Autor Wątek: Piktowie, Piktowie!  (Przeczytany 457 razy)

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Piktowie, Piktowie!
« dnia: Sierpień 19, 2009, 12:33:02 am »
Piktowie, Pierworodni Eonów Potęgi


Polowanie, POSZUKIWANIE jest esencją Pierworodnej rasy Piktów, korzeniem z którego wyrastają dziesiątki drzew - przejawów ich natury.
Przez większość czasu, Piktowie śpią podobnie do Krasnoludów, bez snów i majaków, blisko prawdziwej ziemi, w czarnej otchłani nieświadomości. Jest to okres oczekiwania i gromadzenia sił, kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt lat póki blask Gwiazd, ustawienie planet, żywioły świata nie dadzą znać że oto zbliża się pora polowania, unikalna chwila kiedy równiny i ostępy Błękitu skuwa surowa zima. Piktowie łączą się w myśliwskie drużyny, dopełniają ostatnich obrzędów i zasypiają - pozornie niczym śmiertelnicy; bezwładne Ciała pozostają na czerwonej ziemi, a Umysły wędrują za mur nieba, na obszary marzeń. Lecz ich śnienie jest Inne, jest ich błękitowym, pierworodnym dziedzictwem; nazywają je Arxa Here, WIELKIE ŁOWY.
Watahy myśliwych i łowczyń stają na ośnieżonych polach, pod czarnymi, rozedrganymi od zórz niebami; panuje cisza, nawet bajkowe wichry milczą skute lodem, Piktowie oddychają bezgłośnie a ich oczy, zmysły badają mroźną przestrzeń, drapieżnie szukając śladów Zwierzyny. I oto ruszają, spokojnie i w skupieniu, prócz spiżowych obręczy na szyjach - nadzy, ściskając bronie z kwarcu, obwieszeni bazaltowymi amuletami, maszerują otoczeni bladoniebieskim światłem czystej esencji, z pociemniałymi twarzami. A kiedy trop staje się gorący zaczynają obławę, bez słów, bez gestów przechodzą na pozycje, kilkanaście istot działających niczym jedno, doskonale zharmonizowane ciało i - zrywają się do Biegu, błękitnego biegu który jest euforią i który nie zna znużenia - wypadają zza grzbietów wzgórz, skaczą z tysiącstopowych urwisk, ze wszystkich stron wprost na swój Cel, ZWIERZĘ-KTÓRE-JEST-MOCĄ. Czerwony jak pożar kozioł trzygłowy; wieloskrzydły ptak czarniejszy od Nocy; człowiek biały niczym upiór - wygląd Mocy różny, lecz zawsze są wielkie, potężne, nadludzko sprawne, zdolne skakać po grzbietach wzgórz, biec poprzez niebo, uderzeniem rogów czy dłoni otworzyć ciało śmiałka. Ale Piktowie mają za sobą lata ćwiczeń, potęgę swych snów, mistyczne osłony, bronie i pułapki, mogą zawalczyć i mogą zwyciężać. Okryci potem, sczerniali ze zmęczenia, na skraju jawy, otaczają kręgami martwe kolosy i tnąc kwarcowymi nożami sprawiają ich cielska. Każdy bierze ile tylko zdolny udźwignąć, objąć rękoma, utrzymać nad ziemią, w kolejności według swych zasług - a tak wielka jest esencja ich myślistwa i współdziałania, że wszyscy czują to samo. Zdarzają się oczywiście Piktowie na tyle hardzi czy dumni żeby kwestionować ten porządek, już na prawdziwej ziemi, zazwyczaj ostrzem miecza, brutalną siłą. Wiele tu znaczy sama Moc, czy raczej umiejętności łowców pozwalające wytropić i powalić zdobycz dość wielką; bywa, że myśliwi zostawiają górę łupu którego już nie mogli podjąć - bywa, że wielu odchodzi z pustymi rękoma od miejsca gdzie śnieg rozdeptały dziesiątki kroków, gdzie padło Zwierzę.
Im bliżej końca Łowów, tym rzeczywistość twardsza, ostrzejsza; zrywa się szronisty wiatr, mróz wkrada w kości, stopy krzepną zanurzone w śniegu, ramiona niemal płaczą pod swoim brzmieniem - aż w końcu Piktowie się budzą, kilka zaledwie uderzeń serca od chwili zaśnięcia, skostniali, strudzeni przy huczących ogniskach. Dłonie mają puste, ale Moc którą zdobyli wypełnia teraz ich wnętrza, pali się w oczach, ożywia umysły.
Tej siły nie zmierzą hajnomierze, to jakaś Dziczowa właściwość, błękitowy prąd zamykany w czerwonych ciałach. Wielu sądzi, że Piktowie pożądają jej tak gorąco dla wzmożenia swych naturalnych magii, na czele ze sztuką splatania żywiołów; wiadomo też że wyostrza wzrok i przydaje mocy woli. To ostatnie wynika chyba jednak z esencji zwycięstwa, a prawdziwy cel Piktów leży gdzieś indziej, poza tymi światami, gdzie dokładnie sami nie wiedzą. To właśnie jest istota ich Poszukiwania, Polowania-na-Moc: zdobyć jej graniczną ilość, dościgać, zabijać i gromadzić aż nie poruszy się w Pikcie duch. Ci, którzy zdołali osiągnąć ten abstrakcyjny pułap, odpowiadając na wezwanie zewnętrznego zewu zbierają się - zdolni przewędrować pół Kontynentu - w gano, drużyny pragnienia i razem wyruszają w swoją ostatnią na prawdziwej ziemi podróż: z czerwonego świata w Dal. Znikają na zawsze i bez śladu, zostawiając za sobą białe cienie które do tej pory tak nieustępliwie parły ich tropem - to są złowrodzy, śmiertelnie groźni myśliwi myśliwych, bestie z Lamentu. Teraz Piktowie wyzwalają się ostatecznie spod jarzma Woli Sidardu i - być może - łączą poza Firmamentem ze swymi Eonnicznymi twórcami...

