Agaro'nir
Moce i potomstwo: hagem i kruda Agaron od zawsze inaczej niż reszta ver'kar patrzyli na kwestię zdobywania mocy i posiadania potomstwa – dla nich obie te rzeczy są tym samym. Wydatkując znaczne ilości czerni potrafią zaprojektować i zrodzić potomka o dowolnych cechach (ograniczanych przez ilość poświęconej czerni; większość ver'kar Agaron to obojnaki). Tak zwane ver'xyt są w większości zaliczane do zuri, mają własną świadomość i wolę, ale ich esencja jest całkowicie podległa stworzycielowi. „Zwyczajowe” cele ich istnienia to zdobywanie wyznaczonych zdolności, przechodzenie określonych mutacji albo gromadzenie czerni – kiedy plan zostanie wykonany, ver'xyt wraca do swego właściciela i zostaje wchłonięty. Jest to złożony proces który znacząco się różni od Rytuału Cyklu; nir'ra Agaron nazywają go, jeśli w ogóle, „Rytuałem Scalania”. Polega on na częściowym połączeniu rodzica i potomka; ver'xyt przeformowuje się wtedy w dodatkową kończynę, głowę, narośl albo coś równie paskudnego. Zachowuje jednak nadal odrębną świadomość, swobodę odczuwania w nowym, ograniczonym zakresie – przy czym kontrola rodziciela jest absolutna. Może on w każdej chwili, spalając czerń, uzyskać dostęp do dowolnej umiejętności, mocy czy wspomnienia ver'xyta (jeśli chodzi o zakres jego możliwości, to zna je doskonale, w końcu sam je „zaplanował”). Taki układ jest bardzo czerniochłonny, dlatego opracowano coś w rodzaju kolejnych stopni Rytuału Scalania, pozwalających na łączenie ver'xytów (powstają w ten sposób jakby chimery) i optymalizację użycia.
Ten bardzo wymyślny system ma wiele zalet: umożliwia drobiazgowe mutacje, jednoczesny rozwój w wielu dziedzinach oraz zabezpiecza egzystencję. Istota nosiciela dzieli się na „rdzeń”, z którego emanuje wola i przyłączone do niego ver'xyty. W odpowiedzi na konkretną sytuację można niektóre „odczepić” (oderwany ver'xyt umiera, chyba że zostanie zakonserwowany odpowiednim rytuałem) albo, w kryzysowym przypadku, rdzeń dzieli się na kilka części – kopii tej samej istoty, każdą „wyposażoną” we własne ver'xyty.
Wadą jest potężne zużycie czerni i więcej niż poważne osłabienie samo-stabilności – taki ver'kar przypomina federację rządzoną przez tyrana. Struktura istoty rozciąga się, połączenia tracą na sile, co na polu bitwy może się skończyć straszną klęską; luminoportacja staje się czymś na pograniczu samobójstwa (w ogóle przemieszczanie się z dużą szybkością - ze względu na dzielący aspekt światła - jest bardzo niebezpieczne).
Te wszystkie wady do 34 roku I Ery nie miały dla hagem i krudy Agaron znaczenia. Prawdziwym celem tej magii była ucieczka od Klątwy – i cel ten został osiągnięty, choć w bardzo pokrętny i zadziwiający sposób. Po Rytuale Scalenia ver'kar przestaje być jednostką – staje się ich grupą, a Klątwa w czerwieni atakuje zawsze pojedyncze cele – nawet jeśli na masową skalę. Do tego, najpierw musi je odnaleźć w Błękicie. Jeśli poluje na istotę tego rodzaju, jest olbrzymia szansa że jej ver'xyty ją „zmylą” - zaatakowany ver'xyt zostaje odcięty i Klątwa musi zacząć poszukiwania od nowa. Nawet w wypadku zaatakowania samego rdzenia, może się on podzielić, przetrwać i – dzięki odpowiednim ver'xytom – szybko odzyskać siły. W ten sposób czterech hagem którzy przetrwali uderzenie Hurdonem w początkach Pierwszej Ery trwa do dziś. Pośrednio dzięki tej magii cała reszta zniszczonego wtedy rodu – istnieje do teraz. Ale od początku, od początku!
