ArchitekturaJakimi przymiotnikami można ją opisać? Bryły? Monumentalne, zwarte, stonowane i chłodne. Wnętrza? Szaleństwo indywidualności i gust. Rezydencje? Odseparowane, zwrócone do wewnątrz
1), podzielone układy, labirynty. Place i ulice? Służą dumie, chwale i historii, nie istotom po nich przemykającym
2).
Miasta przepełnione sługami, całymi armiami sług, ich rola w społeczeństwie jest w pewnym sensie ważna, jednakże w praktyce są niczym. Nawet otaczająca ich przestrzeń dobitnie przypomina o upodlonej pozycji w hierarchii. Ta sama przestrzeń która daje każdemu do zrozumienia kto jest jej panem - Ver’kar, kruda i hagem. Do siedzib tych istot prowadzą najważniejsze arterie, osie widokowe, portale, łuki triumfalne, wieże. Same aleje są szerokie, często trójtraktowe, trakt centralny przeznaczony jest dla panów i gości, po jego bokach znajdują się rzeźby, pomniki, piedestały, wszystko przynajmniej kilkumetrowe. Dwa trakty po bokach są znacznie węższe, zdominowane z jednej strony przez rzeźby z drugiej mury i portale posiadłości, przemykający po nich słudzy muszą czuć się naprawdę mali w porównaniu z górującą nad nimi architekturą
3).
Jak wyglądają takie miejsca spytacie. Najbardziej klasyczny układ znajduje się w społeczeństwie krudy i to od niego zacznę opis. Pierwszym typowym rozwiązaniem jest wejście na wewnętrzny dziedziniec, stanowią je wysokie mury często spiętrzanych w pylony po bokach portalu – takie działanie podkreśla rangę właściciela, nie każdy ma przywilej stawiania tych dominant
4).
Po przejściu oczom ukazuje się wewnętrzny dziedziniec, po jego bokach, lub w części wejściowej możemy dostrzec małe drzwiczki, to pomieszczenia mieszkalne służby. Architektura tego miejsca i dalszej części rezydencji jest ściśle związana z gustem właściciela, może być bardzo skrajna, posiadać masę zdobień, dekoracji, pastelowych kolorów i przepychu; być prosta, zimna, nieczuła; strzelista, wysoka, zdająca się odrywać od ziemi; pełna fantazja
5).
Z dziedzińca przechodzimy do części sacrum, przeznaczonej tylko dla istot zaproszonych i samego pana. To szereg komnat o przeróżnych funkcjach i niepowtarzalnym układzie, często nazywany labiryntem ze względu na swą komplikację
6). Gdzieś wewnątrz tej gmatwaniny znajduje się serce siedziby, pomieszczenie założone na rzucie pięcioboku foremnego
7). My, jako goście, z pewnością nie będziemy musieli zagłębiać się w labirynt, byłoby to nawet niewskazane, odebrane jako akt wrogości. Korytarz prowadzi nas prosto do sali gościnnej, tutaj gospodaż przyjmie nas na audiencje.
Jest kilka wariacji rezydencji, najważniejsza z nich to rezydencja taremu, czyli właściwie cały zespół rezydencji połączonych dodatkowym dziedzińcem centralnym (znajdującym się za dziedzińcem wejściowym). Opiszę ją w formie rysunkowej

Zdecydowałem się tłumaczyć pewne określenia typowe dla języka mojego środowiska zawodowego (i nie tylko), może są wam znane, może nie, z pewnością nie zaszkodzi ich opisać:
1) Skierowanie do wnętrza oznacza położenie nacisku na środki wyrazu do wewnątrz, nie na zewnątrz obiektu. Mówiąc jaśniej, z zewnątrz bryły wyglądają mało ciekawie, mogą być ładne, harmonijne, są jednak zawsze spokojne, mało urozmaicone, przez co także nudne. Wszystko zmienia się wraz z przekroczeniem progu, dziedzińca, bądź innej linii formalnie dzielącej przestrzeń profanum i sacrum. Uderza w nas różnorodność, siła wyrazu, finezja lub inne środki wywierające wrażenie. Mogą to być zarówno delikatnie rozrzeźbione płaszczyzny korytarzy, gigantyczne założenia parkowe, wysokie wierze stojąca po obu stronach wejścia do serca rezydencji itd.
2) Aż chce się napisać „człowiek tu nie istnieje”. Jest to określenie często negatywne, towarzyszy uczuciu dominacji, niepokoju, nikłego znaczenia, które towarzyszy nam podczas spaceru po Manhattanie gdzie otaczają nas gigantyczne budynki, zdające się walić nam na głowy (iluzja wytwarzana przez niekończący się 3ci zbieg). Tutaj określenie potraktowałem trochę inaczej, miasta ver’karskie przepełnione są historia i dumą, ich ulice bardziej przypominają galerie herosów i wydarzeń niż place czy promenady stworzone dla użytku publicznego.
3) Proporcje alei są bardzo dobrze przemyślane, część centralna pozwala istotom czuć się pewnie, daje im dogodny widok na otaczającą ich przestrzeń; boczne trakty mają w sobie coś z wąskich wysokich tuneli, nigdy nie można być pewnym co czyha na samej górze...
(tutaj będzie rysun)
4) Mury te tworzą pierzeję ulic, gdyby każda posiadłość posiadała pylony, to w efekcie wszystkie stałyby się nieciekawe, równie nieistotne/istotne.
5) Często w przypadku Rann wnętrza te są sztuczne, ostrożne istoty nie mają zamiaru dzielić się z gościem nawet swoimi gustami.
6) Układy i funkcje w prostej linii wynikają z zainteresowań właściciela, jeśli studiuje on magię to będzie posiadał swe biblioteki i laboratoria. Jeśli ćwiczy się w sztukach walki to będzie posiadał dodatkowy ukryty dziedziniec prawdopodobnie w formie Mirdamayi. Najczęściej jednak zainteresowania Ver’kar są bardzo złożone, dlatego należy się spodziewać istnienia obok siebie wszystkich z w/w (i innych) rzeczy.
7) Forma pięcioboku foremnego pochodzi z czasów obrony Mirdamayi. Ver’kar wierzą iż stosowanie jej jest częścią starożytnej magii ochronnej. Tak jak w przypadku różnorakich kręgów, czy ‘świętych ziemi’, pięciobok foremny ma chronić istoty znajdujące się wewnątrz przed penetracją percepcji. Może to być zwykła próba podsłuchu i obserwacji lub tak potężne działania jak magia wizjonerska i chronologia.
Chroniona przestrzeń wcale nie ogarnia całości pomieszczenia, to raczej pewnego rodzaju klosz, parasol, jeśli chcemy go sobie wyobrazić musimy znać wygląd Mirdamayi, miasta stworzonego z pięciu pochylonych gigantycznych słupów stykających się w punkcie centralnym. Przestrzeń chroniona znajduje się pod kopuła stworzoną z owych słupów, jest więc dość niskim stożkiem.
Zazwyczaj w rezydencji znajduje się jedno takie pomieszczenie, większa ich liczba jest niespotykanym udziwnieniem z pograniczu bezsensu. Zwiększanie ich liczby wiąże się z podziałem mocy, osłabianiem ochrony.