Autor Wątek: Choroby i epidemie. Loriki oraz epideony  (Przeczytany 312 razy)

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Choroby i epidemie. Loriki oraz epideony
« dnia: Październik 19, 2008, 02:58:02 pm »
Czerwony Księżyc: choroba która może sięgnąć każdego śmiertelnika poddanego i ulegającego przez długi Czas żywiołom strachu. Na początku ofiara nie jest władna samotnie znosić ciemności – musi znaleźć jakiekolwiek towarzystwo; nawet najgorszego wroga powita z otwartymi ramionami. Później nienazwane, nieokreślone kształty, dotąd kłębiące się poza granicą wzroku, przekraczają ją – i rozpoczyna się upiorny taniec-korowód najgorszych, ucieleśnionych koszmarów chorego. Nie ma żadnego znaczenia, że nie czynią one Cielesnej szkody; wystarczy że ranią i niszczą Umysł, przesłaniając swoim makabrycznym widowiskiem cały świat. Mało kto dotrwał do ostatniej (znanej) postaci choroby – większość zginęła z własnej albo cudzej ręki. Kiedy na nocne niebo wchodzi Księżyc w pełni, nad chorującym ten Księżyc staje się czerwony (nie wygląda jakby był skrwawiony – bardziej przypomina monstrualny, połyskujący, gładko szlifowany rubin) – a wszystkie majaki stają się w pełni rzeczywiste... Wielu uczonych magów zalicza Czerwony Księżyc do chorób umbrycznych (to jest spowodowanych umbrą), ale wydaje się, że jego natura jest bardziej Dzika.

Hnihontaia, albo Demon Bólu:
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 13, 2010, 09:05:23 am wysłana przez Bollomaster »

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Choroby i epidemie. Loriki oraz epideony
« Odpowiedź #1 dnia: Styczeń 22, 2010, 12:09:04 pm »
Od czasu rozpowszechnienia teoretyki jest wiedzą ogólnie dostępną że 'choroby' są zazwyczaj skutkiem zaburzenia harmonii jedności. Wynikają więc albo z nadmiernego, niezrównoważonego przerostu jedności, lub odwrotnie - z jej upośledzenia. Jest więc gigantyzm i karłowatość, hiperwizja (gdzie wzrok staje się tak przenikliwy, że fizycznie wyniszcza gałki oczne) i krótkowzroczność, fonikatonia (gdy niemożliwe jest kontrolowanie wysokości głosu) i głuchota. Oczywiście to tylko najprostsze przykłady. Rozmaite pirafazje, zaburzenia jedności ognia, mogą skutkować całkowitym debilizmem (brakiem myśli), szokiem termicznym (gwałtownym spadkiem lub wzrostem ciepłoty ciała), piro-obłędem (gdy jedna emocja, np. gniew, opętuje chorego) czy aktywną apatią (gdzie chory traci jakąkolwiek empatię i działa w sposób bezduszny, całkowicie egoistyczny). Przyśpieszony rozkład ciała, przerost poszczególnych tkanek, wyniszczająca witalność, odwrócenie procesów rozwoju ciała, choroby skóry, łysienie (jak najbardziej!); niemota, jąkanie, daltonizm, katatonia (zaniechanie ruchu) i dynamerozja (gdzie następuje wzrost szybkości, który zaczyna wpływać na inne jedności, np, nagłe, błyskawiczne ruchy rujnują mięśnie i kości, myśli pędzą z prędkością która je rozrywa). Do tego straszliwe syndromy holistyczne, gdzie potężne zaburzenia wszystkich jedności powodują niszczycielskie efekty, łącznie nawet z całkowitym kolapsem istoty, zapadnięciem się w samą siebie. Patogeniczne żywioły ułomne, zwane na Wschodzie 'demonami', które przyczepiają się do jedności istoty, paczą ją i zżerają jak rak (np. hnihontaja, demon bólu) A to przecież tylko jedności! Medycyna opiera się przecież nie tylko na energii (visacrimonii), rozpoznano całe spektrum patogenów i czynników chorobotwórczych. Osławione mikrodonty (najnowsze badania halruańskie); choroby dziczowe: anhedonia (brak umiejętności odczuwania przyjemności), bezsenność, pełne śnienie (sny zaczynają wpływać na istotę tak jakby były prawdziwe), obsesje (irracjonalne pragnienia pojawiające się znikąd, bez sensu), potwornienie (dziczowe zmiany w jednościach); zaburzenia chronogenne, jak amnezje lub refleksje, wypaczenie wspomnienia do tego stopnia, że przeszłość istoty zupełnie zmienia sie w jej oczach. Listę można by ciągnąć bardzo długo, ale dla wielu wniosek jest jeden: fakt że na słabego śmiertlenika czeka tyle straszliwych zagrożeń jest dowodem bolesnej niesprawiedliwości, raczej Bożego gniewu niż miłości. Sporadyczne plagi i epidemie - efekty opisane powyżej, ale na masową skalę, przetaczające się jak fala zniszczenia - zdają się to potwierdzać.

