Cyan zaśmiał się, popychając go na materac i przewracając się na niego z wyczuciem.
- Metalicznie.
- Czyli.. ja lepiej? - westchnął Remidoff, czując pod nim o wiele mniejszy, niż gdy stał. To słodko-gorzkie gorąco znów zaczęło opanowywać jego ciało. Cyan uśmiechnął się lekko, ciągnąc jego wargę krągłymi zębami.
- Na pewno egzotyczniej.
- I... i co robiłeś z górnikami? - tanelf zaśmiał się nerwowo, patrząc mu w oczy. Drugi mężczyzna cmoknął go delikatnie, układając się wygodniej między jego udami.
- Mm, wiele rzeczy... zależy z którym...
Remidoff aż jęknął cicho, czując ucisk.
- Był jakiś... ważny?
Cyan westchnął cicho.
- No, jeden dla mnie był, ale ja dla niego nie - mruknął, przytulając się.
- Och... przykro mi. A to niby takie zakazane, a tylu chętnych? - dopytał, zerkając na Cyana ciekawsko.
Cyan westchnął cicho.
- Trzeba wiedzieć, gdzie szukać.
- Dobrze więc, że znalazłeś mnie.. - uśmiechnął się do niego tanelf i położył dłonie na jego policzkach.
Cyan uśmiechnął się lekko.
- To był przypadek - zamruczał, liżąc lekko bok dłoni Remidoffa. Ten zaśmiał się nerwowo i aż drgnął biodrami pod nim, czując dotyk przez rękawiczkę.
- A często robisz takie... rzeczy?
- Zależy, czy jest okazja - odparł Cyan, przesuwając śmiało dłonią po jego ciele.
- Och... czekaj chwilę. Muszę się uspokoić... - jęknął przymykając oczy. Pulsowanie było nieznośne, a jednocześnie fantastyczne.
- Po co? - zamruczał Cyan i przesunął czubkiem języka w górę jego jabłka Adama, po podbródku, aż do ust.
- Och... - wydusił tylko tanelf, zaciskając mocniej oczy i obejmując jego plecy dłońmi. - Bo to bardzo... męczące - powiedział z braku lepszego określenia.
- Może ci pomogę? - westchnął Cyan, napierając biodrami na jego krocze.
- Och nie nie nie! - jęknął. - Myślę, że muszę się po prostu przyzwyczaić - zaśmiał się, oddychając ciężko.
- Nonsens - odparł Cyan, ocierając się o niego rytmicznie.
Czuł coraz większe podniecenie. Miał ochotę zedrzeć z niego te kalesoniki. Remidoff wtulił się w niego, nie mogąc już wydusić ani słowa i objął mocniej elfa, rozkoszując się myśleniem o jego mięśniach, futerkowym ciele i pulsującym penisie. Aż przypomniał sobie jak go dotykał. Dłoń mężczyzny zsunęła się pomiędzy jego nogi i Remidoff usłyszał głęboki, chrapliwy oddech tuż przy uchu.
- Och na wszystkie świętości! - wydusił tanelf, drżąco, ale sięgnął panicznie do jego ręki. Chciał się uwolnić jakoś od tego niekończącego się napięcia, ale wiedział, że nie jest w stanie tak jak Cyan.
- Nie broń się... - westchnął elf, całując go namiętnie.
- Krępuję się... - szepnął w jego usta. - Nie jestem taki jak ty.
- Czuję, co tam masz... - odetchnął Cyan, ściskając twardy kształt pod kalesonami.
- Au! - pisnął Remidoff, półprzytomnie, wciskając palce mocniej w plecy elfa.
- Co za "au"...? - zamruczał Cyan chrapliwie. - Wczuj się.
- Przepraszam... - wydusił Remidoff, zawstydzony, dysząc ciężko. Intensywne pulsowanie było jak bardzo słodkie cierpienie.
- Aww, nie przepraszaj mnie... - sapnął elf, kąsając jego szyję przez bandaże i próbując go odpowiednio stymulować.
- Nie. Ja nie mogę jednak... - jęknął mężczyzna pod nim, próbując się nieco odsunąć.
- Czemu?
- Bo to mnie tak rozpala, że aż boli... - powiedział, zawstydzony, próbując nieco odepchnąć ramiona Cyana, ze smutną miną. Nagle zaczął się czuć strasznie porażkowo.
- Boli? - Mężczyzna wpatrzył się w niego. - Ale nieprzyjemnie boli?
- Nie wiem Cyan... nie miałem tak wcześniej. Dopiero jak się z tobą... zbliżyłem... - mruknął.
- Wiem... - westchnął mężczyzna. - Ja wiem, że to trudne... ale nic ci się nie stanie - zamruczał.
