Terminologia: osoba, która zmieniła Poziom Energetyczny nazywana jest Odmieńcem (po prostu); "Supra Extumum" to niezależny cech zrzeszający pewną liczbę Odmieńców (
http://soap.kasiotfur.com/index.php?topic=211.msg969#msg969). Kyar, w jednym ze znaczeń, to istota która całkowicie poświęciła się Poszukiwaniu (mocy) - oznacza to zazwyczaj nastawienie na łamanie kolejnych Poziomów Energetycznych. Kyar są więc kimś w rodzaju Odmieńców do kwadratu. Czepiam się, bo bardzo wiele rzeczy wrzucasz do jednego kotła.
Teraz przejdźmy i pobawmy się w bogów, urbanistów. Tworzymy miasto...
Wydaje mi się, że wychodzisz ze złego założenia. Powstawanie miasta to nie jednorazowy akt, ale proces ciągnący się przez stu/ tysiąclecia. Oczywiście (pozornie) byłoby wygodniej mieć wszystko tak ładnie poukładane; tu dzielnice cechowe, tu biblioteki, itp. Rzeczywistość jest jednak inna; wiele rzeczy powstaje samorzutnie, z Błękitu, przypadkowo, dzięki zbiegowi okoliczności. Przykłady: Ksoroden, jedno z miast Bliskiej Północy otaczają potężne fortyfikacje, tak wielkie że kilkudziesięciotysięczna armia miałaby problem z ich obsadzeniem. Miasto przycupnęło w jednym z kątów cyklopowych murów; reszta jest raczej opuszczona. Patrol potrzebuje tygodnia od wyjechania z Ksorodenu żeby wrócić, jadąc po pierścieniu umocnień. Mury są niespożyte, niezniszczone przez wiatr czy śnieg; ochrona jaką oferują - choć nieproporcjonalna - jest nie do przecenienia. Niektórzy powiadają że umocnienia zbudowali jacys starożytni arkitekci, inni mówią o pięćdziesięciu legionach Synów Rafy, którzy wzniesili te wały wokół rannego Smoka Naumira, i bronili ich przed armiami krasnoludów w Wojnie Władców... Kryteria budowy potężnych bibliotek nie ograniczają się do wyboru odpowiednich parcel - na przykład sto trzynaście bibliotek ignigeńskich znajduje się w większości poza właściwym miastem; są rozrzucone na wzgórzach, w lasach, a w samej Ignigenie - w różnych miejscach bez ładu i składu (jak mogłoby się wydawać). Jeszcze gorzej niż UAM w Poznaniu, ale wynika to z tego, że ich założyciele uwzględniali obecność Podziemnych żył energetycznych, mogących stawiać większy opór disopsowi; ich połozenie było też korelowane z miejscami skupienia podniebnych, disopsożernych pajęczyn plecionych przez pewien tajemniczy lud. Nie bez znaczenia była również esencja określonych miejsc. Zaletą wygodnej lokacji jest łatwy dostęp, ale na boga! czy wiedza jest czymś wygodnym, prostym? W każdej chwili trzeba się zdobywać na większy wysiłek - a w tym miejscu, dwadzieścia kilometrów od centrum Ignigeny, siedząc pod tą jarzębiną, Agraen pisał swój wywód o Linhu Nieistniejącym! Czyż nie jest słuszniejsze założenie biblioteki własnie tutaj? Jarzębina jest wciąż żywa, wyrasta z marmurowej posadzki pod kamiennym sklepieniem, a pokolenia magów mogą czerpać z niej natchnienie...
Wbrew pozorom nie są to przykłady przejaskrawione; oto kilka przejaskrawionych. Weż Danimę, Pięć Miast Tradyru; zbudowane w zamierzłych czasach przez ludzi - ale jakich ludzi! Dla nas byliby jak półbogowie, wielcy i potężni, w półsmoczych postaciach, uskrzydleni. Wrota ich pałaców potrafią już teraz uchylać tylko ludzie z Dworów; na jednym stopniu ich schodów trzeba było zbudować kilkanaście nowych stopni żeby ludzie tej skarlałej ery mogli ich używać! W Danimie nie zobaczysz wielu takich miejsc; miasta uległy przekształceniom przez tysiąclecia istnienia, ale Miasta-Relikty pozostały niemal niezmienione. Mosty w Red'h SierW wyglądają jak sklepienia katedr - zresztą same Katedry Tradyru, gigantyczne, wysokie na setki metrów "trochę" zakłócają urbanistyczną harmonię... Poczytaj o Ader-Thadden (
http://soap.kasiotfur.com/index.php?topic=36.msg111#msg111); nawet tanelfowie nie są w stanie sprawić żeby wyglądało dokładnie tak jak tego pragną. Dynamika miasta jest zbyt duża.