Rzadko się dziś pamięta, że niegdyś ludzkość znała nie tylko choroby i epidemie - były też loriki (błogosławieństwa) i epideony. Lorika, całkowita odwrotność choroby, była nagłym dobroczynnym efektem, który spadał na szczęśliwca: wzrost sił, wyostrzenie zmysłów, nagły talent pojawiający się jakby znikąd, rosnące szczęście, płodność, odrastające kończyny, samoleczące się rany, wspomnienia przywrócone, nawet młodnienie! I epideony -'plagi błogosławieństw', ogarniające swoim potężnym, zbawczym wpływem całe narody! Tak jak współczesna medycyna zmaga się z efektami chorób, tak eudajmonia zajmowała się wzmaganiem efektów lorik i epideonów. Leki, które zamiast usuwać, przedłużały działanie lorik, magie 'zapraszania' błogosławieństw, rytuały domowe, które zamiast izolować, osłaniać, otwierały siedziby śmiertelników na dobroczynne wpływy epideonów...

Był tylko jeden problem: epideony i loriki, dla śmiertelników cudowne objawienie Bożej miłości, dla Pierworodnych były równoznaczne ze śmiertelną zarazą. Co wzmacniało i rozwijało zwykłego człowieka, wyniszczało Pierworodnego jak choroba. Straszliwe epidemie dawno zapomnianych plag - srokatnika, tyrmuktu, czerwonego słońca, trądu - zabrały setki Pierworodnych nim w końcu odkryto, że epideony są przedziwnym utworzeniem sidardyjskim, którego źródło należy wyśledzić i zniszczyć, tak jak zrobiono z Drzewem. W świat ruszyły tysiące Pierworodnych krzyżowców którzy odważnie weszli w ogniska zarazy - pomiędzy śmiertelników - i wytropili skąd tym razem uderza wróg. To dzięki nim udało się odkryć istnienie Biesiad - błękitowych światów-świątyń poświęconych Synom, z których do czerwieni płynęła zatrutymi strumieniami energia epideonów.

