy większości Haladu, poświęcenie, które sprawiło, że kolejne pokolenia zamiast uciekać na południe i zachód pozostawały w ojczyźnie i toczyły nieustępliwą wojnę o każdą połać ziemi – nie wystarczało (2). Nieprzyjaciół było po prostu zbyt dużo; trzecia bitwa pod murami Bavloru stoczona w 231 roku została wygrana przez Sogdeę, ale kiedy następnego dnia wyczerpane wojsko zostało ponownie zaatakowane przez armię jeszcze większą niż ta wcześniej pokonana tryumf zamienił się w miażdżącą porażkę. Zresztą zwycięskie bitwy można policzyć na palcach obu rąk; szaranie atakowali otwarcie zazwyczaj tylko wtedy gdy mieli znaczną przewagę, co w połączeniu z ich siłą sprawiało, że mało kto unosił życie z rzezi w jakie zmieniały się bitwy. Najczęściej niszczyli pojedyncze oddziały, uszczuplając siły przeciwników oraz dokonywali skrytobójczych zamachów, dezorganizując całe armie. Szaranie prowadzili (i prowadzą) wojnę bardzo systematycznie: ich regularne oddziały operowały tylko na granicach terytoriów zajętych wcześniej, rozszerzając stopniowo granice. Państwa położone dalej były celem ataków przeprowadzanych z zaskoczenia, uniemożliwiających udzielenie jakiejkolwiek pomocy sojusznikom. Na zachodzie szaranie odnieśli ostateczne zwycięstwo w 397 roku, kiedy zdobyli ostatnią twierdzę Ziemi Wathay: Graiđ-Halvar. Opór w tej części Haladu nie był tak zacięty jak na wschodzie; wielu mieszkańców uciekło do Halrua (o tym co ich tam spotkało patrz wyżej), Kelanei, skąd wielu popłynęło na Wschodnią Turblanda, Aldoru, którego władca Bragtugir IV pozwolił im się osiedlić w północnej części kraju (3) i Aquilonii, która zapewniła im dogodne warunki do zapuszczenia nowych korzeni (wszyscy uchodźcy z Haladu, oczywiście za wyjątkiem słynnych zdrajców i tego typu osobników, jeśli tego chcieli, otrzymali aquilońskie obywatelstwo). Ostatecznie szarańskie posiadłości na zachodzie na dłuższy czas oparły się o Szczelinę. Wschód opierał się 63 lata dłużej. Nie pomogło ofiarne wsparcie Aquilonii, Zakonu i Marlabardii. W roku 455, w ostatniej fazie wojny do szturmu rzuciły się armie o jakich dotąd nikomu się nie śniło; milionowe fale szaran zalewały kolejno dotąd niezdobyte twierdze, jakby mimochodem niszcząc wszelkie wojska pozostające w polu. Po raz pierwszy w wielkiej liczbie pojawili się karanie. Ostatnio tak potężne armie walczyły około 1500 lat temu, w czasie Czarnego Potopu, który zniszczył Maddox.
Szaranie niepowstrzymanie parli na wschód; przeszli po murach księstwa Ramdalc, z marszu zdobyli zakonne fortece na przełęczach Armed Thangor i rozlali się po Podzielonym Cesarstwie. Tanelfowie w tym czasie pochłonięci byli wojną z Aquilonią (tzw. Wielka Wojna), która, wobec niespodziewanej (!) inwazji pozostała nierozstrzygnięta. Impet szaran znacznie wygasł, ich liczba również nie była zbyt znaczna – „zaledwie” 400 tysięcy. Pierwsze starcie; bitwę w dolinie Gonatah tanelfowie sromotnie przegrali; stoczona na pogórzu, siłami samej niemal Cantabarry pomimo męstwa (a raczej pychy i buty) żołnierzy była skazana na niepowodzenie (4). Jednak bardzo szybko całe Podzielone i Zjednoczone Cesarstwo połączyły swe armie, które zostały oddane według starożytnej tradycji pod dowództwo Cesarza. Przez krótką chwilę, pierwszy raz od czasu Wiecznej (Nieustającej) Wojny Zachód mógł sobie przypomnieć o mocy tanelfów. Zgromadzone zastępy przewyższyły swą świetnością wszystkie armie od czasów Średniego Cesarstwa. W jednej, olbrzymiej bitwie na Błękitnych Polach 80 tysięcy tanelfów z zatrważającą łatwością i z niewielkimi stratami własnymi (ok. 4 tys.(5)) całkowicie zniszczyło ponad pięciokrotnie większą liczbę szaran (6). Następnie znaczna część wojska, gnana bitewnym zapałem wsparła Zakon w odbijaniu twierdz w Armed Thangor. Tak zakończyła się wojna na wschodzie. Z całego Haladu pozostała już tylko Marlabardia.