- Może to jednak zły pomysł. Zejdź.. - powiedział cicho tanelf, sfrustrowany, że nie ma dość siły, żeby go zepchnąć. Cyan wpatrzył mu się w oczy, starając się ukryć rozczarowanie.
- Chcę, żeby ci było przyjemnie.
Remidoff zerknął na niego, tylko coraz bardziej podenerwowany.
- Ja wiem... tylko uch.. daj spokój... skupmy się na tobie - uśmiechnął się niemrawo.
Elf przygryzł wargę.
- Nie jestem egoistą... - mruknął
Tanelf spuścił wzrok w dół ich ciał. Nie wiedział co zrobić w tej patowej sytuacji. Cyan pogłaskał go delikatnie po twarzy, przytulając go.
- Może... zdejmij bieliznę? - zasugerował.
- To naprawdę krępujące... przepraszam, że ci tyle problemów sprawiam. Ja mówiłem, że nie mogę jak w powieściach... - powiedział głosem tak nieszczęśliwym, że aż przeszywał Cyana. Mężczyzna przełknął ślinę i przytulił go od razu.
- Nie martw się Remi... ja chciałem tylko, żebyś był szczęśliwy... - mruknął, nie bardzo wiedząc, jak się do tego wszystkiego odnieść.
- Może poleżymy, jak wcześniej, co? - Spuścił wzrok, bo nie chciał pokazać, że szklą mu się oczy. Cyan jednak pocałował go od razu, przypierając do materaca i zaczynając go łagodnie głaskać.
- Nie zrobimy nic innego, jeśli nie jesteś gotowy.
Remidoff odetchnął cicho, z ulgą, dając się ponieść pocałunkom.
- Przyniosłem ci coś - powiedział Cyan, uśmiechając się do niego czule.
- Tak? - westchnął cicho tanelf, gładząc jego tors.
- Mm. - Cyan cmoknął go szybko, po czym zgrabnie zsunął się z łóżka, wysupłując smakołyk ze spodni. Wstał z uśmiechem tryumfu na twarzy, nie krępując się wcale faktem, że miał erekcję. Remidoff zlustrował jego ciało, aż otwierając nieco usta. Nie chciał nawet wiedzieć co złego działo się w jego spodniach, że tak bolało. Domyślał się, że to kwestia choroby. Cyan siadł mu okrakiem na kolanach, odpakowując sporą bryłkę słodyczy.
- Z migdałami.
Tanelf uśmiechnął się lekko, próbując zbyć swój 'problem'. Nie wiedział jednak jak to zrobić. Nigdy nie jadł przy kimś. Cyan złamał czekoladę na pół i uniósł jedną część, muskając nią wargi kochanka. Remidoff nie zastanawiając się więc wiele dłużej, wziął ją powoli do ust, popatrując na elfa, który wpatrzył się w jego wargi, oddychając nieco ciężej.
- Jakie ty masz piękne usta...
Tanelf oblizał rozbawiony jego palce.
- A ty mechate dłonie - zaśmiał się.
- Lubisz to, co? - prychnął Cyan, macając palcem jego język.
Remidoff zaśmiał się, rozbawiony.
- Trochę tak...
Nagle, nie wiedzieć skąd, jakby z dziury w podłodze, której wcześniej tam nie było, pojawił się Firezzo i zamarł, patrząc na nich. Cyan otworzył usta, omal nie upuszczając reszty czekolady. Przywarł mocniej do Remidoffa, by ukryć penisa przed wzrokiem drugiego tanelfa.
- Co ty tu, kurwa, robisz?! - syknął nieco wysoko.
- Ja!? - Dziura pod nogami Firezzo się zasklepiła. - Co TY tu robisz...!? Z nim... z chorym!? Co z ciebie za podła istota, żeby tak wykorzystywać jego naiwność i potrzebę bliskości! - wysyczał, gwałtownie robiąc krok w ich stronę. Remidoff nerwowo naciągnął na nich kołdrę.
- Goń się, mazaju! - warknął Cyan. - Nie twoja sprawa, co robimy!
- Nie moja!? Że wykorzystujesz tego biednego, chorego tanelfa?! - syknął Firezzo z taką złością i niechęcią, że powietrze wydawało się niemal zafalować w okół niego. - A ty!? - Spojrzał gwałtownie na Remidoffa i dopiero teraz zauważył, że ten ma odsłonięte usta. - Gdzie twoja duma!? Dajesz się obmacywać jakiemuś zwierzątku futerkowemu?!
Cyan zasyczał groźnie, schodząc z łóżka i zbliżył się do malarza w wściekłością w oczach.
- Jak mnie nazwałeś?!
Firezzo trzasnął kilkoma książkami o stół, który na moment aż pociemniał.