Autor Wątek: Ver'kar na Kontynencie. Królestwo Hakar, Emisariusze, Horrory...  (Przeczytany 330 razy)

El Lorror!

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 1680
  • You're so poke-poke!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Ver'kar na Kontynencie. Królestwo Hakar, Emisariusze, Horrory...
« Odpowiedź #15 dnia: Listopad 18, 2009, 11:49:41 pm »
Tytuł nazwa horrorska - Prawdobójca
"To wspaniałe - grać kimś wspaniałym"

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Ver'kar na Kontynencie. Królestwo Hakar, Emisariusze...
« Odpowiedź #16 dnia: Czerwiec 26, 2011, 11:32:24 pm »
Pomysł na konflikt:

W jakiejś jasnomagii pojmano Horrora, w dniu tym i tym ma się odbyć egzekucja. W ten dzień ludzie zbierają się tłumnie i jest ładne przedstawienie - oto zły Horror ma zostać zgładzony ostrzem kata. I tutaj wchodzi sposób działania Kre'magna, pojawiają się w grupie kilkunastu przepaków(to elitarna Kruda, lub nawet Hagem), stawiając jasno warunek - albo puścicie go wolno albo w centrum tego miasta wybuchnie giga-jatka. Zakładam że są w stanie przeniknąć przez systemy jasnomagiczne (choćby zlecieć Raknarą - jak wiemy są doskonale maskowane, poza tym Labirynt etc...). Nawet jeśli miasta strzeże Egr Quota to jest nie wesoło - mogą zabić skazańca, oraz dajmy na to ze stratami własnymi wypędzić najeźdźcę, ale co się stanie z miastem?! Nie wspominając już o ludności która zostałaby wyrżnięta w pierwszych epizodach walki.
I. Mamy więc kryzysową sytuację. Oczywiście zakładamy, że to gracze są odpowiedzialni za bezpieczeństwo miasta i jego mieszkańców: albo jako wybitni żołnierze, albo dowódcy. Nie mają pełnej władzy, ale ich wpływ na sytuację jest potężny.
Pierwsza kwestia: czy to nie jest blef?
Druga kwestia (mała modyfikacja powyższego cytatu): Horrory chcą nie tylko uwolnienia jeńca. Żądają aby zostało to zrobione publicznie, całe miasto ma wiedzieć że kapituluje. Żadne mistyfikacje mające uratować honor miejscowej Nomiki nie wchodzą w grę.

II. No właśnie mistyfikacje! Pamięta ktoś ten fragment?
Klątwa treikraftowa to jedna z gorszych rzeczy jaka może się przydarzyć. Nie bez powodu w minionych tysiącleciach, kiedy Pierworodni wojowali między sobą te konflikty były albo masowymi, błyskawicznymi maskarami albo przedłużającymi się łagodnymi wojenkami. Dość woli, pragnienia maga żeby Esencja zaczęła płynąć - wobec czego alternatywą dla względnego pokoju było tylko jak najszybsze zmiecenie wroga, razem z jego nienawiścią i żądzą zemsty. (...) Z tych też powodów, Erdańczycy walcząc z Pierworodnymi nie biorą jeńców. Te pokazowe egzekucje "horrorskich pułkowników" (ewentualnie oficerów) to przedstawienia na użytek mas; śmiertelni skazańcy są upodabniani do Ver'kar.
Nie dzieje się tak zawsze, ale w tym wypadku z graczami kontaktuje się zdezorientowany szef tajnej straży (czegoś w tym rodzaju), który przekazuje że jeniec jest w rzeczywistości śmiertelnikiem, który ma z Horrorami tyle wspólnego co nic.
Pytanie: czy Horrory o tym wiedzą? A jeśli nawet nie, to czy taka wiedza wpłynie na ich ultimatum?

III. Cały dramatyzm zasadza się na tym, że dla obu stron przestają się liczyć realia. Nomika chciała skazać oszusta, Ver'kar są gotowe poświęcić sporo czerni żeby pokazać że nawet taka maskarada nikomu nie ujdzie bezkarnie. W takiej sytuacji obie strony są zakleszczone, może być tylko jeden zwycięzca. Prestiż i jeszcze raz prestiż! A w tle miasto i masa potencjalnych ofiar.
Można założyć, że jeśli Nomika się nie ugnie, Ver'kar nie zdołają zniszczyć całego miasta. Niewątpliwie jednak zadadzą krwawe ciosy. Pytanie czy graczy stać na poświęcenie pewnej liczby ludzi dla utrzymania własnego statusu? Kapitulacja osłabi autorytet Nomiki i zapewne zagrozi ich pozycji. Z drugiej strony - czy stać ich na poświęcenie choćby jednego życia?