Biesiady (światy-utworzenia sidardyjskie) są pomysłem Michała, więc napiszę tu tylko jak ja je widzę: gigantyczne, niemal całkowicie opustoszałe horyzonty, skorupa ziemi pękająca od żywotnych, zielonych źródeł; pomiędzy tą pozorną martwotą i niszczycielską witalnością błąkają się nieliczne istoty - szaleni eremici których jedynym językiem są nieustanne hymny pochwalne dla panów tej krainy i mistyczny bełkot który dla uszu każdego Pierworodnego jest ciągiem klątw i złorzeczeń, niemal fizyczna trucizną; nad podmokłym, spęczniałym pustkowiem górują świątynie, podobne do zigurratów, ale niebosiężne, ich rogate korony przebijają chmury. Nie są puste: wypełnia je zimny blask, trupie światło, które oślizgłym strumieniem wylewa się z dziesiątek odrzwi. Tutaj przychodzą sklavere aby ugasić pragnienie; nasycone martwym światłem znów ruszają na niekończące się łowy. To światło, które na przekór logice i granicy nieba wybuchało niegdyś potężnymi źródłami na powierzchni prawdziwej ziemi, to właśnie siła epideonów. Choć dziś błogosławieństwa są już tylko legendą, wiele miast Turblanda wzniesiono w miejscach, gdzie niegdyś żywo biły źródła epideonów - np. Gerfeer (Aldor), Jidara (obecnie podupadająca, miasto Detmarchii), Dameron (Ossenthar), Ichor (Avador), Andurion i Hagara (Imperium Erdańskie)
« Ostatnia zmiana: Maj 22, 2010, 07:49:49 am wysłana przez Bollomaster »
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Choroby i epidemie. Loriki oraz epideony
« Odpowiedź #2 dnia: Maj 30, 2010, 07:53:36 am »
deszczowa choroba (schorzenie Ferogenne): nieuzasadniony pesymizm, rosnąca niezdolność do zauważania pozytywnych aspektów rzeczywistości. Jasnomagiczna nauka twierdzi, że nieleczona kończy się samobójstwem - niestety najpowszechniejsze obecnie kuracje są bardzo obciążające dla pacjenta i raczej nieefektywne. A co więcej deszczowa choroba ma mnóstwo postaci i wariantów które wymykają się klasyfikacji. Możliwa jest na przykład taka odmiana w której chory czerpie niezwykłą radość z każdego niepowodzenia czy klęski - lub taka, w której wydarzenia tego rodzaju przygnębiają go jeszcze bardziej.
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 30, 2011, 07:39:32 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Choroby i epidemie. Loriki oraz epideony
« Odpowiedź #3 dnia: Czerwiec 03, 2010, 08:38:54 am »
Smoczyca (choroba jaszczurcza); ciało chorego zaczyna porastać łuskami. Bynajmniej nie oznacza to przemiany w "nadczłowieka z odpornością na wszystko". Chociaż nowa skóra jest nieprawdopodobnie wręcz wytrzymała, to łuski usztywniają i blokują stawy, oraz skutecznie odcinają ciało od zewnętrznego środowiska (co może prowadzić nawet do uduszenia). W terminalnym stanie, chory staje się nieruchomą, niemal nierozpoznawalną bryłą szczelnie okrytą łuskami.
Ważne: nie wiem jeszcze jak przenoszą się choroby jaszczurcze i ferogenne - ale na pewno inaczej niż "sposobami energetycznymi". Kontakt fizyczny/ umysłowy, wdychanie powietrza, krew, ślina nie mają tutaj nic do rzeczy.

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Choroby i epidemie. Loriki oraz epideony
« Odpowiedź #4 dnia: Czerwiec 03, 2010, 10:48:32 am »
A co jeśli przez energię, ale w zupełnie inny sposób niż nam znany? Np. Przez światło, gdy inny chory poruszał się za szybko, mógł potencjalnie zarazić? I zależałoby to od typu choroby. Np. przez Ogień - chory na chorobę deszczową za dużo mówił o niej komuś zdrowemu.

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Choroby i epidemie. Loriki oraz epideony
« Odpowiedź #5 dnia: Czerwiec 05, 2010, 05:54:31 pm »
Cytuj
A co jeśli przez energię, ale w zupełnie inny sposób niż nam znany? Np. Przez światło, gdy inny chory poruszał się za szybko, mógł potencjalnie zarazić?
Bardzo fajny pomysł, ale to ciągle obszar Energii, jej zasad i praw, związków przyczyna-skutek. Przykładowo, niektóre choroby mogą przenosić się... wzrokiem, wystarczy że oczy chorego i zdrowego się spotkają. Czyli, zupełna abstrakcja w stosunku do naszych realiów, ale logiczna rzecz w świecie SOŁPa. Chociaż niektóre Energetyczne drogi zarażenia mogą być tak dziwne, że ciągle pozostają nierozpoznane (jak na przykład wzrok albo - jeszcze lepiej - myślenie o kimś).