(1)Np.: w 210 rzucili na część Morza Szmaragdowego „Większą przemianę Ranggasha” dzięki czemu zniszczonych zostało 5 szarańskich galer.
(2)Normalnie żadna ludność nie zdołałaby się oprzeć panice towarzyszącej szaranom, ale dzięki wsparciu potężnych kapłanów, magów i wojowników zdołano stawić dość skuteczny opór.  
(3)Została ona nazwana Ostertirna, obecnie jest niemal całkowicie niezależna od Aldoru. Żyją w niej potomkowie wielu haladzkich uciekinierów (szacuje się, że osiedliło się tam jakieś 30% ich ogólnej liczby, czyli około 200 tysięcy). Jej władca nosi tytuł barda i wywodzi się w prostej linii od ostatnich królów Marlabardii.  
(4)Oczywiście wzmianki o niej nie można znaleźć w żadnym tanelfickim źródle (samo mówienie o niej było karane śmiercią – dzisiaj jest to całkowite wykluczenie z ogółu społeczeństwa).
(5)Według tanelfów ok. 100.
(6)Bitwę rozpoczął ostrzał tanelfickich łuczników prowadzony z odległości 1,5 kilometra, a przesądziła szarża 50 tysięcznej ciężkiej kawalerii, rozciągniętej w szeroką linię („aż po krańce niebios”). Od tego starcia zaczyna się apogeum samouwielbienia i pychy tanelfów trwające po dziś dzień.
« Ostatnia zmiana: Sierpień 21, 2010, 08:47:30 pm wysłana przez Bollomaster »
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Zniszczenie Haladu
« Odpowiedź #5 dnia: Listopad 18, 2008, 06:58:49 pm »
Od 465 do lipca 467 szaranie zbierali na granicy potężne siły, morze zaroiło się od ich galer. Cały zachód wstrzymał oddech i z niedowierzaniem obserwował jak szaranie gromadzą się coraz liczniej; już w 466 było ich 30 razy więcej niż wszystkich mieszkańców Marlabardii. Dlaczego tak długo czekali? Nie wiadomo, choć podobno miało to jakiś związek z Kronikami Gaeloty... 19 lipca, wczesnym rankiem szaranie zdobyli graniczne twierdze bardii, wieczorem byli 90 kilometrów dalej: pod murami ostatniego miasta – Lardii. Do tego czasu opuścili ją wszyscy którzy chcieli zachować życie; wśród nich trzech królewskich synów. Pozostali tylko nieliczni, którzy złożyli przysięgę na Wielki Ogień, że nigdy nie cofną się przed szaranami. Było ich 1743, imiona ich wszystkich zostały spisane, między innymi smoczymi runami na zwojach znajdujących się w Bibliotece Legend w najwyższym kręgu Enngonii w Maddox. Walczyli nieprzerwanie przez całą noc. Podobno z najwyższych wież portów Halrua i Aldoru widać było wielką, złotą łunę, która wraz ze zbliżaniem się dnia powoli gasła. A kiedy z przejrzystych wód morza Szmaragdowego wynurzyło się słońce zginęli dwaj ostatni wojownicy: Lanquir i Rudwad X. Był to koniec całego Haladu, koniec spodziewany od dawna przez władców Halrua, Kelanei i Aldoru, którzy już wcześniej zawarli pewne porozumienia z przedstawicielami nowej siły bardzo szybko przyjęli na swe dwory karańskich ambasadorów.
« Ostatnia zmiana: Grudzień 17, 2011, 07:40:30 pm wysłana przez Bollomaster »
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Zniszczenie Haladu
« Odpowiedź #6 dnia: Kwiecień 25, 2010, 11:28:39 am »
