Po sesji VIII:
Koniec Splendoru
Wreszcie wybiła godzina pysznych i chciwych mieszkańców Splendoru. Gdyby spisać listę ich niegodziwości, ciągnęłaby się ona od Smoczego ogona, przez paszczę i aż na początek Smoczego Szlaku - teraz przyszedł czas zapłaty. Namiestnik Salamander XVIII, chwała niech będzie jego imieniu, przez długie lata przymykał czworo swoich oczu na ten ogrom występków, a ostatnio darował nawet krwawe rany jakie ci łamacze jasnomagii zadali jego ulubionemu kravernowi, Strzałoskrzydłemu. Miara przebrała się jednak i o sprawiedliwość upomniał się sam Seraj.
Mało kto już pamięta historię Vuldara Złocistego który dawno temu, sto albo tysiąc lat temu, przybył do Splendoru żeby podnieść jego mieszkańców z ich upadłego stanu i wynieść ich wszystkich do rangi Pseudosmoków. Ale źli i szaleni ludzie Splendoru obezwładnili Vuldara, cisnęli go na dno wyschniętej, miejskiej studni i - ukamienowali. Legenda mówi, że ostatkiem sił Vuldar przeklął Splendor i przepowiedział, że kiedyś zniszczy go ta sama Smocza krew która teraz została rozlana.
I oto godzina wybiła! Nie dalej jak kilka nocy temu studnia wezbrała krwią i krew zalała kopalniane wyrobiska. To koniec Splendoru! Oczywiście górnicy nadal mogliby przekwalifikować się na kowali krwi i obrócić swoją klęskę w źródło nowych, jeszcze większych dochodów... ale do tego będą potrzebować pomocy pogardzanych przez siebie poddanych Seraju.
(z ulotki poniewierającej się po Alei Chwały, wydanej przez Cech Kowalski)
Książę traci ostrogi
Zachodzi gwiazda księcia Azi-Dahaki, który przybył do Imperium aż z odległej Venthii. Żywernia, czyli dwór Namiestnika, wiązała z nim wielkie nadzieje. Książę zna bowiem wszystkie języki świata, wśród nich Mowę Acheronu, nosi Kocie Imię oraz posiada unikalny talent zwany Słowowidzeniem. Oprócz tego odznacza się nad wyraz harmonijną budową, na jego ciele nie ma ani jednej zniekształconej łuski i, jak to się mówi, jego kły nigdy nie kaleczyły jego ust. Niestety książę Dahaka dał się również poznać jako istota pozbawiona skromności oraz szacunku dla być może znacznie mniej obdarowanych, ale wyżej postawionych osób. Trzeba również wspomnieć o paskudnej pogłosce jakoby księcia sprowadziła do Seraju ohydna i niebezpieczna żądza mocy.
Z wielkim bólem przechodzimy do rzeczy. Oto książę, zaszczycony przez Namiestnika dowództwem III Korowodu Kravernów Paszczy, niespodziewanie odmówił wykonania rozkazu - udania się na ratunek grupce nieszczęsnych pionierów osaczonych przez stwory ogrodu. Tak rażąca arogancja i samowola nie mogły pozostać bez odpowiedzi. Książę został pozbawiony ostróg Jeźdźca Smoków oraz wszelkich innych zaszczytów, włącznie z Czterema Kluczami - utracił więc przywilej wstępu do Żywerni. Jego dalsze losy ciągle się ważą.
Dziewięciu przybocznych księcia zostało wygnanych poza granice Imperium Seraju.
(z "Bałwochwalca", jednego z serajskich brukowców)
Przyjaciele rzucają się sobie do gardeł!
No więc ci goście, Frizkat Szmukleż i Elhan Proleptyk, dwaj dobrzy druhowie, no po prostu nagle, nie wiadomo dlaczego, rzucają się na siebie z pięściami. Nie, co tam pięściami! To w końcu Aleja Chwały, tutaj nie ma dnia bez bójki - ale ci dwaj, oni chcieli się po prostu pozabijać. Dlaczego? A któż to wie? Zupełnie jakby coś na nich zeszło z błękitu, tak bym powiedział gdyby to było możliwe. Ale przecież jesteśmy w Seraju, pod prawem królewskim, no nie? No więc, ci dwaj, od lat jeden stał ze swoim straganem obok drugiego - rozdzielamy ich i tak dalej, ale widać że patrzą na siebie jak bestie, myślą tylko o jednym. Więc ludzie przenieśli stoisko Frizkata w inne miejsce, ale coś mi mówi że to się dobrze nie skończy...
(usłyszane w kolejce)
Kontrowersyjny uczony staje się jeszcze bardziej... kontrowersyjny
Dokładnie tak, Gibil Szworc, ten sam wariat który kiedyś twierdził że ludzie pochodzą od jakiś zwierząt... Jakich? Ano nie pamiętam, to były jakieś zwierzęta z Krain Południa, małpy albo coś takiego. Wyobrażasz to sobie? Ledwo uciekł spod miecza i tak trafił tutaj, tutaj w Seraju nikt się przecież nie będzie oburzał o takie bzdury. Mamy ich dosyć, że tak powiem, codziennie na ulicach. Ale z drugiej strony kto wie? Wiesz, ludzie ostatnio znajdują te dziwne kamienie i nikt nie potrafi powiedzieć z czego są zrobione. No coś ty, na pewno nie smocza kość, nawet półczłowiek by to rozpoznał. Coś innego. No i ten cały Gibil nagle wyskakuje z twierdzeniem że to są kawałki nieba, które zostało przebite przez jakąś siłę z błękitu.
Ano właśnie, śliska sprawa. Polityczna. Wiadomo, że niebo można naruszyć, nawet przebić, ale do wszystkich szatanów na pewno nie nad Serajem. Prawo królewskie, prawo niezłomnego nieba - sama nazwa mówi za siebie. W granicach Imperium, bez królewskiego rozkazu nic nie może przejść z błękitu w czerwień, na prawdziwą ziemię. No dobra, też o tym słyszałem, Nkytemici i Widowie ściągający z drugiej strony nieba różne stwory i potwory. Ale długo one tu nie żyją, prawo królów wyciska z nich całą krew, do ostatniej kropelki i do widzenia, krzyżyk bydlętom na drogę!
Pytasz dlaczego ten Szworc lezie w szczęki smoka? Uśmiejesz się. Gość gada, że powinnością badacza jest służyć prawdzie. Prawda i Seraj, a to dobre!
(usłyszane przez okno herbaciarni)