Widmowe Mury albo
Pentra'zolmu, "defortyfikowanie grozą"
Magia artefaktyczna twórczo rozwijająca tradycje Derazolu, sformowana jakieś pół tysiąca lat temu - oczywiście przez Massal.
Mistrzowie tej sztuki budują specjalny rodzaj lustro-portali. Każda istota stająca przed podobnym lustrem widzi w nim swoje najgorsze, najgłębiej utajone lęki - na początek wyobraźcie sobie człowieka który otwiera drzwi i zamiast prostego, jasnomagicznego korytarza staje na progu Sharholpu albo twarzą w twarz z koszmarem wyrwanym wprost z Błękitu. Słabsza istota może zginąć od samego szoku, ale ktoś spostrzegawczy, bardziej opanowany szybko dostrzeże, iż obraz jest płaski, choć bardzo sugestywny - jednak fałszywy. W takim wypadku najrozsądniejsze co można zrobić to wzięcie nóg za pas i szybka modlitwa do Bogów o wsparcie. Niestety, magia zwie się "Widmowymi murami" nie bez powodu; Ver'kar umieszczają je w punktach przez które TRZEBA przejść - goniec musi jak najszybciej dotrzeć do celu; Ekskanonik musi wybiec z koszar, dołączyć do walczących towarzyszek; tylko ta przełęcz doprowadzi oddział na pole bitwy. Aby zniszczyć Pentra'zolmu potrzeba niezwykłej, kjarskiej dyscypliny - większość istot w końcu rusza naprzód, po zaobserwowaniu jak strzały, ostrza broni przenikają i znikają we wnętrzu majaka. Może to tylko iluzja, pajęczyna omamienia? Dalej, naprzód, musimy to pokonać!
Większość śmiałków opłaca swój zapał życiem. Wkroczenie w widmowy mur oznacza natychmiastowe, fizyczne wejście w głąb własnego koszmaru, w cieniutką przestrzeń niby-zwierciadła która teraz rozszerza się teraz na wszystkie strony, stanowiąc w rzeczywistości mikro-horyzont albo zakrzywienie przestrzeni. W tym momencie jest już tylko jedna droga: trzeba skonfrontować się z własnym strachem, zdusić go i złamać. Ha, ktoś powie, wspaniale i pięknie, nie ma to jak chrzty ognia, hartowanie żelaza i tak dalej; przecież ci co temu podołają, wyjdą wzmocnieni, silniejsi, wyzwoleni z lęków. Zdarza się to, ale niezwykle rzadko, ponieważ Massal niemal zawsze używają Zolmu tak aby był maksymalnie skuteczny. Ile masz w sobie woli, odwagi, jak długo wstrzymasz oddech w oślizgłej toni? Bo nie jeden widmowy mur przyjdzie ci sforsować; tam gdzie kończy się pierwszy, już wypiętrza się drugi, trzeci, czwarty. Jedna ze Strategii Zamieciowych mówi, że strach "jest właściwy wszystkiemu"; istoty noszą w sobie niezliczone jego źródła - w większości są to rzeczy nieuświadomione, abstrakcyjne. Ile podobnych bitew zdoła stoczyć nawet najbardziej wojowniczy Ekskanonik, a nawet jeśli je wygra - co z niego zostanie?
Szczegóły konstrukcyjne tej magii są niezwykle interesujące - ze względu na swoją złożoność. Bazę stanowią tradycje... kraniońskie; czysta tafla lustra jest jadowicie zielona i sprawia wrażenie organicznej. Massal bowiem zdołali w końcu wyhodować sztuczne oczy Trupideł, zielone oczy kryjące w sobie tajemnice łamania przestrzeni oraz wiernego naśladownictwa. Cieńsza od włosa warstwa tej plugawej materii powleka cud następny - toromeiową płachtę. Wynalezione przez Demonologów toromeie są nieskończenie elastyczne i dość wytrzymałe; widmowy mur o powierzchni kilkuset metrów może się zmieścić w porządnym plecaku, co czyni z tej magii niezwykle mobilną broń taktyczną. Całość jest zaklinana zmodyfikowanym Derazolem, czymś co zapewne stanowi czystą Ideę Grozy; nieliczne istoty całkowicie wyzute ze strachu mówiły o kształcie podobnym do ver'karskiego sigila na zielonym tle. Większość jednak nie dostrzega żadnej upiornej czaszki.