Ciężar albo Otchłań Haladu, Tradycje skażone Ungmarem: upadek, zagłada całej Krainy. Nie próbuj, nie zdołasz sobie tego wyobrazić, nie sposób tego opisać. Zbyt wiele wszystkiego po prostu przestało istnieć, nie - rozpadło się w Czasie, nie - wypaliło w dziejach; rok po roku Halad był mordowany przez najokrutniejszą armię świata. Jedyne co pozostało to strzępy, trochę przedmiotów, wiedzy, wspomnienie pewnych tradycji oraz to coś, sam fakt Zagłady. Zniszczenie Haldu nie skończyło się pół tysiąca lat temu; właśnie wtedy uzyskało byt, istnienie, stało się monstrualną tradycją, jedną z najpotężniejszych tradycji Trzeciej Ery.
Owoce koegzystencji śmiertelników i Pierworodnych, wynalazki drewnianej kolei i skraplania Czasu, idea Sieci, kilkanaście innych spraw i odkryć - są jak ścieżki na które możesz wejść, szerokie i jasne. Bo ta wiedza przetrwała, można ją odnaleźć w księgach, Błękicie albo na ustach istot, można spróbować przeczynić ją w praktykę. Ale jeśli zgłębić te szlaki dawno temu wytyczone przez żywy Halad, jeśli zapuścić się dalej - równa droga nagle zacznie biec po stromiźnie, ostro w dół, prosto w studnię bez dna wyrwaną w samym sercu Krainy. Za późno już żeby się zatrzymać, każdego* kto zaszedł tak daleko czeka koniec. Po prostu śmierć. Tak skończyli maddoxiańscy arkitekci co próbowali zbudować u siebie drewnianą kolej - pozabijały ich choroby, nieszczęśliwe wypadki, niektórzy zniknęli bez śladu. Dotąd nie wiadomo czy pożar który strawił zręby ich konstrukcji zaczął się - sam - czy spowodował go człowiek. Bo nawet miejsce stało się wrogie, złoczynne; legendarna jest bitwa jaką Dindigul stoczył na opuszczonej drewnianej stacji, w leżu najgorszego Pomiotu, karadana. Nie wierzcie ignorantom którzy powiadają że to siła wiary, zła tradycja zrodzona z przesądu, którą "trzeźwe spojrzenie" ludzi może zniweczyć.
Zresztą, wielu trzeźwym osobom bynajmniej nie zależy na jej niweczeniu, to nie w ich interesie. Czy nie zastanawia was co się dzieje z disopsem wypychanym przez Halrua do Ungmaru? Jego dosłownie już nie ma. Pojedźcie do Lagemonium, Ezjes Tjor, do Xad'giuddhord na Zębatym Wybrzeżu, zapytajcie ludzi o "chore wichry" które tak często wieją tutaj z Kartaldoru. Przecież dawniej to właśnie na Pirackie Wyspy Halrua zrzucała cenę swego rozwoju i nawet teraz ten disops szaleje, kazi żywioły w promieniu setek kilometrów. W Ungmarze wszystko przepada, znika jak kamień w czarnej wodzie, bez dźwięku, bez śladu, jakby nigdy nie istniało. Władcy Zachodu, nawet Książęta Tanelfów dobrze to rozumieją. Wiedzą że Ungmar jest trupim zapadliskiem, cokolwiek tam wejdzie zostanie pochłonięte. Jakikolwiek atak na terytorium wroga nie ma szans, jedyna nadzieja to zdzierżenie granic, zatrzymanie szaran kiedy wreszcie ruszą na Zachód. Wojna która w końcu nadejdzie będzie wojną obronną, żaden halruański Kathedral nie złamie Ungmaru, żaden ogień nie oczyści tej Krainy. A więc: będzie to walka niewygrywalna. Po latach, po dekadach, po stuleciach - Zachód przegra.