Piktowie powiadają, że nałożono na nich DWIE KLĄTWY - lecz Pierwsza została przełamana i zniesiona Mocą ich Stwórców, a postać i prawa Drugiej uległy wypaczeniu, spektakularny przykład potęgi Enneji. W efekcie, według powszechnego mniemania Piktowie, obok Jessytów oraz kilku nieistniejących już ras zajmują miejsce ludów, które zostały przez Sidard pominięte czy wręcz zapomniane. Jest w tym ziarno prawdy; każdy Pikt, jeśli zechce i odpowiednio pokieruje swoim losem może trwać jako istota nieśmiertelna, zagrożona "jedynie" przez gwałtowne i zaskakujące siły świata, zdolna do nieskończonego rozwoju. Ale piktyjska Klątwa, podobnie jak większość pozostałych, dotyka samego rdzenia natury rasy - Pikt może odwrócić się od ciemności, uniknąć zabójczego niebezpieczeństwa jednak w ten sposób zaprzeczy samemu sobie, swemu najżarliwszemu pragnieniu: ekstazie Wielkich Łowów i odnalezieniu tego, co kryje się poza granicą świata.
Dlatego większość Piktów decyduje się stawić czoła związującej ich z czerwienią Woli Synów. Wstępują w Błękit i Śnią, ryzykując spotkanie z białymi bestiami zwanymi VIMORE lub VYMORE - te upiorne pseudo-ogary, monstrualne hybrydy psów i ptaków są osobliwymi manifestacjami Drugiej Klątwy Piktów. Niestrudzenie przebiegają bezkresy Błękitu, lecz tak długo jak Pikt nie Śni - nie są w stanie znaleźć jego tropu; im więcej Wielkich Łowów ma za sobą Pierworodny, tym łatwiejsze zadanie Vimore. W końcu dochodzi do spotkania: samotny, pogrążony w Mythali myśliwy - lub cała kohorta - staje twarzą w twarz z bestią. Pikt wciąż jeszcze może się obronić: przywołując na pomoc całą swoją sztukę próbuje się wymknąć. Walki imają się tylko szaleńcy - albo bohaterki osłaniające uciekających towarzyszy: nigdy w dziejach żadnemu Piktowi, choćby najświetniejszym kwarcowym ostrzem nie udało się zabić ani jednego Vimore. Nawet jeśli Łowcy przebudzili się bezpieczni, nietknięci, konfrontacja ma fatalne następstwo: od teraz Vimore będą ich nękać podczas każdych Łowów, nieznużenie, nieubłaganie i aż do skutku wybiegając zza pagórów lub czając się w lasach. I jeszcze jedno: owe bestie równie dobrze mogą polować pojedynczo, w kilka sztuk, lub - w potężnych, kilkudziesięcioliczbowych watahach; szczęśliwie, to ostatnie najrzadziej. Wydaje się, że posiadają rodzaj zbiorowej jaźni, świadomość roju: przeciętnych Piktów tropią pojedyncze sztuki, ale Mistrzów Myślistwa, szybkich niczym myśl, bardziej giętkich i wytrzymalszych niż trzcina, zdolnych wymykać się nawet dziewięciu Vimore - tych śmiałków ścigają tuziny doskonale współpracujących potworów.
Vymore nie uśmiercają pokonanych Piktów: krwawiący z mnóstwa większych i mniejszych ran, sczerniali ze znużenia i strachu, bezbronni, są chwytani w uścisk koszmarnych, ptasich mord i niesieni niczym ogłupiałe szczeniaki. Długo, długo biegnie Vimore ze swym brzemieniem - jeśli wierzyć Legendzie, tylko jednej istocie udało się prześledzić ową drogę; wszystko, co zapamiętują Piktowie to otępiający ciąg piekielnych wizji i krajobrazów. Cel stanowi, położony w Błękicie lub czerwieni - nikt nie wie - LAMENT. Kolosalny szczyt, monumentalna góra porośnięta ohydną trawą, błoną bladej jak śmierć pleśni, piętrząca się w czarnej, nienazwanej krainie. Od podnóża wzwyż, w stronę nieoglądalnego szczytu pną się legiony cieni i Piktowie twierdzą, że są to dusze Pierworodnych którzy umarli, pochodzących nie tylko z ich rasy, lecz ze wszystkich jakie istnieją. W milczeniu albo szepcząc niemal bezgłośnie, idą bez oporu, jak skazańcy do kata przed którym - wiedzą - nie ma ucieczki. Ostateczny koniec czeka nad ich głowami, ale nie słyszano o nikim kto miałby dość siły, odwagi, wyobraźni czy desperacji by oderwać, podnieść wzrok od swych stóp w stronę nieba. Jeśli "Sidard" jest miejscem, to leży właśnie na szczycie Lamentu.
Vymore wypuszcza Pikta u podnóża góry i oto Pierworodny musi się zdecydować: albo przyjmie swój los, swoją klęskę i - pogrążony w rozpaczy lub uniesiony honorem - ruszy w ostatnią drogę, albo... odwróci się od grozy Lamentu, wybierze życie oraz - Vymore. Gdy to uczyni, bestia wstępuje w jego ciało, umysł i duszę, przyczaja wewnątrz istoty: Pierworodny budzi się na prawdziwej ziemi, nietknięty, w żaden sposób nie odmieniony, jak gdyby nic się nie stało. W rzeczywistości jest złamany, jego duma, honor, wspólnota z własnym ludem przegrały z pragnieniem przetrwania za wszelką cenę - jest tym gorzej bo wybierając znał ją doskonale. Zawsze gdy weźmie udział w Łowach i okoliczności, szanse są sprzyjające, Vimore wyłoni się z niego, w jednej ułamkowej chwili, stając wśród zaskoczonych myśliwych. Mało który Pikt jest zdolny zareagować dość szybko, tym bardziej że bestie działają naprawdę przemyślanie, uderzając w krytycznych momentach; cenią też sobie swoje "kryjówki" i nie rzucają się bezmyślnie na kilkunastu łowców - chyba że połowa nosi w sobie sprzymierzeńców... Takich skalanych Piktów zwie się VYMORGIN i własna rasa traktuje ich niczym najgorszy Pomiot.