Historia: „nowożytna” historia Agaron nawet się jeszcze nie rozpoczęła – a niemal od razu uległa zakończeniu. Około 10 roku Pierwszej Ery cały nir znalazł się na prawdziwej ziemi, w 23 roku zaczęła się wojna z Herdainami, a 11 lat później, podczas marszu na Góry Stalowe, ver'kar Agaron zostały porażone przez Wir Hurdona. Niemal wszyscy hagem, dość liczna kruda i wielu z zuri zostało, jak się zdawało, całkowicie unicestwieni. Ci, którzy przeżyli musieli się wycofać z udziału we wszelkich wojnach; aby zagwarantować przetrwanie Agaron, reszta rodów oddała mu region między Degar Endar i Rowem Ciszy (część Trzonu). Od 127 roku, przymierza Archerona z Fendrekâgiem, jest to jeden z najbezpieczniejszych regionów Bezkresu (oczywiście – dla Ver'kar). Rozpoczął się okres powolnej regeneracji.
Nie bez powodu twierdzi się, że erupcja Wiru jest wydarzeniem o wadze porównywalnej z Demtuzanem. Nuranie spuszczając na głowy swoich wrogów efekt uboczny rytuału który stworzył Martwy Bezkres, doprowadzili (pośrednio) do pojawienia się pierwszego od świtu Er Shannadar, powstania Purpurowych Cieni, stworzenia Ver'ashar i – rozpoczęcia wojny Nocy z Dniem (czyli cyklu dzień-noc). Wydarzyło się jednak coś jeszcze, rzecz o wadze chyba nawet większej.
W owym czasie władzę nad Agaro'nir sprawowało wspólnie czterech bardzo potężnych hagem, porównywalnych z Tezu'na'gar czy Archeronem: Gokhraxyt, Noddor'ra, Lox'sura i Na'krath't. Zgromadzili dziesiątki ver'xytów i zdołali przenieść kontrolę nad ich zasobami w nowy, abstrakcyjny nawet dla reszty rodu, wymiar. Zniwelowali także większość wad Rytuałów Scalania, przebudowując i wzmacniając swoje istoty. Ich zdolność do opierania się Klątwie przypominała to, co pokazali wodzowie Pierworodnych w późniejszych, Legendarnych czasach – byli w stanie powstrzymywać ją fizycznie. Z niewielkimi ranami przetrwali niespodziewany kataklizm.
Około czterdziestu pozostałych hagem i jakieś dwa tysiące krudy (niemal cała) – zginęło; ich historia jednak się jeszcze nie skończyła. Na resztki ich istot, zawieszone między Czerwienią i Błękitem spadła Klątwa i wtedy doszło do czegoś niewiarygodnego. Praktycznie każdy z tych ver'kar posiadał jakąś liczbę ver'xytów – i w większości przypadków to w nie uderzyła moc Klątwy. Pochłonęła strzępy ich świadomości i... zniknęła. A wtedy zdumione oczy niedobitków ujrzały to, czego nigdy nie widział żaden chyba pierworodny: zamknięte wrota Katedry, a pod nimi to jedno jedyne miejsce w Istnieniu którego zawsze pragnęli: własną ziemię na której mogli żyć bez ciężaru Klątwy, odebraną im przez Bogów i Synów Sidardu, teraz – odzyskaną
(1).
W pierwszej chwili zdawało się im, że są jej jedynymi mieszkańcami; krainę w której zamieszkali nazwali po prostu Matuzan, czyli Ziemia. Stali się na niej czymś innym od reszty Agaro'nir i ver'kar w ogóle.
(1) Trudno cokolwiek tu wyjaśnić. Według Legendy w Katedrze przebywali Synowie Sidardu w swoich prawdziwych postaciach. Zwraca jednak uwagę jedna niezwykła rzecz: wrota Katedry były według tego przekazu zamknięte, co mogłoby sugerować chwilowe przecięcie strumienia mocy płynącej od Synów w Istnienie. W przeważającej większości tradycji Katedra jest zawsze otwarta. Najsłynniejszy wypadek jej zamknięcia miał miejsce podczas Drugiej Wojny Bolesnej, kiedy dwaj sayanie dokonali tego aby zatrzymać dusze umarłych na świecie i umożliwić im powrót do życia...
Relacja śmierć-wejście do Katedry