Prości ludzie powiadają, że każdy kto igra rzeczami z Haladu prosi się o szybszy koniec. A jeśli taki szaleniec znika bez śladu po wioskach i miasteczkach idzie szeptana wieść że "zabrały go pająki".
« Ostatnia zmiana: Luty 14, 2012, 12:09:55 am wysłana przez Bollomaster »

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Zniszczenie Haladu
« Odpowiedź #7 dnia: Kwiecień 26, 2010, 08:45:40 am »
Świetna wizja! I naprawdę klimatycznie przestawiona! Trzeba jednak pamiętać o 'krucjacie bohaterów' kiedy setki istot które wyszły poza ramy swoich jasnomagii wyruszyły w Halad po zemstę! Gdyby nie oni, aranie pozostaliby ukrycie w Zamieci. W związku z niszczycielską tradycją Haladu, wielu z tych którzy przeżyli krucjatę może do dziś zmagać się z konsekwencjami zapuszczenia się tak głęboko w serce zniszczonego kraju - te istoty, pełne siły i esencji, mogą długo wytrzymać napór pajęczej klątwy, ale przecież i oni kiedyś mogą się złamać.

Warto o tym pamiętać, bo istoty o których mowa wciąż wpływają na losy Zachodu. Chociażby Grian Og, legendarny wybraniec Feniksa, który z Południa zmierza teraz na pogranicze Aquilonii: na jedne jego słowo Zakon zaciągnął 'wieczną wartę' na granicy Haladu i są w twierdzach zakonnych tacy, którzy ogarnięci płomieniem zapału przysięgli, że nie cofną się choćby cała potęga szaran podeszła pod mury. Ta nowa wojna usunęła w cień prawdziwy, tradycyjny cel paladynów Feniksa - czyż nie wznieśli swoich twierdz aby trwać na straży Stygii, 'gniazda ciemności'? Od czasu Wyprawy Tysiąca (chyba tak nazywała się ta krucjata) Zakon zmaga się z groźbą schizmy. Trudno oceniać logicznie działania wybrańca, ale pod odrażającym wpływem ciężaru Haladu, zaszła w nim podobno zmiana; kapłani Feniksa, którzy nie dają się ponieść powszechnemu zapałowi i poczuciu misji twierdzą, że jest 'bardziej związany z ziemią', lub, bardziej mistycznie 'nie wzbija się już ku twarzy Pana [Słońcu]'. To na razie tylko pogłoski, ale siła każdej herezji leży w jedności - gdy podnoszą się głosy sprzeciwu, gdy przestaje być monolitem, grozi jej rozpad.
« Ostatnia zmiana: Styczeń 05, 2011, 08:04:13 am wysłana przez Bollomaster »
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Zniszczenie Haladu
« Odpowiedź #8 dnia: Kwiecień 26, 2010, 03:08:47 pm »
Dobrze, że o tym przypominasz. A jest przecież Haladia i Nabardia, kraje oficjalnie nieistniejące. W jaki sposób mogą trwać od stuleci w nurtach zbrukanej tradycji która płynie prosto w otchłań?
Jedno jest pewne: gdyby nie opór sił gigamicznych na służbie Jasnomagii ta część Kontynentu wyglądałaby już tylko ze względu na Ciężar Haladu zupełnie, zupełnie inaczej...
I świetnie tłumaczy to niezwykłe wypadki w Malawii, powstanie Ver'kar przeciw szaranom. Pierworodni z Ziemi-po-wodzie nie pozwolą na rozwój takiego plugastwa, takiego niebezpieczeństwa tuż przy własnej granicy; prędzej zamienią Daleki Zachód region krzyżowy, zakleszczone między ungmarskim młotem a horrorskim kowadłem terytorium buforowe.
« Ostatnia zmiana: Styczeń 05, 2011, 07:55:00 am wysłana przez Bollomaster »

El Lorror!

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 1680
  • You're so poke-poke!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Zniszczenie Haladu
« Odpowiedź #9 dnia: Maj 14, 2010, 11:59:22 pm »
Młot i kowadło... zawsze lepsze niż sierp i młot. Może między pająkiem a...? Jakieś nowe soapowe powiedzonko?
"To wspaniałe - grać kimś wspaniałym"

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Zniszczenie Haladu
« Odpowiedź #10 dnia: Październik 28, 2010, 06:15:02 am »
Wyprawa Tysiąca do Avadoru (Aon) - coś innego niż krucjata do Stygii (to były wojny stygijskie po prostu). Dopiero teraz zauważyłem.
« Ostatnia zmiana: Październik 28, 2010, 06:16:58 am wysłana przez Bollomaster »