Złotonosz, Złotonosza: hey, Jasnomagio! Przetstawiam ci oto chlube Rudczych Prowezorów, Zawodnika dysponujacego mocom tak niezwykłom, tak... mocną, że fprost słuw mi braknie. Nie bez przesady (nim powiem coś konkretnego) nadmienię iż bez tego śmiałka, tego jónaka, Jasnomagio moja kochana w ogóle byś nie była!
Złotonosz - to właśnie potrafi; muwią o nim "człowiek z wagą w renkach". Starczy, że weźmie w dłonie hełm albo ogulary albo Dzieło Sztuki lup pierścień i po chwili skupionej, cichej oceny potrafi orzec ile złota waży ważona rzecz. Najłatwiej ogarnąć to całościowo; ogulary które przez lata i za Grube Pieniądze przehodziły z nosa na nos mogą być tak ciężkie że złotonosz ledwo je dygnie. Miarą doświadczenia jezt jednak zdolność podziału tej sumy na warstwy; wprawny złotonosz potrafi powiedzieć na przykład że pierwsza sprzedaż odbyła się za 4,357894 grama Złota (co zazwyczaj oznacza, że tyleż kruszcu byłoż sumarycznie w monetach), kolejna - za 6,3622 grama, i tak dalej. Wbrew jednak gupim plotkom żaden Zawodnik, nawet o najbardziej wyuczonych dłoniach nie powie - kto, kiedy i gdzie. Odkryje aż i tylko - ile. Najdoskonalsi złotonosze potrafią za to coś innego: stwierdzić Prawdziwą Wartość badanej rzeczy.
To właśnie ta sztuka tak istotna jest dla Krasnoluduw, dla Jasnomagii - jak wspomniałem o tym we Wstępie. Ale teraz nie chce misie tego ciągnąć, gdyż przypomniałem sobie o czym bardziej interesującym.
Rozwinięciem Prowezury Złotonosza, jest dumny i poważny Złotodzierżca. To już moi państwo nie przelewki, nie firleje, nie żarciki, tótaj będę nieśmiertelnie poważny. Gdyż to Złotodzierżcy kiedyś rządzili wieloma Anarchiami i był taki czas że miliardy Rudów żyły w lśniących okowach - a nazywa się to Złotym Wiekim Rudów. Lecz nie o tym chcem mówić. Chce mówić o tym, że Złotodzierżcy znają kunszt budowania wag ważących złoto. Czy dostrzegacie wagę takiej wagi? Nawet najlepszy złotonosz nie dźwignie, no nie dźwignie i basta! wspaniałego rumaka albo wielkiego Posągu. Dla Złotodzierzcy to pestka; inkasuje zapłatę, karze pomocnikom wnieść rzecz na wagę, spierdalać z wagi (w sensie: tak muwi do pomocników) - po czym powoli i spokojnie dokonuje Czynu Ważenia.
Są wagi różnych kształtów i rozmiarów; do ważenia ludzi i wielkich bestii; pokaźnych sprzętów, a nawet domów czy Twierc (tak jest, Twierc!). Wielu bormuców dziwi się widząc zwykłe, drewniane wagi, nawet nie wzmacniane żelazem - a przecież wytrzymujące olbrzymie ciężary. Na przykład tonę ziemniaków. Tymczasem cała tajemnica tkwi w odważnikach, w ciężarkach które każdy Złotodzierżca robi sam i sam używa; one som esencją magii tych Zawodników. Wielu się jednak Zawiodło próbując kradzieży, przymusu, albo skóry czy rąk Złotodzierżców - wszystko na nic! Złotodzierżca musi chcieć, musi działać dobrowolnie, z głębi samego siebie. Inaczej całe ważenie na nic.
Oczywiście, wagi do ważenia rzeczy najdroższych, niemal bezcennych muszą być niewiarygodnie wręcz wytrzymałe. Powiada się że w głębinach ziemi pracują Wagi z żywej stali i mithrilu; potężne makiny z szalami zdolnymi pomieścić legion ludzi - ważące młotki albo tarcze, czy co tam innego robiom Krasnoludowie. Ja powiem tak: w naszey Bantsze jest stara waga ze starych czasów, głęboko wkopana w ziemie i niemożebnie odporna. Jak odporna? Ano bardzo, tak bardzo że nikomu jeszcze nie udało się jej zniszczyć. Jest jednak zepsutą; zarwała się tysiąc albo dwa tysiące lata temu, kiedy Złotodzierżca Heimo Czernich spróbował nią zważyć łók zwany "Bronią Królestwa". I tak sobie trwa do teraz, pokazując Rudkom zupełnie zwariowane rzeczy. Czasem ktoś zważy swoją Babke, i nagle się okazuje że stara bormucka jest więcey warta niż Pałac Metalurgów - albo waga sama waży promienie Słońca na swoich szalach. Różnie wtedy waga wróży, ale zawsze warto popatrzeć. Czego wam i sobie rzyczę!
Nie opisałem tego tak dobrze jakbym chciał. Już od dawna myślałem o związku Rudowie - złoto; dzisiaj, po przeczytaniu jednego prostego zdania wydało mi się że to mam. Człowiek który handluje instrumentami, profesjonał który kiedyś, dawno, być może był prawdziwym pasjonatem, nie tylko słyszał ale również czuł muzykę - staje na rozdrożu. Pewna istota chce mu sprzedać instrument absolutnie unikalny; ciągle się waha, ciągle podbija cenę. Jednocześnie, handlarz dowiaduje się coraz więcej o tym kimś, poznaje (częściowo) z czym ma do czynienia. I oto scena w której przybysz godzi się na sprzedaż, przyjmuje warunki: sklepikarz ujmuje przedmiot w dłonie i podnosi go tak ostrożnie i z takim trudem jakby był z wielokilogramowego złota, jakby rękoma mógł wyczuć jego niezmierzoną wartość. Niesamowite! ("Sonata Jednorożców", Peter Beagle).
I jeszcze jedna scena: z indyjsko-japońskiej kreskówki "Ramayana" (majstersztyk): Książę Rama, w jednej części śmiertelnik, w drugiej bóg Wisznu aby zdobyć Księżniczkę imieniem Sita musi napiąć łuk Sziwy, boga tańca i zniszczenia. Ale już samo jego dźwignięcie jest wyczynem i chwila w której Rama chwyta za majdan i natęża siły żeby go poderwać w górę jest prawdziwie epicka. Tak właśnie wygląda podnoszenie Ważnych przedmiotów, czy są to Słowa, czy rzeczy cenione przez pokolenia ludzi.