ALDOR - krajSytuacja w z dnia na dzień staje się coraz bardziej klarowna. Zwolennicy i przeciwnicy wojny z Ossentharem zacieśniają szyki w obliczu sprawy która prawdopodobnie zadecyduje o przyszłości kraju:
małżeństwa Gam Beteha, Białego Księcia.
Ten człowiek, urodzony w Detmarchii jakoby niemal sto lat temu, doszedł do wielkiego znaczenia w Marlabardzkim Cechu Szaranobójców; od kilkunastu już lat był komandorem Gwiazdy Raumavanu, najwyższym dowódcą tamtejszych wojsk. To miejsce wyjątkowe i straszliwe zarazem - jedyny front na którym ludzie Zachodu walczą otwarcie z szaranami. Chociaż Raumavan jest Asterią aquilońską - częścią Konstelacji, potężnego mocarstwa które nigdy nie zawiesiło broni z Ungmarem - nieoficjalnie wspierają go niemal wszystkie państwa Zachodu. Ich pomoc jest nieoceniona, lecz nie jedyna. Aquilonia związała się sieciami układów z Nabardią i innymi krajami "po-haladzkimi"; stamtąd rekrutują się najlepsi żołnierze przeciw szaranom, wdrażani do wojny z Plagą literalnie od urodzenia. Oprócz nich, Raumavan co roku zasilają setki ochotników z całego Kontynentu, wśród nich wielu Odmieńców z Dekumeny - obok glinianych ludzi, którzy wykruszają się bardzo szybko są wojownicy zdolni walczyć dniami i nocami, bez żadnej przerwy. Jest jeszcze inny rodzaj żołnierzy: skazańcy. Niszczyciele jasnomagii, zdeprawowany pomiot z wielkich miast, członkowie bandyckich konfraterni, zbrodniarze wojenni - teoretycznie każdy ma możliwość dobrowolnego wyboru, pokuty i wymazania win na Froncie, na wojnie z Ungmarem. Po odsłużeniu wyroku mogą zacząć nowe życie. Rzeczywistość odbiega od tego ideału. Przekazywani służbom aquilońskim, są często wbrew własnej woli ściągani na Front; rzucani w wir najcięższych walk, opuszczają Raumavn kalecy, zniszczeni na ciele i umyśle, obłąkani. Zazwyczaj jednak pozostają tam do końca; Szaranobójcy, jak Plaga z którą walczą, niełatwo wypuszczają kogokolwiek ze swoich sieci. Wyroki są przedłużane pod topornymi pretekstami; wielu skazańców zostaje wręcz zapomnianych, odrzuconych przez łady które gwałcili. Inni po prostu nie mogą opuścić Raumavanu inaczej niż w urnach pogrzebowych...
W przeciwieństwie do pozostałych komturów, Gam Beteh wystąpił w obronie tych nieszczęśników, nie odwrócił wzroku, podjął nieustępliwą walkę. Z jednej strony mocarstwa Zachodu okazały niezadowolenie, wręcz wrogość; zaczęto nakładać sankcje, zaginać drogi ochotnikom, naciskać na innych komturów. Z drugiej strony stanął Biały Książę, głoszący konieczność naprawienia krzywd, oczyszczenia Raumavanu z nieprawości, a wielu napływowych żołnierzy i szeregowych Szaranobójców opowiedziało się po jego stronie. Skazańcy wielbili go jak półBoga. W efekcie Zachód odciął Raumavan od większości dostaw - jednak Front, wspierany przez dardów z Els Nirgrim potrafił się utrzymać, a wojska pod charyzmatycznym komturem zaczęły osiągać niezwykłe sukcesy. Nie mogło to jednak trwać długo; władze Cechu musiały uładzić sytuację. Późnym latem 1027 roku, po czterech latach otwartego oporu, Gam Beteh ugiął się a następnie... zrezygnował ze stanowiska i na czele 2,5 tysięcy ludzi (w większości skazańców, którzy odsłużyli wyroki) przepłynął na drugą stronę Morza Szmaragdowego i, przez pogrążoną w choasie Nahmerię, wszedł do Nunarny, na ziemie między Wolnym Aldorem a Monarchią Ossentharu.
