Ad Bambosz: słuszna uwaga... ja mam tak samo. Ciągle nie wiem co z tym zrobić.
Pewna ogólna refleksja (na temat wyzwisk): jadę samochodem z rodzicami, w rozmowie, w kontekście którego już nie pamiętam pada słowo "prusaki". Kojarzy mi się jakoś nieprzyjemnie, z czymś jeszcze innym niż "Zło z Zachodu", ale nie mogę tego określić, więc pytam czym te prusaki są? Na to rodzice wybuchają śmiechem i okazuje się, że obok karaczanów i pluskiew, prusaki są rodzajem robactwa. Zostawiając na boku ciekawą kwestię historii, totalnie różnych doświadczeń kolejnych pokoleń (pluskwa, karaczan, abstrakcyjny prusak - to dla mnie puste słowa, coś obrzydliwego ale zupełnie nieznanego, całkowicie mi obcego) - uderzyła mnie siła, elastyczność tego Słowa: prusak jako określenie człowieka, istoty takiej jak ja ORAZ wstrętnego robala. Pomijając sprawę paskudztwa jakim jest takie powiązanie: jak prawdziwe musi być jakieś Słowo, ze wszystkim co je otacza żeby taka żonglerka znaczeniami była możliwa. Po prostu nieprawdopodobne. Zobaczcie sobie dla porównania: "cholera, to wyro aż się roi od aldorczyków" albo "miota się jakby go oblazły madoksianki"... Właściwie znaczna część mocy imion których używamy w SOŁPie (np. nazwy miast Avadoru, Słowianie - jeśli się przyjmą - z Tradyru, itp) opiera się na fundamencie Słów z naszego świata; wykombinować Słowo nowe i obudować je własnymi kontekstami - oto jest wyzwanie!