Vimore steruje poczynaniami Vymorgina zadając mu koszmarny ból. Potrafi również perfidnie manipulować strachem przed odkryciem, wstydem i samo-pogardą z dokonanego wyboru. Dlatego Vymorgin nie tylko wykorzystują, ale również tworzą odpowiednie sytuacje, zastawiając szatańskie pułapki na członkinie własnej rasy. Mogą się rozpoznawać także na prawdziwej ziemi, co pozwala im na przeprowadzanie jeszcze bardziej złożonych intryg; wspierają ich tutaj pokrętne i brutalne moce samych Vimore (zdolnych na przykład do występowania z ciała przeklętego Pikta). Większość stawiających opór, próbujących pokutować Vymorgin jest ostatecznie zabijana (właśnie od nich pochodzi wiedza o Lamencie); pozostają ci, którzy w zamian za spokój, brak męczarni, co jakiś czas oddają się Vimore w sobie. Po ukończeniu plugawych misji mogą robić co zechcą, z gorzko-błogą świadomością, że tak długo jak zachowają życie, Klątwa im niestraszna.
Piktowie bardzo dobrze znają Vymorgin: zaraz po wyzwaniu Wielkich Łowów jest to druga sprawa na której skupia się ich Esencja. Pikt może polować samotnie, ale żaden, nawet najlepszy łowca nie osiągnie tych rezultatów co dobrana, mocna kohorta; trudno też spędzać życie jak eremita, bez kontaktów z resztą własnej rasy. Mimo wszystko, z tym jeszcze można sobie poradzić: serce vymorgińskiego zagrożenia bije gdzie indziej. Jeśli wśród gano szykującego się do finalnego kroku, wędrówki poza świat, znajdzie się Vymorgin - to wszyscy jego członkowie przepadają, bez szansy na ucieczkę zostają ściągnięci pod Lament. Najgorszy możliwy los, nieodwołalna klęska pod sam koniec drogi. Dlatego też Piktowie wypracowali wiele metod i sztuk wzajemnego poznawania - cierń w boku i groźba dla każdego, nawet najlepiej zamaskowanego Vymorgina.
Pierwszym i podstawowym są OPOWIEŚCI, szczegółowe relacje z przebiegu Łowów, z własnych dokonań, w których wielki nacisk kładzie się na potwierdzenie z zewnątrz - powoływanie się na świadków-towarzyszy, ich imiona i własne historie. Większość Piktów zna mnóstwo innych, ze słyszenia i osobiście, oraz stara się gromadzić jak najwięcej wiedzy na temat ich poczynań. "Kiedy wprawiałem się w tropieniu z Olweną z Nirn Airc... Jak nazywa się jej ojciec? Konor Baiugal. Nie, nie sięgaj po broń, oczywiście wiem, że pięćdziesiąt cztery lata temu Konora zabił biały odyniec w Mornholcie, kieł wszedł między czwarte i piąte żebro, nieszczęśnik zginął na miejscu. Coś jeszcze? Ależ oczywiście, resztką sił zerwał swój kwarcowy naszyjnik i podał go Czerwonemu Maudowi, aby ten przekazał go Olwenie. Czy mogę dostać coś do picia? Nie jestem vymorginem. Tak, wracając do Olweny..." I tak dalej, i tak dalej. Bardzo zagmatwane, do tego stopnia że samym Piktom zdarza się gubić. Na szczęście są też inne sposoby.
MALOWANIE - któremu rasa zwadzięcza swe imię - przedstawianie przebiegu Łowów w prostych, trójbarwnych lecz pełnych ekspresji wizerunkach jest trochę bardziej abstrakcyjne. Piktowie wierzą, że na skalnej ścianie kłamstwo Vymorgina będzie jaskrawo widoczne - brak, poszarpanie natchnionej, euforycznej wizji, drżenie ręki, wahanie w kluczowym momencie rysunku. Pochodną tego sposobu jest tworzenie TRADIKE, trójbarwnych, osobistych sztandarów (wyglądających jak chorągwie z feudalnej Japonii) pokrytych zawiłymi znakami, niby-runami, symbolami przeżytych trudów, zwycięstw i Łowów. Tutaj również podpadają rytualne NIEBIESKIE MASKI, malowane na twarzach lub całym ciele na chwile przed Snem - rozpoczęciem Łowów; wiele jest piktyjskich opowieści w których właśnie w tym dramtycznym momencie myśliwi rozpoznają Vymorgina.
Ostatnim, na razie, pomysłem jest MIMNEMONA, czyli rysowanie mistycznych spirali w piasku, popiele lub nawet na wodzie. Niektórzy twierdzą, że sam ruch, jakaś jego dziwaczna, ohydna cecha zdradza Vymorgyna, inni uważają, że poprawną Mimnemonę można wykreślić tylko gdy "porzuci się samego siebie", swoją świadomą wolę, kiedy odsłoni się naga prawda o Pikcie. (Przypomina to trochę nasze wnioskowanie na podstawie efektów swobodnego, bezmyślnego pisania). Jest wiele, bardzo wiele innych metod; żadna nie dzierży prymatu skuteczności, niemal wszystko zależy od sytuacji, od Pikta, od prestiżu, zaufania jakim jest obdarzany; BOLGAN, "Tymi-co-przeszywają", nazywa się nielicznych, którzy przez dekady sprawdzili się jako demaskatorzy Vymorginów.
Zew Wielkich Łowów i przestrzeni Na Zewnątrz jest potężny, trudny i bolesny do odparcia. Dlatego Piktowie, mimo grozy Lamentu i niebezpieczeństwa Vymorginów, chociaż nie tworzą narodu żyją w poczuciu jakiej-takiej jedności, wspólnoty przeznaczenia. Uczeń, aby się rozwinąć potrzebuje Mistrza, Łowca chcący powalić kolosalną Moc musi zgromadzić Kohortę; Poszukiwacz niecierpliwiący się na progu świata nie wyruszy bez reszty swego Gano. Pomimo różnorodności postaw i mocy Sidardu, natura Piktów pozostała jednolita i większość z nich pragnie ją realizować.
« Ostatnia zmiana: Sierpień 14, 2010, 09:05:54 am wysłana przez Bollomaster »