Opętane wizją nadchodzącej wojny, aldorskie Jaszczury nie mogły zmarnować takiej okazji; na królewskim dworze błyskawicznie podjęto i przeforsowano decyzję o zaproszeniu Gam Beteha do kraju. Większość pokojowych Leśników musiała się zgodzić - ryzyko, że Ossenthar najmie Białego Księcia było zbyt duże. Konsekwencje tego postanowienia zdają się jednak przerastać większość aldorskich polityków. Teraz Jaszczury mają zamiar doprowadzić do skutku małżeństwo Beteha z jedną z córek Felgebora - oraz naturalizację żołnierzy Księcia. W ten sposób królestwo zdobędzie 2,5 tysiąca doborowego wojska i zostanie pchnięte na drogę wojny. Król oczywiście zrobi to, co postanowi szlachta, ale jednym z problemów jest formalny wymóg posiadania przez męża rozległych dóbr ziemskich w Aldorze - a nawet najbardziej wojowniczym Jaszczurom nie jest miła wizja uszczuplania domen. Wiadomo, że zatrudniono całą armię prawoznawców do rozwikłania sprawy w najmniej bolesny sposób. Wyniknie z tego potworne opóźnienie, a rezultat może być niepomyślny - Leśnicy przecież nie śpią; gra na zwłokę jest dla nich obecnie najlepszą opcją. Przywódcy Jaszczurów poszukują więc gorączkowo jakiegoś lepszego rozwiązania...
To nie wszystko. Jasnomagia po jasnomagii, kraj po kraju, Zachód zaczyna zgłaszać pretensje do Aldoru za udzielenie azylu "bestialskiemu pomiotowi". Za postępującą eskalację tego sprzeciwu odpowiadają zapewne Ossentharczycy. Co jeszcze ważniejsze, działania "Korony Aldoru" nie znajdują uznania krasnoludzkich królów; ich ambasadorowie nawołują do "wygaszenia tego rujnującego ład precedensu".
Wielu skazańców ma wrogów na wysokich stanowiskach, wrogów którzy w rozprawie z nimi zaczynają widzieć rodzaj krucjaty. Trzeba tu wymienić jednoręką tanelfkę Railin Ravenloth, znienawidzoną w swoim księstwie i Zjednoczonym Cesarstwie za próbę złamania tajemnicy Księżniczki Zielonej Fali, zamiar ujrzenia jej przed wyznaczonym przez Cesarza czasem. O wadze tej sprawy świadczy
obecność Gvattorii,
Kawalerki Nigdy, na dworze królewskim; wiadomo że prowadzi rozmowy z Felgeborem i książętami dzielnicowymi. Oprócz problemu Railin, muszą też one dotyczyć wojny z Ossentharem - wojny którą część tanelfów praktycznie już prowadzi (chodzi o ossentharską aneksję tanelfickiego Nimbarionu). Gvattoria rezyduje w Tarluminie i oficjalnie przebywa w Aldorze dla kontemplacji piękna Złotej Groty, ale rzecz jest i tak bez precedensu: ostatnich układów ze śmiertelnymi państwami nie pamiętają już chyba sami pierworodni. Jeśli Aldor zdobędzie poparcie Zjednoczonego Cesarstwa (nie wspominając o krajach Podzielonego) zwycięstwo w konflikcie z Monarchią będzie przesądzone. Rzecz jasna, tutaj główną przeszkodę stanowią (nierozkminione jeszcze!) aldorskie Hierarchie Heretyckie oraz filantropijne zapatrywania wielu Aldorczyków.
Osobnym, szerokim tematem jest aquilońska reakcja na działania Gam Beteha. Biały Książę, mówiąc krótko, złamał Prawo tego kraju około 2,5 tysiąca razy - za każdego skazanego w majestacie Konstelacji zbrodniarza. Nomokratyczni Aquiloni nie mogą i nie będą cierpieć tak jaskrawego występku. Stanowisko całego Przymierza jest jeszcze nieznane, ale od kiedy weszły do niego Dwory Północy, potęgi militarnej i agresywności Aquilonii nie powinno się niedoceniać. Z drugiej strony, wojna aldorsko ossentharska może posłużyć jej interesom - między innymi przez wzgląd na zadawnione spory z Monrchią w Krainach Południa oraz wielowiekową niechęć do "Żywiciela Ungmaru".