Szczegóły działania: magię inicjuje zetknięcie spojrzeń - "spojrzeń" bo lustro również, w dziwaczny i ohydny sposób patrzy. Ofiara przez ułamek chwili odbija się w tafli - widzi Znak Idei - reaguje strachem - Zolmu wychwytuje ten strach i odbija go w sobie tworząc podwymiar, gotowy koszmarny świat. Zapytacie: co się dzieje jeśli istot jest więcej? Czy lustro "zajmuje się" tylko jedną, kilkoma? Nie, niestety nie - mówimy o magii doskonalonej stu- jeśli nie tysiąc-leciami przez rasę Czarnoksiężników. Zolmu wychwytuje wszystko co może wychwycić i każdy widzi w nim coś innego; Zamieciowi Stratedzy Imperium niemal od razu dostrzegli implikację. Zwierciadło długości kilometrów w jednej chwili niszczy - rozbija - każdą konwencjonalną armię. Sam widok własnej zgrozy oszołomi i zdezorganizuje najdzielniejszego żołnierza. Co więcej, tak jak pisałem wyżej: Zolmu są zazwyczaj stawiane warstwowo, nawet do kilkunastu, tak że niemal stykają się powierzchniami; jeśli ktoś wejdzie do środka albo wycofa się po złamaniu zwierciadła, albo płynnie przejdzie do kolejnego.
Jak się z tym walczy? (przykładowo)-Rak'ha, inna wysublimowana magia ogniowa albo kjarska dyscyplina. Istota staje przed zwierciadłem i dzieli swoją jaźń na dwoje, dokonuje czegoś w rodzaju wewnętrznej Unarchii, wydzielając swój strach i stawiając go przed Zolmu. Druga część - nie odbijająca się w tafli - kierując ciałem "po prostu" niszczy zwierciadło. Dopiero akt odbicia pociąga za sobą otwarcie wymiaru, do którego wpada każda rzecz ciśnięta/ wepchnięta przez istotę - w innym wypadku lustro pozostaje "twarde" i można je rozwalić (choćby zedrzeć zieloną tkankę) nawet bez wielkiego wysiłku. Sam manewr jest jednak bardzo trudny, mocno angażujący i wyczerpujący (zazwyczaj); odpowiedzią Massal są elastycznie dobierane oddziały wsparcia, "obsadzające" widmowy wał i uderzające w najbardziej sprzyjającym momencie. Kilkaset lat temu była wśród Ekskanoników elitarna, kilkunastoosobowa formacja Odmieńców wytrenowanych w takim wewnętrznym podziale, zdolnych ponoć forsować kilkanaście Zolmów w parę uderzeń serca.
-prostszy, śmiesznie prostszy sposób, wypracowany w Imperium jakiś czas po wytrenowaniu ww grupy. Do tej pory, regularne, nieraz doskonale wyszkolone oddziały musiały czekać, leżeć w polu, póki nie zjawią się saperzy z Ekskanonu. W końcu jakiemuś zapaleńcowi czekanie się przejadło (ponoć należało Dogmatu Jednej Prawdy): chwycił potężną pawęż i z dzikim rykiem poleciał przed siebie. Nie przebił toromei, ale okaleczył kraniońskie oko i za jednym zamachem uwolnił od jednej troski Strategów Zamieciowych. W to nam graj, przecież martwe żywioły nie mogą czuć lęku! Kto był na Dzikiej Północy ten wie że to fatalna pomyłka - Massal już od dawna mają w swych zbrojowniach Veng'ra'zolom (patrz niżej, broń jest ciągle sekretem). Na razie Ver'kar odpowiedziały wprowadzając do walki latające, niewidzialne twory zdolne bardzo szybko składać i przesuwać zwierciadła. Massal, zainspirowani tym pomysłem opracowali kolejną wariację, zwaną Ari'solmu (niżej). Znawcy horrorskich broni twierdzą jednak, że magia została rozpracowana; jeśli istota jest opanowana i wie z czym ma do czynienia, powinna sobie poradzić.
-Demoniczna destrukcja. Kolejny prosty, lecz energożerny sposób. Na obszar na którym mogą być osłonięte iluzją Zolmy zrzuca się kilkaset hajonów Żaru albo Rozszczepienia. Z wielu względów stosowane raczej rzadko.
