Merhil Khuzma
"Najwyższe" Szczyty, znane również jako "Błękitne" gdyż pochodzą z Innego. Stanowiły niegdyś horyzont Keleha Demiurga, stworzył on tam swój "idealny świat". Przepiękne pasma gór których wierzchołki były daleko daleko ponad chmurami. Były krainą piękna i spokoju, odrealnionym 'rajem', który nie znał ani głodu, ani zimna, ani gwałtownych wiatrów. Mawia się iż śnieg był miękki i miły jak puch, nie posiadał także temperatury.
Wraz z pojawieniem się
Kasty Szmer, Padevan oraz
Blaro wszystko uległo zmianie. Rozpoczęła się seria dziwnych wydarzeń które ostatecznie doprowadziły do jednego z najgorszych możliwych kataklizmów. Fiolet na którym znajdował się horyzont roztrzaskał się, pękł lub przepuścił błękitną materię
1), kraina błękitu z impetem uderzyła w czerwień, w powierzchnię ziemi prawdziwej, wprost w ziemie zwane Avadorem. Wg legendy nikt nie przeżył owego katalizmu, ani lud błękitu, ani ludy czerwieni znajdujące się w pobliżu uderzenia, także Keleh stwórca i pan domeny. Z niezrozumiałego powodu formy gór nie skruszyły się, nie spłaszczyły nie wgniotły w ziemię
2). Zachowały swój dawny wygląd, ale nie wszystko pozostało takie jak w innym, temperatury były niskie, wiatr przewalający się przez góry zabójczy, śnieg... Śnieg nie istniał, szczyty znajdowały się ponad chmurami, skąd miałby znaleźć tam się śnieg? Zamiast niego ziemię zaczęły obrastać warstwy szronu i lodu. Tylko jedno miejsce przypominało dawne piękno tej krainy, góra Kaize miasto centralne unicestwionej utopi. Na tych spokojnych ziemiach do teraz leży Puchowy Śnieg, materia błękitna na stałe wpisała się w czerwień.
Zaraz po kataklizmie opisane Kasty pojawiły się na stokach gór, budując wewnątrz i na zewnątrz pierwsze surowe forty. Następnie używając dziwacznego czarnoksięstwa rozpostarły magiczne bariery chroniące ich siedziby przed zabójczym wiatrem i chłodem. Wreszcie zwieńczeniem połączonych wysiłków trzech kast stała się Mythia - część tych krain wolna całkowicie od zabójczych żywiołów. W jej obrębie powstała smukła i zdawałoby się krucha architektura - symbol potęgi, lub może pychy? Jej delikatność tworzy silny kontrast z otoczeniem, a jeszcze bardziej z podróżą jaką trzeba przeżyć by się tam dostać. Klasyczne metody, takie jak marsz czy wspinaczka zdają się być... szalone, obłąkane. Nawet członkowie kast nie podróżują takimi metodami, specjalizując się w budowie statków powietrznych.
Z najważniejszych miast tego przedziwnego Królestwa istnieją ukształtowane pierwotną magią "tunele astralne"
3) do ziem Kast znajdujących się w Azer'Zert.
1) Podczas przebicia fioletu część nieba runęła w czerwień niszcząc ziemie otaczające Merhil Khuzma. Obecnie stanowią one przejścia istnienia w nicość (anty-energię).
Same Merhil Khuzma są tak wysokie że disops dociera tam w bardzo niewielkich ilościach, stąd mogły zostać zamieszkane.
2) Najbardziej rozsądna z teorii mówi o sile pragnień Keleha Demiurga. Był całkowicie bezsilny gdy jego "piękny" świat ulegał zagładzie, mógł tylko obserwować, zrozpaczony nie pragnął niczego bardziej niż ocalenia choć części swego największego marzenia.
3) Jest to mistrzostwo
Teven, jednej z kast zamieszkujących
Azer'Zert, prawdopodobnie zdobyte na bazie wymiany z jakąś przedziwną mocą, podejrzewa się tutaj odłamek kryształu Rigaz-Radin (choć myślę że ta teoria - mimo swoich oczywistych powiązań z Verasqiulem czy Zerkhantarem, jest błędna, stanowi ona przykład pewnego pójścia na łatwiznę). Na jego bazie potrafią oni wybudować tunele astralne, pewnym jest iż moc ta ma jakieś ograniczenia, obecnie są one jednak nieznane istotom spoza kasty.
Azer'Zert
Najbardziej zdewastowana część Avadoru, gdzie materia została rozerwana wraz z pewnymi Prawami. Przedziwne latające wyspy unoszą się nad ziemią, z której czasem wyziera prawdziwa pustka (nie koniecznie otchłań, myślę raczej o świecie odwróconym, antyżywiołów lub czymś zbliżonym). Niektóre z nich znajdują się w nieustannym ruchu, powoli obracając się wokół epicentrum Bitwy Kresu Mocy. Tutaj kilka z kast zdecydowało się wznieść swoją cywilizację, świadomie wystawiając się na działanie disopsu. Energia ta niszczy ich ciała, spowalnia jednak działanie klątwy[także ją niszczy?]. Czasami zdarza się tak że zabija ich szybciej niż przekleństwo Bogów.
Tutaj mam pewien patent co mogłoby się dziać z nimi po śmierci, konkretniej przymierze z jakimś bobciem i reinkarnację, wydaje mi się jednak że to byłaby przesada, pierworodni muszą być gnębieni, a to byłoby doskonałym obejściem klątwy. Z drugiej strony reinkarnacja mogłaby być bardziej losowa, lub istnieć od niedawna, wreszcie mogła by się tyczyć tylko kilkudziesięciu istot które zamieniły coś na ten dar. W przypadku tej rasy wydarzenia mogą być całkowicie błękitne.