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Piktowie, Piktowie!
« Odpowiedź #1 dnia: Sierpień 29, 2009, 12:11:29 am »
Ciekawe. Jak opowiadałeś, myślałam, że mówiłeś "wYmorginów" i wydawało mi się to lepszą nazwą. Jak coś przepoczwarzonego, wYkorzystanego.

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Piktowie, Piktowie!
« Odpowiedź #2 dnia: Sierpień 29, 2009, 12:18:54 am »
Heh, mówiłem ktulowcom, że z tymi mackami to tylko kłopot...

Fajny motyw, już zmieniam na twoją wersyę.

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Piktowie, Piktowie!
« Odpowiedź #3 dnia: Wrzesień 10, 2009, 10:43:52 pm »
Imiona dla Piktów, męskie/żeńskie: Kolum, Klud, Mahsen, Kormak, Dermot, Fergus, Lug, Turch, Krom, Angus, Gwyddon, Bran, Conn, Njall, Kunedda; Gwenvryn, Branwen, Brigit, Greinne, Maha, Etain, Rianna, Fedelm,
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

El Lorror!

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 1680
  • You're so poke-poke!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Piktowie, Piktowie!
« Odpowiedź #4 dnia: Wrzesień 11, 2009, 02:16:27 am »
Trochę offtop ale zastanawia mnie to: dlaczego nigdy nie używamy polskich imion? W anglojęzycznych światach fantasy często możemy spotkać Krzysztofa czy Katarzynę, Roland też świetnie pasuje (Krzyżacy) idąc dalej, Jagienka, Maciek (Maćko) itd. Ostatnio grając w M&B zastanawiałem się po jakiego grzyba wymyślają tam trudne do zapamiętania i absurdalne imiona, Marnid, Borcha, Lezalit to akurat te z prostszych bo trudniejszych po prostu nie mogę zapamiętać (Baheschtur wtf?! Lub zestawy imion różniących się tylko e/a/o makabra :/) (!).

Idąc dalej i zachodząc gdzie indziej :P. Wymyślenie zestawu imion (15 + 15) dla jakiejś nacji byłoby ciekawe z punktu gedasfery i tworzenia się języków w ogóle, wreszcie moglibyśmy uwzględnić nazwiska - które prawie nie występują w SOAPie. Wydaje mi się że Pitktowie mogą mieć nazwiska, a imiona są już prawie wymyślone (post wyżej). Choć jeśli Aniu to nie przeszkadza, bym pozmieniał je trochę na bardziej jasnomagiczne (większość jest spoko).
"To wspaniałe - grać kimś wspaniałym"

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Piktowie, Piktowie!
« Odpowiedź #5 dnia: Wrzesień 11, 2009, 10:56:28 am »
Wrzuciłam te imiona tylko dla tego, że Bokken zasugerował uzywanie nazw walijskich i irlandzkich, tyle że trochę przerobionych (Kuluh - wal. Cwlwch). Uważam że to świetny pomysł, bo, przynajmniej dla mnie, te imiona pasują do Piktów jak ulał (zapomniałam dodać Kasywelauna;) - kojarzą się (według mnie) z lasami, polowaniem, wojną, ucztami przy ogniu ze skwierczącą pieczenią na środku stołu, pojedynkami u brodu rzeki... Co do nazwisk to można się zastanowić z jakiego powodu tak naprawde ich używamy; ponieważ w Polsce Anna to najbardziej popularne imię, bez nazwiska nie dałoby się zidentyfikować Anny której akurat szukasz. Zgadzam się że prawdopodobnie większość kultur/państw bedzie mieć własną gedasferę, więc imiona powinny się powtarzać (Lintra, Kelvyn), i ludzie powinni, zazywczaj, nosić nazwiska (więcej nazw do zapamiętania). Ale chyba w jakimś stopniu to już jest wprowadzone (nazwy rodów). A co do Piktów, to sądzę, że nie powinni mieć nazwisk - raczej przydomki. Tak jakby każdy Pikt w momencie narodzin był pusta kartą i musiał ją zapisać swoimi czynami na łowach. Piktowie mogliby się spotykać każdej 'zimy'(1) na czymś w rodzaju tingu, gdzie wymieniali by swoje osiągnięcia, lub używali mimnemony aby ich czyny zostały zapamiętane.

Co to znaczy bardziej jasnomagiczne?;)

Nie wiem jak innym, ale mi polskie imiona po prstu nie leżą. Nie brzmią właściwie, źle się kojarzą (zazwyczaj polskie imiona dostają chłopi i wiejscy prostaczkowie;) przykra sprawa że rodzimy folklor nie jest zbyt urzekający, ale nic się na to nie da poradzić. (Cała rzesza imion niby polskich, ale tak naprawdę obcego pochodzenia jest jak najbardziej na miejscu - Edmund, Robert, Wilhelm, Wiktor, Anna, Bianka)

(1)'Zima' dla Piktów mogłaby być stanem Błekitu który tylko oni w pełni postrzegają. Tak jak na prawdziwej ziemi liście opadają z drzew, zwierzęta zapadają w sen, natura zamiera - tak w Błekicie co jakiś czas nadchodzi okres senności, spowolnienia, zimna. Jest top stan bardziej metaforyczny niż prawdziwy (Błękit nie staje się chłodniejszy), ale dla Piktów zima jest czasem wytchnienia od wielkich łowów, okazją do porzucenia samotniczego trybu życia i krótkotrwałego zjednoczenia z braćmi i siostrami. Według czasu Prawdziwej Ziemi 'błękitowa zima' zdarza się nieregularnie - raz na sześć, dziesięć, dwanaście lat - ten okres może byc znaczenie dłuższy (lub krótszy - to w końcu Błękit).
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

El Lorror!