-Demoniczna szybkość. Istota dysponująca odpowiednią prędkością jest w stanie działać w ułamkowym czasie kiedy magia zwierciadła dopiero się uaktywnia, błyskawicznym ruchem zniszczyć je zanim otworzy się inna przestrzeń.
-pewien badim poradził sobie manewrując w Błękicie (Zolmu są używane również po drugiej stronie nieba [1]) tak, że dwa zwierciadła odbiły się nawzajem. Jeśli można w to wierzyć - zielona powłoka momentalnie zbielała i odpadła z toromei.
-Ekskanonik ze wspominanego przykładu, Tandarian Herrengor, poradził sobie niekonwencjonalnie - widząc Zolmu w drzwiach, przebił się przez półmetrową, zbrojoną ścianę, zaskakując dla odmiany kilku czekających w zasadzce Narshar.
-istoty ślepe. Odpowiedź Massal to "Szpetne Zolmu".
-Aury ceserańskie i Mocarstwo Rycerskie. Niektóre istoty, takie jak Ceseranie i zapewne Sajanie (gdyby jeszcze istnieli) są bardzo odporne na Derazol w ogóle. Ceseranie mogą tchnąć nawet w szare istoty niezwykłą odwagę; Rycerze natomiast potrafią udoskonalać ludzi, wręcz wydobywać z nich esencję Dobra (lub Zła, niestety. Wiąże się to z tym, co Ver'kar nazywają mocą Sanktuarium [2])
[1] Zazwyczaj przez Todradorów, Horrory tego imienia, specjalizujące się w zsyłaniu koszmarów. Wbrew pozorom śniący mają znaczną Błękitną moc w swoich majakach, zdolną skrzywdzić - lub gorzej - nawet mistrza Dora'na'zar. Pentra'zolmu na wyposażeniu Todradorów to ich ostateczna obrona; gdy rozwścieczony/ przerażony umysł zagoni Ver'kara w sam kąt horyzontu, ten stawia przed sobą Grozę i, wykorzystując chwilowy szok, przeskakuje w czysty Błękit.
[2] Sanktuarium w wydaniu ver'karskim >
http://soap.kasiotfur.com/index.php?topic=100.msg5014#msg5014; siła Sanktuarium budzona przez Rycerzy >
CIĄGLE NIE SPISANE NA FORUMJak jest używane i jak działa (małe podsumowanie)Zazwyczaj jako broń Zamieciowa - czyli ktoś nagle, niespodziewanie wpada na zamaskowane Zolmu. Cały efekt zazwyczaj opiera się na zaskoczeniu i stanowi wstęp do ataku. Znacznie rzadziej stosuje się go do odcięcia, wydzielenia pewnych istot z "akcji" - polega to na zbudowaniu wokół ofiary rodzaju sfery ze zwierciadeł, na przykład wykładając nimi komnatę-pułapkę. Istota nie ma wyboru, musi się zmierzyć z własnym strachem - a warstw zwierciadeł w takich wypadkach może być nawet kilkanaście. Używane kiedy konieczna jest komasacja sił w określonym punkcie (potężne istoty są oddzielane od reszty, którą inaczej by wsparły).
Trzeba też podkreślić, że widok czegoś takiego wiąże się z naprawdę potężnym szokiem. Istota traci zdolność jasnego myślenia, umysł zamyka się na możliwe rozwiązania. Nawet jeśli ofiara ucieknie, poszuka innego przejścia, ciągle może się obawiać że coś ze zwierciadła wylezie, wylazło, już sunie jej śladem (to wrażenie Masssal pięknie wzmacniają stosując kolejną z Tradycji Derazolu broń, przez Erdańczyków zwaną "splunięciem"). Stąd "defortyfikacja" - ponieważ ta magia rozbija nawet zwarte szyki obronne.
To, na co istota trafia wewnątrz lustra jest o tyle prawdziwe, że może być przyczyną śmierci. Podstawową przeszkodą jest własny strach - jeśli boisz się czegoś w swoim mniemaniu wszechpotężnego to coś będzie właśnie takie. Pod pozorami i autosugestią kryje się jednak realna siła: takie byty w Zolmu są równie mocne co Jedność Ognia ofiary - i ta siła musi zostać złamana. Dlatego nawet dla istot zdolnych wyzwolić się z pęt iluzji, przejście przez zwierciadło jest ciężkim doświadczeniem; walka z samym sobą...