Cytuj
Np. przez Ogień - chory na chorobę deszczową za dużo mówił o niej komuś zdrowemu.
To już, według obecnych mechanizmów, nie Energia ale Słowa. Generalnie, chodzi mi o to że klasyczna, dobrze rozwinięta jasnomagia potrafi sobie nieźle radzić ze "schorzeniami Jedności", ale choroby związane ze Słowami i Pragnieniami to już zupełnie inny poziom wyzwania. Trzeba zastosować całkowicie odmienne środki, myśleć i działać totalnie inaczej.

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Choroby i epidemie. Loriki oraz epideony
« Odpowiedź #6 dnia: Czerwiec 30, 2011, 07:07:00 pm »
Choroba ferogenna: umbryda, znana także (błędnie) jako nemonia.
Umbryda polega na tym że prawdziwy człowiek degraduje się do błękitnego cienia. Gliniany hajot przestaje wierzyć w swoją prawdziwość i stopniowo traci przymioty istoty prawdziwej. Bezpośrednią przyczyną śmierci (niemal nieuniknionej) jest oczywiście totalny brak odporności na warunki czerwonej ziemi - kropla deszczu przebija ciało, ostre powietrze drze płuca, zwykłe jadło niszczy żołądek. Ostatecznie, żeby przetrwać chory potrzebuje warunków porównywalnych z tymi, w jakich egzystują kelanejscy Oligarchowie. Od strony duszy Umbryda przejawia się spadkiem aktywności, pod koniec chory pogrąża się w niemal całkowitym marazmie. Umysł natomiast, osobowość, "zatrzaskuje" się na tylko jednym swoim aspekcie, tak jak to jest u błękitnych cieni - np. człowiek dobroduszny który tłumi wybuchy gniewu może zmienić się (na stałe) w szalonego furiata.
Choroba rozwija się w chaotycznym tempie, bywają okresy poprawy albo nawet "spontaniczne" samouzdrowienia. Generalnie nawet w późnym etapie łatwo ją pomylić z depresją, apatią, chorobami osłabiającymi odporność i siły witalne. Ewidentnym znakiem jest zbłękicenie krwi - od tej jednak chwili nie ma już nadziei na uleczenie.
Jasnomagia wie bardzo mało o tej chorobie, właściwie tyle co nic. Największym osiągnięciem jak na razie jest zgoda uczonych na to że umbryda "wynika z Fery". Wcześniej królowało przekonanie że jest to jakaś samobójcza ułomność esencji istoty (stąd tradycyjna, choć nieadekwatna nazwa). Częstym natomiast błędem, popełnianym także przez doświadczonych medyków, jest mylenie umbrydy z nemonią, chorobą "nikcenia" (patrz niżej). Aż do zbłękicenia krwi przebieg obu chorób jest łudząco podobny. Wpływ ma też nieporównanie większe zagrożenie jakie stwarza nemonia.
Niektórzy ludzie (szczególnie monomachowie) uważają, że umbryda jest zarazą ściągniętą z Błękitu na życzenie Oligarchów Kelanei, którzy mogą przyjmować tylko najdelikatniejsze płyny - na przykład krew błękitnych cieni... Trudno powiedzieć ile w tym prawdy.