Aquiloni są fanatykami Prawa, jednak ich postawa wychodzi z sesnownych przesłanek - które zaczynają też podzielać szarzy Aldorczycy. Mowa tu przecież o nadaniu obywatelstwa istotom, które w najlepszym wpadku gardzą zasadami jasnomagii... Chociaż w większości pokrzywdzeni przez biurokrację Cechu, ci ludzie zostali przecież za coś skazani; nawet jeśli odejmiemy "ukaranych niewinnie", pozostanie ponad dwutysięczny, niepewny element. Twarda Frontowa dyscyplina teraz została rozluźnina; urażani, krzywdzeni mogą chcieć dowodzić swoich racji inaczej niż słowami w sądach. Wojna zmieniła ich w siły zniszczenia, gardzące życiem i śmiercią glinianych spętanych szarańską grozą ludzi - tak widzi to wielu Aldorczyków. Oczywiście to nie cała prawda; obok braku litości i twardych serc jest w żołnierzach Białego Księcia nadzieja na znalezienie nowego domu, na bezpieczne i spokojne życie. Dla tego marzenia mogą dobrowolnie i z zapałem pójść na wojnę z Ossentharem... Pytanie czy niepewni, gniewni Aldorczycy pozwolą im na to; może być dość jednego incydentu, jednego nieszczęsnego wydarzenia, żeby cała sprawa utonęła w bezsensownie rozlanej krwi.
W chwili obecnej, jesienią 1027 roku, rzecz ciągle trwa w zawieszeniu. Trzeszczą linie sił, rosną gmachy intryg. Wojsko Białego Księcia stoi pod Argavą, uzbrojone i gotowe na wszystko. Mieszkańcy stolicy są jednak spokojni - jeśli przyjdzie do najgorszego to miejsce stanie się cmentarzem żołnierzy Beteha. Aldor szykuje się przecież na wojnę; region Argavy pęka od doborowych irgańskich najemników i rodzimych oddziałów - wynik walki jest więc przesądzony. Właśnie takie rozwiązanie zaczyna pociągać Leśników. Nazywanie ich frakcją pacyfistyczną, czy choćby pokojową to błąd niezrozumienia; jeśli uznają to za konieczne, będą się bić równie zażarcie co Jaszczury... Zniszczenie Białego Księcia stanowiłoby jasny sygnał dla Ossentharu. Z drugiej strony Aldorczycy nie są krwawymi rzeźnikami; ci ludzie przybyli tu z Raumavanu, w poszukiwaniu azylu. Wybrali właśnie Aldor - Aldor szczycący się tradycjami wolności i tolerancji. Porozumienie ciągle może zostać nawiązane.
Są jeszcze sami skazańcy, prawdziwy czynnik chaosu. Rozrywani przez najdziksze pragnienia i wizje możliwych przyszłości - jeśli mają pokazać swoją wartość Królestwu, wszyscy muszą się zjednoczyć wokół jednej idei, jednego planu. Czy można jednak oczekiwać, że Railin Ravenloth, tanelfka, zdecyduje się żyć i walczyć dla śmiertelników? Takich jak ona jest przecież w wojsku Gam Beteha więcej. Coraz liczniejsi żołnierze zaczynają
mówić o Cyrii, legendarnych Wolnych Miastach na Wschodzie. To prawdziwa enklawa, najlepsze schronienie; idea o wielkiej sile...
Ostatecznie, wszystko zdaje się zależeć od Białego Księcia. W ciągu długiego życia wiele razy wykazał swoją wartość; teraz czeka go najcięższa próba. Niektóry obserwatory twierdzą, że nikt tak naprawdę nie wie, jakie plany Gam Beteh układa w ciszy i samotności, do czego w rzeczywistości dąży. Być może ten potężny manewr służy celowi innemu niż wywalczenie bezpiecznej przystani dla swoich ludzi i siebie...