Mechanicznie: wrogowie odarci z pozorów dysponują
tylko Jednościami, ale
każda z nich wynosi dokładnie tyle ile Ogień ofiary. Istota z Umysłem 12 będzie musiała stawić czoła przeciwnikowi z Ciałem, Duszą i Umysłem na dwunastkach - chociaż jej Ciało to 4, a Dusza 3.
Wariacje i rozwój(To rzeczywiście idea którą należy wzmacniać. Ver'kar to Ver'kar, ich esencją jest rozwój, Rozwój. Są drapieżni, elastyczni, czujni i chciwi, ich magie, szczególnie u Massal są nieustannie modyfikowane i doskonalone)
Veng'ra'zolom, "groza wroga", pseudowzierciadło o strukturze przerażającej świat, żywioły. Wypróbowane w Błękitowych mythalizacjach; nie tylko pawęże erdańskich tarczowników ale również sama ziemia, zła ziemia - wszystko wyło ze zgrozy.
Ari'solmu, koszmar osobisty; kojarzycie jak wyglądają koszmary w "Ink'u"? Goście w kitlach, ze szklanymi płytkami przymocowanymi przed twarzami, w których odbijają się wszelkie okropieństwa. Ta wersja Zolmu to właśnie niewielkie, przemieszczane jakąś magią światłową zwierciadła, pojawiające się gwałtownie tuż przed oczyma ofiar i przesuwające się razem ze wzrokiem. Nie ma możliwości wejścia w inny wymiar (optymalizacja kosztów), ale oczy czy istota tego chce czy nie, są wbite w przerażenie. Jak dotąd nieznane Jasnomagii, dziesiątki tysięcy arisolmów wchodzi w skład linii fortyfikacyjnych, oraz wewnętrznych ochron w domach ver'karskich.
"Szpetne Zolmu". Dziwaczny i rzadki, śmiertelnie groźny twór, zbudowany przez Massal który na wyprawie do Stygii miał do czynienia z Hentfey (bajkową Brzydką Księżniczką). "Szpetne Zolmu" oddziałuje na wszystkie zmysły, otacza ofiarę ze wszystkich stron. Jest to konstrukt znacznie bardziej skomplikowany niż zwierciadło - rodzaj niewidzialnej komnaty, utkanej z macek do której trzeba wprowadzić ofiarę. Przejście w inny wymiar nie wymaga kontaktu wzrokowego, lustro odbiera wrażenie strachu wszystkimi zmysłami - dlatego, niewidzialne, jest po prostu "nasuwane" na ofiarę, pochłaniając ją w ułamku chwil. Massal mają ich kilkadziesiąt - po stuleciach ciężkiej pracy.
"Zolmu uzbrojone". Równie rzadka, Zamieciowa do kwadratu wersja. Zwierciadło w którego wnętrzu żyją ukształtowane przez Massal twory, niezależnie od tego co Zolmu odbija... Bardzo mordercze i bardzo skuteczne przeciw każdemu kto sobie roi że Pentra'zolmu nie ma przed nim tajemnic, często żywione i wzmacniane strachem. We wszystkich egzemplarzach te stwory giną razem ze zniszczeniem zwierciadła, uwięzione na śmierć - ALE są już trzy prototypy czegoś nowego. Dwa zwierciadła z których te potworki mogą wychodzić oraz inne, jedna z najgroźniejszych broni ver'karskich w ogóle, w którego wnętrzu magia Massal otwarła vortale wiodące prosto do Błękitowych zbrojowni i punktów przerzutowych. Do takiego Zolmu w kilka chwil można pchnąć dowolną potęgę, łącznie z czerwoną istotą - albo ewakuować ją przed zniszczeniem zwierciadła...
Trochę historiiPo raz pierwszy Erdańczycy natknęli się na nią oblegając Białą Twierdzę. W 602 roku dwa Legiony podeszły pod mury niesławnej warowni Lorda-Horrora, okopały się i przygotowały do długiej walki. Kilka dni później tego wojska już nie było; nad-czułe imperialne hajnomierze nie wychwyciły śladu żadnej większej energii, żadnej bitwy czy rzezi. Siły kontaktowe pozostawały głuche. Erdańczycy zareagowali gwałtownie. Z pominięciem wszelkich Protokołów biskupi-mieczownicy wezwali wsparcia najwyższej Hierarchii - która wymodliła totalną annihilację wszystkiego co żywe lub martwe w radiusie dziesięciu kilometrów od Twierdzy cdn