Nemonia, choroba od Pustki:
Objawy jak wyżej, za wyjątkiem błękitnej krwi. Kluczowa różnica polega na tym że istota nie zmienia się w cień, ale degraduje aż do pustki, rozpada jakby jej nigdy nie było. Natura umbrydy jest subtelna i trudnouchwytna, istotą nemonii jest natomiast postępujące tracenie wszystkiego.
W początkowej fazie porażeniu ulega "Smocza" strona istoty oraz pamięć. Pojawiają się trudności w składaniu słów, tworzeniu wypowiedzi. Dalej: brak konsekwencji, rozpad charakteru, zasad. Równolegle postępuje amnezja. Później zaczynają obumierać Jedności ale choroba bynajmniej się nie kończy po... śmierci zmarłego. Pustka dotyka wszystkiego co z nim związane, wspomnień i osiągnięć, a nawet ludzi i miejsc. Teoretycznie, nemonia może "zniknąć" dziesiątki osób i części Istnienia w sposób całkowicie niezauważalny. Wielu uczonych postrzega ją jak zarazę: przypadki które potrafimy rozpoznać są czymś w rodzaju czołowej fali przypływu. Nikt nie potrafi powiedzieć ile ziemi przepadło już pod wodą.
Z nemonią można walczyć w oparciu o dowolną siłę Istnienia - energię, esencję i marzenia, ale tradycyjnie używa się tutaj wszelkich magii a nawet Mocarstw związanych z Zasadami. Od przepisywania imienia chorego tysiące razy, przez toczenie konwersacji i wywoływanie kariolepsji po Mocarstwa Heroldów i Prawodzierżców.
W krajach Heretyckich nemonię nazywa się "chorobą bezBożników", bo, jak wiadomo, Pustka nie ima się nikogo kto żyje zgodnie z rytuałem. Ludzie którzy stają się nikim są najczęściej powierzani Bogu za życia (czytaj - paleni przez Kapłanów); żar Bożej Miłości wypala Nicość z Istnienia. Krewni stają więc przed dramatycznym wyborem: oddać chorego płomieniom, czy szukać pomocy za granicami, ryzykując utratę już nie ustalonego życia, miejsca w społeczeństwie - ale po prostu własnego istnienia.
Na pytanie jak można się zarazić nemonią nikt nie potrafi udzielić pewnej odpowiedzi. Bez wątpienia jakikolwiek kontakt, świtało łączące z chorym stwarza zagrożenie, jego skala jest jednak Zamieciowa. Heroldowie postrzegają nemonię jako plagę którą pozostawili po sobie Pustokrzewcy. Z drugiej strony, nawet w krajach tak postępowych i rozwiniętych jak Halrua czy Albion wielu obawia się wpływu zwyczajnych... nihilistów.
« Ostatnia zmiana: Listopad 01, 2011, 04:10:35 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Choroby i epidemie. Loriki oraz epideony
« Odpowiedź #7 dnia: Lipiec 11, 2011, 01:46:07 am »
Choroba dziczowa: śniączka, człowiek (umysł) porwany w Błękit.

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Choroby i epidemie. Loriki oraz epideony
« Odpowiedź #8 dnia: Listopad 01, 2011, 03:50:25 pm »
Syndrom Capgrasa, inspiracja na naprawdę grubą chorobę dziczową: http://en.wikipedia.org/wiki/Capgras_delusion

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Choroby i epidemie. Loriki oraz epideony
« Odpowiedź #9 dnia: Listopad 12, 2011, 09:47:31 pm »
choroba dziczowa która sprawia że człowiek zaczyna w nowym świetle postrzegać fakty ze swojej przeszłości, jego historia rozpada się i tworzy na nowo. Coś w rodzaju choroby zawodowej brońców i nomików, niemal nieodróżnialnej od przypływów intuicji. Śledczy wraca po latach do zamkniętych spraw po to żeby odkryć, że prawda nigdy nie została odkryta. Dziki splot prawdy i fałszu.

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Choroby i epidemie. Loriki oraz epideony
« Odpowiedź #10 dnia: Listopad 15, 2011, 05:08:47 pm »
choroba ferogenna która sprawia że człowiekowi zdaje się że jest ZJADANY. Czujesz jakby się to działo naprawdę, chociaż w pierwszej fazie choroby wszystko odbywa się tylko w umyśle. W stadium terminalnym chory rzeczywiście zaczyna tracić ciało, widać gołym okiem jak jest gryzione, rzute i rwane.