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 1680
  • You're so poke-poke!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Piktowie, Piktowie!
« Odpowiedź #6 dnia: Wrzesień 11, 2009, 04:28:02 pm »
Cytuj
Co to znaczy bardziej jasnomagiczne?;)
- mam tu na myśli zestaw głosek, może sylab, zbliżony w brzmieniu do polskiego, lub w ogóle łatwo wpadający w ucho. Pewne imiona w fantasy są tak fantastyczne że nikt nie ma wątpliwości co do ich fikcyjnego pochodzenia (nikt zastanawiający się przez tydzień nad imieniem dla swojego dzieciaka by takiego nie nadał np.). Wg mnie to wada - duża.

Cytuj
Nie wiem jak innym, ale mi polskie imiona po prstu nie leżą. Nie brzmią właściwie, źle się kojarzą (zazwyczaj polskie imiona dostają chłopi i wiejscy prostaczkowie;) przykra sprawa że rodzimy folklor nie jest zbyt urzekający, ale nic się na to nie da poradzić. (Cała rzesza imion niby polskich, ale tak naprawdę obcego pochodzenia jest jak najbardziej na miejscu - Edmund, Robert, Wilhelm, Wiktor, Anna, Bianka)
Hmm to już zależy co mamy na myśli, Bogumiła czy Bogusławy (FE!) to ja nie chce, większość popularnych obecnie imion nie pochodzi z naszego kraju, moje tak samo (Marcin, Martin, wojownik rzymskiego Marsa - boga wojny), ciężko byłoby wrzucić większość polskich imion, ale po jakiś modyfikacjach - dałoby radę - przynajmniej mam taką nadzieję xD

Ciekawym zabiegiem byłoby np stworzenie trzonu z kilku naprawdę dobrze wymyślonych imin i zrobienie z nich wariacji np dla Hal'rua, Kalanei, Aquiloni, Imperium Erdańskiego, Maddox, etc. Oddzielnie zrobić imiona dla elfów (Riodarin to elfickie np), Krasnoludów, uh największy problem z imionami pierworodnych bo co kraj to obyczaj. Dla Ver'kar i Tanelfów... ci pierwsi musieliby mieć własne (może tam się wymyśla dla każdego inne? ;/ blee) Tanelfowie raczej nie mieliby naleciałości, bardziej ich w widzę jako element który wytwarza je do innych języków (np część imion może mieć swoje tradycje w legendzie).
Związki między imionami w różnych nacjach określają wpływy i okręgi kulturowe, nie mogą być (stety lub nie) przyporządkowane losowo.
"To wspaniałe - grać kimś wspaniałym"

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Piktowie, Piktowie!
« Odpowiedź #7 dnia: Wrzesień 12, 2009, 12:49:35 am »
Cytuj
Trochę offtop ale zastanawia mnie to: dlaczego nigdy nie używamy polskich imion?
Częściowa odpowiedź:
http://soap.kasiotfur.com/index.php?topic=153.msg2517#msg2517 (Krasnoludowie)
http://soap.kasiotfur.com/index.php?topic=86.msg225#msg225 (Małgoretanie)

Wydaje mi się ze cała rzecz polega na robieniu tego z głową. Np. mam pomysł że Karajowie, lud starożytnego pochodzenia, i konserwatywni Aldorczycy mieliby pewne naleciałości słowiańskie (mnie np. Bogumił się podoba).

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Piktowie, Piktowie!
« Odpowiedź #8 dnia: Wrzesień 12, 2009, 01:12:50 am »
Piktowie na Wschodzie