Rzecz jasna, zarzucisz mi, że wymieniam tylko wyjątki, "potężne miejsca". Otóż nie. Turblanda ma ponad sześć tysięcy lat historii od Pierwszej Ery; chyba w każdym jej miejscu nazbierało się dość pozostałości dawnych czasów żeby przekształcić każde miasto w dziki chaos. Wysiłki urabanistów nie polegają na planowaniu "idealnych miast", ale zazwyczaj na jak najlepszej adaptacji tego, co mają do dyspozycji. Niezliczona rzesza miast Wschodu powstała na tanelfickich fundamentach z czasów istnienia Jalzen; taka lokacja była bardzo korzystna, ale niosła konieczność pewnej elastyczności. Przykładowo miasto "Pięć Wież" zostało wzniesione wokół tanelfickiej warowni tej nazwy, zbudowanej na planie pięcioboku i chyba z pogwałceniem wszystkich zasad obronności. Ludzie nie wiedzą, dlaczego "twierdza" wygląda tak a nie inaczej, ale rezydencje pod jej murami, wcześniej służące wygodzie tanelfickich gości, teraz stały się kamienicami bogaczy. Sama forteca, zanim nie wzięto tego pod kontrolę, służyła za źródło doskonałego budulca.
Czy naprawdę chcemy mieć wszędzie tych świrów? W każdym zakątku naszej metropoli? Ok tym razem miasto jest małe dajmy na to 80tyś (skala Gniezna) problem wcale się nie zmienia, mniejsze peryferyjne miasto posiada mniejsze środki, rady miasta nie stać na usługi Egr Quoty, a Decumena zabrałaby jej zbyt dużo władzy, pozostaje więc tylko Prawo Kobaltowe...
Jakich świrów? Jeśli mówimy o kyar - oni poruszają się w świecie Zamieci; kyar może przybyć do wspaniałej, pełnej bibliotek i aren Dardan Ei tylko po to żeby zobaczyć się z pewną staruszką i biada wszystkim którzy staną na jego drodze. Prawdziwymi świarami są dopiero istoty które wpadły w Otchłań; weź na przykład Bascanna "Siepacza", który w 1000 roku zamordował dwudziestu dwóch giermków-synów pierwszych rycerzy Lorvaudii, a gdy ci przyszli po zemstę, zabił również ich. Przeciw czemuś takiemu "urbanistyka" niczego nie wskóra.
Wydaje się, że na razie bezpieczeństwo miast MUSIMY opierać na cechach niezależnych, prawach w rodzaju Kobaltowego i regulacjach dostępu. Twoja koncepcja:
Handlarze zajęliby się targami, alkemicy alkantorami i rynkiem zbytu, pakerzy szukaniem przeciwników na arenach, poszukujący wiedzy udawaliby się do bilbiotek, magów, magów związanych z rządem, itd. Tworzyłoby to 'magiczne' centrum, wyglądające dość ciekawie, filie cechów, siedziby magów, alkemików, areny turniejowe...
oznacza innymi słowy, że jeśli w centrum dojdzie do poważnych zamieszek, napaści, bitwy - stracą praktycznie WSZYSCY, za wyjatkiem zwykłych cechowych szaraczków. Jakaś brygada napada na alkantor; dochodzi do pierwszych walk i nagle aktywuje się kolejna grupa chcąca wykorzystać chaos do własnych celów. Na stosunkowo niewielkim obszarze zaczyna się małe panDemonium, a nie spacyfikujesz go lekką rączką bo wszędzie masz mnóstwo cennego sprzetu, ksiąg, kolorów...
Wydaje się, że to "rozprowadzanie" wybuchowych czynników po mieście jest podstawą bezpieczenstwa. Pomijam rzeczy takie jak "Wielka Eksplozja Magicznej Energii" która rozwija się łańcuchowo w silnie umagicznionym centrum. Taki ścisk, skupienie automatycznie tworzy groźne sytuacje, szczególnie wśród Odmieńców którzy są wielkimi indywidualnościami. Ygga Szarmużez wpada na znienawidzonego przez siebie Persydana i zwada gotowa. Takie rzeczy są jak wir; kiedy ludzie zaczynają się prać, często-gęsto przyłączają się do nich kolejni.
Alkemik może założyć warsztat i sklep poza centrum, bo akurat tutaj ceny wynajmu są niższe, a on zanim sie dorobil, musiał oszczędzać. A ponieważ jest krasnoludem, nawet jako bogacz nie zmieni siedziby. Przykłady można mnożyć.
(wnioski w kolejnym poście)