IIII. Zaraz, zaraz. Jeśli skazaniec jest 'fałszywy', to może Horrory również nie są tym za kogo się podają? Może to jakaś bezczelna, potężna banda (drużyna?) która chce odbić swojego kompana/ wroga/ informatora? Jak zdobyć pewność co do ich tożsamości? Kim naprawdę jest skazaniec? Jeśli wrogom chodzi np o jakiś przedmiot który on posiada, to czy nie dałoby się go przechwycić? No dobrze, ale w takim razie skąd warunek otwartej kapitulacji? Przecież miasto poddałoby się znacznie łatwiej, gdyby wszyscy jego mieszkańcy nie musieli być o tym informowani. Może ktoś z drużyny chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, zemścić się na Nomice miasta i uwolnić skazańca? Chwila moment, czyżby w szeregach przeciwników pojawił się wyłom? Więc tylko jej/ jemu chodzi o otwartą kapitulację; czy nie możemy się dogadać na trochę innych warunkach?
Gracze opanowują sytuację, rozeznają się kto i gdzie stoi. Czas dołożyć do ognia!

V. Na scenie pojawiają się Horrory, tym razem prawziwe. Zwyczajnie, nie spodobało im się że ktoś (całkiem dużo ktosiów) wygrywa swoje interesy jeżdżąc na ich kariosferze. Jak dokładnie będą postępować to zależy głównie od ich Rodu. Kre'magna i Agaro mogą zacząć jatkę mieszkańców, a Bodlar zażąda wydania winnych maskarady z jednej i drugiej strony. (O tyle ciekawe, że gracze raczej bez problemu zgodzą się na 'wydanie' drużyny - problem pojawi się kiedy będzie trzeba znaleźć winnego we własnych szeregach). Ran... nie mam pojęcia co zrobi Ran.

Przyprawy (dorzucać do smaku):
IV. Z graczami kontaktuje się przedstawiciel radykalnego stronnictwa. Gość CHCE żeby doszło do walki - w następstwie dojdzie do eksplozji radykalnych nastrojów, które zamierza wyzyskać jego partia. Może dojść do pogromu Pierworodnych, albo nawet przyjęcia Herezji. Gracze mają zareagować twardo, zgładzić skazańca i tyle Horrorów ile się da, oraz (oczywiście) ochronić jak najwięcej ludzi. Na pewno spotkają ich pretensje za taką decyzję, ale tutaj wkracza nasz polityk. Oferuje ochronę, może jakieś przyjemne wakacje, złoto, a po powrocie wyższe stanowiska.

V. W mieście przebywają Pierworodni innych ras. Może odpowiedzieć ogniem na ogień? Wy zabijecie śmiertelnika, my Pierworodnego? A co jeśli do graczy zgłosi się jakiś Vid/ Tanelf/ Jessyta który żyje w mieście już długi czas i nie chce widzieć jak jest niszczone? Zadeklaruje że tutejsi Pierworodni nie godzą się z atakiem na cywilów i są gotowi pośredniczyć w mediacjach. Nie będzie już tak łatwo traktować ich jako "obcej, odmiennej, być może wrogiej mniejszości"...

VI. W mieście przebywa również erdański krzyżowiec, który doradzi... ulec żądaniom Horrorów. Z jednej strony zdziwienie dla graczy którzy zakodowali sobie stereotyp bezlitosnego, bezwzględnego Erdańczyka - facet może naprawdę nie chcieć tylu śmierci. Z drugiej strony za taką postawą może kryć się coś więcej. Kapitulacja osłabi autorytet Nomiki, miasto na pewno zacznie szukać nowych, lepszych sposobów obrony. Erdańczycy z radością zaoferują swoje wsparcie. Jest to trochę makiaweliczne, ale warto pamiętać, że w interesie Imperium leżałaby raczej eskalacja konfliktu - troska tego Erdańczyka jest więc autentyczna.
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 27, 2011, 12:21:26 am wysłana przez Bollomaster »