Gniew żywiołówŚmiertelnicy bardzo często narzekają na nieprzyjazne, czy wręcz wrogie żywioły - od wielkich klęsk naturalnych, po zwyczajny opór martwej materii (
http://soap.kasiotfur.com/index.php?topic=540.msg7963#msg7963). Dla Pierworodnych taka częstotliwość katastrof, takie natężenie "wrogości" to jest marzenie, albo stan o który trzeba ciężko i bez przerwy walczyć.
Warto się zastanowić, gdzie obecnie znajdują się największe skupiska Pierworodnych na świecie. Po pierwsze: Martwy Bezkres, ostoja Ver'kar, wyniszczona, sponiewierana kraina, dno uśmierconego Oceanu. Dla ludzi którzy nigdy nie widzieli przedstawiciela Ver'kar, dla ludzi którzy uważają Pierworodnych za odległą legendę stwierdzenie, że ktokolwiek mógłby się osiedlić w tak niesprzyjającym otoczeniu zakrawa na kpinę. Zła rasa żyjąca na złych ziemiach? Brzmi jak głupi żart. Pomijając jednak fakt, że Ver'kar urządziły się na Bezkresie wcale nieźle, ogólne zniszczenie, osłabienie żywiołów na tym obszarze jest dla nich kluczową sprawą, która rekompensuje z nawiązką brak trawy, drzew, radosnych strumyków, a nawet brak dnia. Podobnie jest z Vidami z Mythii i Azer'Zert. Mythia to kraj na szczytach gór które starożytni Vidowie zrzucili z Błękitu na prawdziwą ziemię. Czy ci goście nie mogli znaleźć wygodniejszej metody na stworzenie sobie domu? Wszystko wskazuje na to że nie, góry Mythii pochodzą bowiem z drugiej strony nieba i niewiele mają wspólnego z gniewnymi żywiołami prawdziwej ziemi. Azer'Zert jest jeszcze bardziej ekstremalnym przykładem - w końcu trudno uwierzyć w wielkie miasta zbudowane na wyspach które lewitują w powietrzu na samej granicy Spustoszenia... Ale cudowne, niewiarygodne Azer'Zert istnieje naprawdę, a jego żywioły są tak osłabione, że Vidowie muszą sprowadzać tam powietrze statkami. Jeśli przyjrzeć się innym, wymarłym już rasom - Ludowi Lakrimy, Bortugom, Ajrejotom - większość z nich budowała swoje miasta w bardzo surowych, często wręcz zrujnowanych miejscach.
Ciekawym wyjątkiem od tej reguły są Tanelfowie. Dwa tanelfickie Cesarstwa zajmują znaczną połać Zachodu i są to kraje o zróżnicowanej rzeźbie, o bogatej faunie i florze, beztroskie ziemie wiecznotrwałego szczęścia. Ten stan rzeczy nie wziął się znikąd. Tanelfowie żyją w tej części świata od tysięcy lat i włożyli całe swoje serce, całą swoją magię w to żeby zbudować tutaj dla siebie bezpieczny, wymarzony dom. W pewnym sensie, tanelfickie Cesarstwa są dla Heretyków większym koszmarem niż Martwy Bezkres, stanowią dowód na to że Esencja Pierworodnych może się mierzyć i przełamywać Wolę samych Bogów: Tanelfowie są prawdziwymi i jedynymi panami swojej ziemi 1).
Ale poza tarczami tanelfickiego treikraftu, poza spustoszonymi ziemiami Ver'kar i Vidów, poza murami herdaińskiej Gladmy leży skalany furią Synów Sidardu świat. Żywioły nienawidzą Pierworodnych*. Doskonale ułożony, posłuszny koń nagle się spłoszy, nie! dosłownie wścieknie, wpadnie w dziką furię i nie spróbuje zrzucić z grzbietu Tanelfa - on spróbuje go zabić, zamordować i bez wahania poświęci życie żeby tego dokonać. Smakowite na pozór jedzenie będzie smakować zgnilizną, woda stęchnie w pucharze, kolejne wyśmienite winogrono pobrudzi, dziwnie miękkie, palce - cała kiść spleśniała w jednej, niezauważalnej chwili. Kunsztownie pleciona kolczuga rozleci się na kawały od jednego ciosu kija, biegnąc przez las co chwila będziesz się potykać o korzenie, gdziekolwiek się nie znajdziesz, będziesz przycięgać robactwo - chmury komarów, muchy, pająki... Uderzenie może spaść w każdej chwili i z każdej strony.
Na szczęście dla Pierworodnych agresja żywiołów zdaje się być czymś Zamieciowym. Niektórzy Tanelfowie podróżowali po Kontynecie przez dziesiątki lat i nigdy jej nie doświadczyli. Dla większości Pierworodnych są to paskudne, wstrętne epizody, dosyć rzadko zdarza się coś, co stanowi realne zagrożenie życia. Byli jednak tacy którzy ginęli zaledwie kilka dni po przekroczeniu granic swoich krajów, dosłownie zmiażdżeni przez furię żywiołów, padające drzewa, wzburzoną ziemię, nawałnice piorunów. Jednocześnie, dobrze jest mieć na uwadze że istnieją magie sidardyjskie którymi można światu przypominać o jego wściekłości.
1) Właśnie tutaj tkwi najgłębszy powód niesławnej obecności Ver'kar w Cesarstwach. "Hororry" nie przyjeżdżają tutaj żeby odpocząć od trudów wojny albo uciec od okropieństw Martewgo Bezkresu - przyjeżdżają na front zmagań na którym udało się całkowicie powstrzymać napór wroga.
Pierworodni chronią się przed gniewem żywiołów na różne sposoby:
-szczególnie potężni po prostu je... zastraszają, albo nawet druzgocą (Ezurianie; hagem Ver'kar, szczególnie Kre'magna; Rafa Najot),
-dobre efekty przynosi stabilny, nieustannie podtrzymywany Treikraft (
http://soap.kasiotfur.com/index.php?topic=745.0), a w szczególnie krytycznych wypadkach (furia grawitacji) - Tzelkraft (
http://soap.kasiotfur.com/index.php?topic=719.0),
-zamiast żywiołów można się otaczać baśniową materią, czyli błękitem. Tak postępują Vidowie i zapewne to błękitowe mury osłaniają istnienie Amelu,
-Piktowie, którzy podróżują w znacznie większym stopniu niż Tanelfowie, a do tego nie mają żadnego własnego kraju udowadniają, że zahartowany Pierworodny wędrowca może przetrwać niemal każde zagrożenie,
-niektóre rasy cieszą się, mimo Woli Bogów, wsparciem sił świata. Dotyczy to w pewnej mierze ras pierworodnych które pochodzą od Eonów Słowa (Smoków), oraz Herdainów, którzy po prostu "zasłużyli się światu". Nieustępliwe, niezłomne oddanie idei Trwania oraz niezliczone boje stoczone z siłami rozpadu na całym świecie - to wszystko sprawiło, że żywioły niemal nigdy nie poruszają się przeciwko tej rasie.