Oto oni! Przedwieczny lud z dawnej epoki, starożytny, jakże odległy od naszego Czasu! Tysiąclecia przepłynęły zielonymi strugami, zmieniły się ludy i lądy, wypaczyła pamięć, wygasły wojny, jasnomagie sięgnęły Gwiazd - ale Piktowie trwają wciąż tacy sami, wierni swym tradycjom. W długie zimowe noce na odległych, nietkniętych śmiertelnymi stopami pustkowiach zapalają się ogniska, gromadzą klany, wiekowi pielgrzymi - postawni mężczyźni i kobiety o wysokich czołach, twarzach ciemnych, niebiesko malowanych, długowłosi, zahartowani w trudach wędrówek - zrzucają kilty, koszule i bluzy by tańczyć, na zimnej ziemi w świetle płomieni. Prężą się muskularne, gibkie ciała, grzechoczą kwarcowe naszyjniki, bazaltowe bransolety, niosą jęki kobz... A kiedy Pierworodni opadną z sił, kiedy szczapy sczernieją, ogień zmieni w żar: Piktowie popiołem, tłuszczem i krwią w chybotliwym blasku pochodni kryją ściany swych domów tymczasowych - jaskiń - gęstwą osobliwych rysunków, odciśniętych dłoni, nagich kobiet i mężczyzn, myśliwych obiegających zwierzynę - stwory to są dziwniejsze od wszystkiego co kroczy w Czerwieni! Rogate, czerwonopióre ptaki; ośmionogie bawoły, wielkie niczym tradyrskie mastodonty; rzeczy o kształtach ludzkich, lecz z głowami zwierząt i wężowymi rękoma... To właśnie jest Esencja Piktów, ich największe umiłowanie - abstrakcyjna Zdobycz na którą polują pośród sennych majaków.
Jestem zwykłym śmiertelnikiem, nie pojmuję nawet połowy z tego co oni czynią, lecz to jest w miarę jasne - rdzeniem egzystencji Piktów są mistyczne łowy w Błękicie które, jeśli zwieńczone sukcesem, przysparzają Mocy, zwielokrotniają siłę magii zmieszanej z ich krwią (o tym kiedy indziej). Najważniejsze jest to, że chociaż polowanie odbywa się w snach, to Piktowie wierzą iż mogą się do niego przygotować w codziennym, "przebudzonym" życiu. Z tego też powodu od najmłodszych lat ćwiczą się w sztukach tropienia, skradania, jeździectwie oraz posługiwaniu bronią. Tak, są prymitywni; niektórzy nie wiedzą nawet co to żelazo, a ich świat jest pierwotny, dziki i nieskomplikowany ale - powiadam wam - to są ciągle Pierworodni i nawet jeśli przekradają się nago w ciemnościach z krzemiennymi nożami w zębach, ich czysty poziom umiejętności, mistrzostwo są zatrważające. Tylko kyar-szaleniec lub pomiot rzuciłby się na galopujący przez równinę z łopotem wielobarwnych tradikei i szczękiem długich mieczów klan! Piktów nigdy nie obchodziły sprawy wielkiego świata - weźcie na ten przykład Legendę. Gwiazda Pierworodnych płonęła jasno przez długie stulecia, dziesiątki ras walczyły w jednej Wojnie i czy gdzieś tam ktoś słyszał o Piktach? Ponoć nawet nie są przeklęci, Synowie i Bogowie o nich zapomnieli. Czasami tylko pojawią się na obrzeżach jasnomagicznych ziem, na swoich włochatych, ciężko objuczonych koniach żeby zhandlować parę drobiazgów, kupić nóż czy worek soli, ot i tyle.
Ano tak, trochę o nich wiem, raz czy dwa widziałem nawet owe wielkie zloty i znam co nieco z piktyjskiej mowy. I myślę sobie, szkoda że są tacy odlegli, bo to dobry lud, o gorącej krwi i zdrowych głowach; wielu wędrowcom uratowali skóry czy nawet dusze w dzikich ostępach. Właściwie to dość osobliwe, tudzież ciekawe, zdarzyło mi się bowiem kilka razy gdy wędrowałem dalej stąd, na zachód w stronę granic Imperium, natknąć na miejsca - pieczary - gdzie ściany malowane były na piktyjski sposób. Kto wie, może był kiedyś taki czas, że można było spotkać Pikta w Zatopionych Królestwach albo w dolnym biegu Koronei?

Niemal każdy Pikt jest twardym, zdecydowanym osobnikiem - ale rasa jako całość nigdy nie była zjednoczona, klany są efemerami, bardziej przypominają vidowskie Hieraty niż solidne, zapewniające oparcie rodziny. Nie zawsze tak było; dawno temu, w Drugiej Erze tysiące Piktów walczyły z Erdańczykami na równinach i w górach środkowego Wschodu - jednak potęga Imperium okazała się zbyt wielka; wodzów pojmano i skatowano w sidardyjskich obrzędach, a niedobitki uciekły w stronę Gór Hypereurejskich, na niegościnne pustkowia. Piktowie, tak jak wiele innych ludów Pierworodnych, stali się dla nacji Wschodu plotką i pogłoską. Zachowali dawne tradycje, ale przez długi czas żyli w niemal zupełnej samotności. Jedynym twardym świadectwem ich istnienia są nieliczne (niszczone przez Erdańczyków) mistyczne malunki, rozsiane po całej krainie...
Któż jednak wie, może miniona epoka znowu odbije się w nurtach Czasu? Od ćwierć wieku siły Imperium kruszeją, łamią pod nawałą ciosów. Erdańczycy cofają się na północ, pozostawiają otwarte pole dla bitwy Veran Raha z Gavdarrą, razem z nimi cofają się fale filantropii; z rubieży jasnomagii docierają wieści o mnożących się pojawieniach Piktów. Być może Wschodnia gałąź tej rasy w końcu się odrodziła, może już niedługo ci niestrudzeni jeźdźcy i piechurzy wrócą na dawne łowiska, między śmiertelne ludy?
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 12, 2009, 12:44:55 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Piktowie, Piktowie!
« Odpowiedź #9 dnia: Wrzesień 12, 2009, 12:48:36 pm »
Materiały od najsłabszego do najmocniejszego:
-spiż
-bazalt
-kwarc

Każdy Pikt sam, przygotowując się do kolejnych Łowów wybiera który z nich chce przeznaczyć na:
-pułapki (różnokształtne bryłki)
-broń (nóż, pięściak, rzucaki)
-pancerz (obręcz na szyję, torques)
(zazwyczaj broń jest kwarcowa; Pikt z kwarcowymi osłonami jest rzadkością [respekt!])

« Ostatnia zmiana: Październik 03, 2009, 12:09:27 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Piktowie, Piktowie!
« Odpowiedź #10 dnia: Wrzesień 21, 2009, 10:41:16 pm »
A propos Krzysztofa: odmienna, pierwotna w SOŁPie pisownia, mogłaby wyglądać tak: Krzyżtow.
« Ostatnia zmiana: Listopad 09, 2009, 04:17:23 pm wysłana przez Bollomaster »

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Piktowie, Piktowie!
« Odpowiedź #11 dnia: Wrzesień 21, 2009, 10:47:54 pm »
Imię z Dworów!