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Choroby i epidemie. Loriki oraz epideony
« Odpowiedź #11 dnia: Grudzień 11, 2011, 06:06:47 pm »
choroba ferogenna która dotyka dzieci: początkowo dziecko zaczyna fantazjować, więcej niż zwykle, zdecydowanie więcej. Są to głupie kłamstwa, jakieś głupie, nie poparte niczym stwierdzenia, niespójne opowiastki. Stopniowo te historyjki nabierają kolorów, stają się konkretniejsze, bardziej złożone i niemal zawsze pojawiają się w nich elementy abstrakcyjne, takie o których dziecko nie powinno mieć żadnego pojęcia, odwołania do rzeczy odległych w czasie - albo do jakiś szalonych, niepojętych istot. W końcu słowa stają się prawdą, przechodzą "z błękitu w czerń", wchodzą albo wdzierają się między ludzi, rozsadzają Jasnomagię.
Źródłem choroby i wszystkich Dziczowych zjawisk jest dziecko - tak długo jak żyje, albo nie zostanie uleczone. Zabójstwo jest prostszym, chociaż ohydnym sposobem. Żeby zdjąć tą chorobę, trzeba zanurzyć się w Zamieć którą wywołała, wejść w kontakt i konszachty z siłami które sprowadziła. Najczęściej oznacza to podjęcie jakiegoś koszmarnego dżatalu, gry podczas której Potwory oszukują na wszystkie możliwe sposoby, starając się uszarpać jak najwięcej dla siebie.
Obawa przed tą chorobą jest intuicyjna dla większości rodziców - brak tolerancji dla kłamstwa i zmyśleń.

Inspiracje:
Alinoe (Thorgal)
Insidious (nie oglądałem, bom kurczak, ale Bisz streścił mi fabułę. Żeby nie było - Bisz też nie oglądał!)
« Ostatnia zmiana: Grudzień 11, 2011, 06:46:13 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Choroby i epidemie. Loriki oraz epideony
« Odpowiedź #12 dnia: Grudzień 22, 2011, 03:09:30 pm »
choroba nihilogenna (z Pustki): istota staje się niezdolna do mówienia.

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Choroby i epidemie. Loriki oraz epideony
« Odpowiedź #13 dnia: Kwiecień 03, 2012, 08:41:18 pm »
choroba wzorców: człowiek nie jest zdolny do mówienia prawdy, kłamstwa same cisną mu się na usta.

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Choroby i epidemie. Loriki oraz epideony
« Odpowiedź #14 dnia: Październik 27, 2012, 10:34:29 pm »
Stukostrachy - choroba ferogenna.
Bardzo paskudna rzecz, w początkowej fazie bardzo trudna do odróżnienia od naturalnego dla większości ludzi lęku przed samotnością, byciem samemu. Skrzypienie, poszumy, ciche potrzaskiwania, coś jakby odgłosy kroków, postukiwanie tuż za oknem - nie są to przyjemne rzeczy kiedy w pobliżu nie ma żadnego człowieka czy zwierzęcia na które można by je zrzucić. Oczywiście wiadomo, że tam nic, nikogo nie ma ale nie jest łatwo opanować dziką wyobraźnię.
I właśnie z zarażonej wyobraźni może się wziąć prawdziwy koszmar, goście których człowiek nigdy do siebie nie zapraszał, rzeczy które jakby przesączyły się z drugiej strony nieba. Nie trzeba ich nawet zobaczyć, na długo przed tym stadium większość chorych dosłownie szaleje ze strachu i staje się niezdolna do życia w samotności. Wydaje się, że ostatecznie chory znika z tego świata, jego własny strach zrzuca go z prawdziwej ziemi prosto w Błękit.
Niektórzy badim potrafią zwalczać Stukostrachy - polega to na wczuciu się w wyobraźnię chorego do momentu w którym... lekarz zostaje również zarażony i doświadcza tych samych objawów. Jest to w rzeczywistości mistrzowskie oszustwo, bo Stukostrachy dręczą tylko samotne ofiary. Odważny i odpowiednio przygotowany badim może im urządzić krwawą jatkę. Na oczach pacjenta wywleka potworki z kątów, zza drzwi i spod sufitów, wyśmiewa je, zmusza do oliwienia zawiasów i zamiatania, pakuje im w gęby kurz i śmieci i posyła kopniakiem za siódmą górę i siódmą rzekę. Niektórzy badim mają tyle śmiałości że zapędzają Stukostrachy do takich robót jak kładzenie nowych podłóg czy nawet oranie pola - co nie jest jednak zbyt dobrym pomysłem.

Stukostrachy - tytuł książki Kinga (trza przeczytać)
« Ostatnia zmiana: Październik 28, 2012, 11:44:08 am wysłana przez Bollomaster »