Co powiecie na taką zdolność Vymorginów: potrafią zrzucać skórę, nawet na prawdziwej ziemi; Pikt poddaje się vimore, i pozwala mu na tymczasowe przejęcie kontroli - vimore wyłazi pozostawiając 'skorupę' Pikta, która musi potem odnaleźć, aby na powrót się ukryć (coś jak bisklaveret).
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Piktowie, Piktowie!
« Odpowiedź #12 dnia: Październik 03, 2009, 09:49:21 am »
Cel oraz Zagrożenie na drodze do niego przedstawiłem; teraz czas na czerwono-Błękitne sztuki myśliwskie, Środki angażowane przez Piktów podczas Arxa Here - CZTERY TALENTY ŁOWCY oraz PIĘĆ FORTELI OFIARY. Dziewiątka twardych, specyficznych technik kształtowanych w epoce świtu rasy, których błękitowa, paradoksalnie niezmienna, forma jest wspólna dla wszystkich Piktów. Aspekt czerwony - sposoby rozwoju i doskonalenia - będzie tematem następnego akapitu.
Tropienie - w mowie Piktów Scaildd; Skradanie - Imorhawn; Finah - błyskawiczny skok, gwałtowny bieg na Zwierzę, najczęściej tłumaczony jako Ściganie - oraz, najtrudniejsze ze wszystkich - Dzierżenie, Liannah. Myśliwy rzucony na zamarznięte pola Błękitu wyszukuje efemeryczny ślad wśród bezmiaru, widmowe odciski łap dłoni kopyt, tym bardziej ulotne im potężniejsze Zwierzę. cdn
Fortele: Sprzęt (Broń&Pancerz&Pułapki), Magia (Splatania), Mamienie (Pikt stara się upodobnić do Mocy aby ściągnąć ją na siebie lub podejść nierozpoznany), Okrzyki (wrzaski do przerażania, wabienia, dezorientowania; niesławne jest naśladowanie Vimore, co czasami pozwala je oszukiwać), ?


Moc przybiera wiele kształtów, dziesiątek form na skali potęgi - od słabowitych, ryjących głębokie ślady rogatych Wężów, przez czujne, uskrzydlone Koty oraz monstrualne Mastodonty aż po gigantyczne, niemal niemożliwe do wytropienia Ptaki i niepokojącą śmiertelnie szybką formę Białego Człowieka - to jednak nie koniec, linie Mocy biegną dalej, poza granice rozumienia i wyobraźni Piktów. Są kształty tak wielkie i przerażające, że łowcy nawet nie próbują ich osaczać; inne, tylko domniemane, zostawiają czysty, głęboki trop... który zdaje się ciągnąć w nieskończoność. Najgroźniejsze z Mocy - pierzchają przed nimi nawet Vimore - zdają się łamać wszelkie prawa Innych przestrzeni; pęd ich przejścia uśmierca na miejscu, widok form wpędza w szaleństwo, a tropy wiodą w dziki, nieprzebyty Błękit bez powrotu.


W opracowaniu:
Mechanika Łowów. Każdy Kształt Mocy ma przypisaną liczbę sukcesów, która jest zmniejszana przez sukcesy uzyskiwane przez Piktów podczas Tropienia (+ Ogień), Skradania (+ Mrok) i Ścigania (+ Światło). Jeśli na tym etapie sukcesy łowcy (lub łowców - korzyść z polowania w grupie jest oczywista) przebiją sukcesy Mocy - Zwierzę zostaje upolowane, pada martwe, a zwycięzca może wziąć tyle Mocy na ile pozwala mu jego Dzierżenie + najwyższa z Jedności. To założenie łączy się z piktyjską ideą wydoskonalenia Talentów na taki poziom, że wystarczą by zakończyć Łowy. Jeśli dzieje się inaczej, myśliwi muszą "zniszczyć" sukcesy Mocy odwołując się do Forteli - jest to klasyczne starcie z użyciem broni, pułapek, osaczania - ale po zakończeniu walki, używając Dzierżenia, mogą brać sukcesy tylko z puli mniejszej lub równej niż suma sukcesów zebranych w testach Talentów.
Przykład pierwszy: Moc o sile 72 sukcesów jest ścigana przez trzech Piktów. Każdy z nich testuje swoje Tropienie, Skradanie i Ściganie. Suma sukcesów to imponujące 142 - gdy myśliwi wyskakują spod śniegu widzą martwą Zwierzynę; niestety liczba sukcesów jakie są do podziału to zaledwie 24 (72:3) Nawet najsłabszy w Dzierżeniu członek kohorty zbiera 14 sukcesów; ktoś na pewno obudzi się niezadowolony. Piktom nie udało się wytropić dość potężnej Mocy. Optymalna byłaby Zwierzyna warta 142 sukcesy - wtedy na każdego łowcę przypadałoby sukcesów 47 (142:3)

Fortele mimo wszystko są przydatne, mogą stanowić ostatni ratunek przeciwko zbyt potężnej Mocy lub obławie Vimore - trzeba też pamiętać, że na poziomie gry Piktowie szacują siłę Mocy na podstawie kształtu jaki odczytają z jej tropów, pomyłki są możliwe i częste - Fortele tworzą amortyzację.
« Ostatnia zmiana: Październik 03, 2009, 12:07:29 pm wysłana przez Bollomaster »

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Piktowie, Piktowie!
« Odpowiedź #13 dnia: Grudzień 11, 2009, 11:06:38 am »
Gwiazda Pierworodnych płonęła jasno przez długie stulecia, dziesiątki ras walczyły w jednej Wojnie i czy gdzieś tam ktoś słyszał o Piktach? A jednak do Piktów dotarły echa zmagań. Piktowie są czujni, czujni. Gdy biegną po błękitowych równinach, w bajkowych matecznikach zastawiają sidła, po niby-borach ścigają zwierzynę - czują, że esencje Pierworodnych wzbierają jak fale przypływu. Tak jak ludzki myśliwy przykłada ucho do ziemi, by stwierdzić, co kryje horyzont, tak Pikt wsłuchuje sie w Błękit pod mocnymi stopami - i podobno, jak mówią Legendy, jego słuch, ostry, nieomylny słuch, przebija barierę Nieba. Tak więc Piktowie wiedzieli o Legendzie - a jednak niewielu zawędrowało na stałe do Pentamachii by toczyć wojnę z Sidardem. Powód jest prosty - Piktowie wiedzą że Klątwy nie da się zwalczyć.

Noc, granatowoczarna, cicha, zimna jak ognie Kolhis; srebrzysty płaskowyż najeżony soplami z szarego światła lśni w blasku Gwiazd, delikatna, szara poświata spowija bolesne kamienie, krzyrmuły i karłowate drzewacze. Płaskowyż jest martwy; szarego pyłu który go pokrywa od wieczności nie poruszył ni zwierzar ni człek, nawet wiatr się tu nie zapuszcza, z lęku przed bezlitosną ostrością świetlanych sopli. Cisza. A jednak ktoś tu dotarł, choć żaden ślad nie znaczy jego ścieżki. Pod potężnym kamieniem, eony temu skręconym w spazmach bólu - leży człowiek, nie dwoje ludzi. Oboje szarzy, ich czarne włosy zlepione pyłem, nieruchomi, jak z kamienia wykuci, wpatrują się w horyzont. Pośród martwoty tylko ich oczy lśnią jasno, dziko błyskają białka, czarne źrenice wpijają się w odległość. Na horyzoncie w ohydnej, okrutnej ciszy przetacza się Klątwa.
Jak spiętrzone łańcuchy górskie, morze na morzu, tysiąc fal na grzbiecie sztormu, ziemia wzruszona do posad - Klątwa spiętrza się na granicy światów, wgryza w niebo i ziemię, ogarnia wszystko co żywe i nieżywe. Od wchodu do zachodu rozciąga paskudne ramiona, by zawrzeć cały horyzont w śmiertelnym uścisku. Wzbiera i urasta; już zasłoniła Gwiazdy i księżyce, już nie widać nieba. Ludzie trwają w martwym bezruchu, choć sunie na nich fala zagłady.
I nagle - koniec. Przeszła, przeminęła. Nie ten świat był jej celem; być może gdzieś, w odległości, inny Pierworodny zostanie zdruzgotany. Piktowie leżą w ciszy, mięśnie mocne jak rzemienie sprężone pod szarą skórą, czekają licząc równe uderzenia serc. Gdy przebrzmi setne wstają i cicho biegną w noc. Mermakaia, starożytna piktyjska Tradycja po raz kolejny została wypełniona; pora zacząć łowy.

Od wieków Piktowie podejmują tą zamieciową grę; najodważniejsi, najlepsi, lub może najbardziej szaleni łowcy i łowczynie tropią Klątwę i w mistrzowskim połączeniu Scaildd i Imorhawn, w absolutnym ukryciu i bezruchu, śledzą jej bieg. Doprowadzając swoje talenty do perfekcji, Pikt potrafi ukryć się przed Klątwą tak dobrze, że ta go... nie dostrzeże. Dla Piktów to tylko pozornie jedynie próba sił, nastraszniejsze, ostateczne wyzwanie, gra o własną duszę. To też potężny rytuał na ścieżce przyjaźni; ci Pierworodni, którzy potrafią spędzić dekady na samotnych łowach, mierzą się z wyzwaniem Mermakai u boku swych najbliższych przyjaciół - jeśli jeden zawiedzie, jeśli jego sztuka okaże się niewystarczająca, gubi nie tylko siebie, lecz także swych towarzyszy. Smutne historie opowiadane nad gasnącym żarem ogniska, mówią o tych, którym się nie powiodło - oraz o ostatnim ratunku Pikta który nie zdołał ukryć się przed Klątwą: desperackim biegu, w którym łowca zmienia się w ofiarę i uratować go może tylko absolutne mistrzostwo w pięciu fortelach (te legendy zazwyczaj kończą się tragicznie - każdy Pikt wie, że Klątwie można uciec, ale nie sposób jej zgubić). I wreszcie ostatni, najważniejszy bodaj aspekt Marmakai: łowy. Piktowie wiedzą, że Klątwa nie tylko niszczy - daje też początek nowym plugawym bytom. Być może to strzępy Klątwy, rozsiane po okaleczonych horyzontach, może odpryski czarności, cień cierpienia zniszczonych Pierworodnych - być może po prostu wspomnienie samej Klątwy - dość rzec, że są te siły czarne jak noc, mocne, groźne, i żywią się błękitną pierworodną krwią. Gdy Klątwa przetoczy się za horyzont, Piktowie ruszają na polowanie, a ich myśliwska esencja jest tak potężna, że te bezładne kształty obleka w zrozumiałe formy - sklavere czarne bestie, o okrutnych pazurach z onyksu, kłach ze stali i sercach z żelaza. Jeśli im pozwolić, wedrą się w sny Pieroworodnych, porwą je na strzępy i spiją posokę - ale są przecież Piktowie! Choć walka jest ciężka, a przeciwnik straszliwy, niezliczone sklavere padły z piktyjskich rąk.

Ale Klątwa? To jak mierzyć się z niebiem lub słońcem - zadanie skazane na porażkę. 


(Wizja Piktów obserwujących Klątwę, przejście fatum, przypomina nieco patent z Niekończącej się Historii, gdzie Atreju wspina się na najwyższe drzewo żeby na własne oczy zobaczyć Nicość - obserwuje rozszerzanie się nicości z pozornie bezpiecznego miejsca, ale tak czy inaczej omal nie przypłaca tego życiem.)
« Ostatnia zmiana: Lipiec 09, 2010, 06:41:18 pm wysłana przez Bollomaster »
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Piktowie, Piktowie!
« Odpowiedź #14 dnia: Luty 19, 2010, 12:57:55 am »
Vormia: na poły mityczna kraina która, jak wierzą Piktowie leży gdzieś w pobliżu ognistego jądra światów. Na szczęście, dzięki Błękitowym ścieżkom, wędrowca dość wytrwały może tam dotrzeć. Podobno żar Vormii "utwierdza" Pikta, czyni z niego istotę być może doskonalszą, na pewno inną, a przede wszystkim - wolną od Klątwy. Prawda lub nie, ale zastanawiający jest związek z innym mitem: osławioną Kuźnią Tytanów, Diamentową Sferą która ją osłania i oplatającym jej powierzchnię - Ebigeonem, najwspanialszym miastem Podziemia, "w sercu płomieni Istnienia"...
« Ostatnia zmiana: Lipiec 09, 2010, 06:38:36 pm wysłana przez Bollomaster »