Autor Wątek: Serajskie wieści! Czyli o czym się gada na ulicach Imperium  (Przeczytany 68 razy)

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Serajskie wieści! Czyli o czym się gada na ulicach Imperium
« dnia: Lipiec 12, 2012, 01:36:58 am »
Po sesji IV:


Krasnoludowie z południa przynoszą nowe, tym razem prawdziwe, wieści o zamęcie w Veine i Naglafarze, Statku Umarłych!
Jak wiadomo Veine zostało zaatakowane przez wielką armię wikingów. Oczywiście, większość ludzi zajmuje raczej pytanie co też się dzieje z niedobitkami tej armii, niedobitkami które zdobyły halruańską korwetę i które, w chwili obecnej, hulają sobie po przestworzach Północy. Podobno na pokładzie korwety jest kilku Tanelfów którzy zostali wzięci do niewoli - wielu krawędziarzy zechce zapewne skorzystać z okazji i spróbuje odbić jeńców. (Niestety, z Seraju nie wystartują, bo po katastrofie "Halruanina" serajska armada liczy sobie, khm, dwie jednostki). Tanelfowie, jak wiadomo bogacze, na pewno nie będą oszczędzać na nagrodzie, ale ryzyko jest znaczne.

Okazuje się, że wikingowie, płynąc do Veine, niemal zginęli na Pełnym Morzu. Ocalił ich cud w postaci... martwego krasnoludzkiego szwer-statku, na który cała horda z radością się przesiadła. I właśnie na pokładzie tego statku, nazwanego Naglafarem, wikingowie wdarli się z tak szaleńczą odwagą do portu Veine żeby szerzyć śmierć i zniszczenie. Wydarzyło się to dokładnie tego samego dnia w którym miała miejsce słynna Bitwa na Lustrze, Livorin kontra Drogma, ale o tym ciągle nie ma niestety żadnych pewnych wiadomości.

Bardzo ciekawe jest to, co krasnoludzcy przybysze mówią o porzuconym szwer-statku. Cała załoga została bestialsko zarżnięta przez jakiegoś straszliwego wroga, który każdemu z tysiąca krasnoludów wyrwał serce z piersi! Podobno ci krasnoludowie należeli do Bractwa Bez Chwały i podobno spotkali na południowych morzach żywego Eona - ale to musiała być Bestia, żaden Smok nie zrobiłby czegoś takiego żyjącym istotom, nawet jeśli to krasnoludowie i nawet jeśli należeli do Bractwa... W każdym razie statek dryfował przez dziesiątki lat po Pełnym Morzu i dryfowałby tak pewnie do końca świata, gdyby nie wikingowie.

Do Veine przybyli wysłannicy Mahadów którzy rozpoznali trupy i rozeszli się po świecie żeby powiadomić krewnych. I to właśnie kilkunastu tych wysłanników przyniosło do Seraju te wszystkie wieści. Można ich łatwo rozpoznać, bo noszą się cali na biało i mają gęby wykrzywione smutkiem. Najłatwiej ich spotkać rzecz jasna w Agrazzaharze.


Nowe towary na czarnych rynkach Seraju
Razem z białymi smutasami, do Imperium dotarło sporo sprzętu i wyposażenia z ładowni szwer-statku, głównie broń i pancerze najwyższej, nieznanej wprost jakości! Nieznanej, bo krasnoludowie "szlachetni" wyrobów tej klasy po prostu nie sprzedają. Tymczasem teraz... Ech, raduje się kupieckie serce! Stal ośmio i dziesięciokrotna, skóry stalowe, płótna kolcze, bastiony ksenomitowe, przedmioty o jakości razzirak, czyli zdolne do samo-naprawy, czy nawet trad - absolutnie odporne na rozpad, przedmioty nasycone gromadzoną przez wieki Esencją - i wiele więcej.

No tak, na plecach przemytników do Seraju dotarły też z pewnością ohydne narzędzia smokobójców. Ostatnio kraverny Salamandera XVIII, Namiestnika Paszczy (niech nam panuje wiecznie), spaliły złowrogi bełt przywieziony do Alei Chwały od strony Agrazzaharu. W całym Imperium zwiększa się więc aktywność karaczy no i krawędziarzy - jest to dobry czas żeby się wykazać sprytem i zaradnością przed władzami Prowincji.


Krnąbrni mieszkańcy Splendoru
Kohorta straży miejskiej została znieważona przez górników z osady Splendor po tym jak strażnicy zarządali wypłacenia grzywny. Ano tak, jakiś czas temu ludzie ze Splendoru poranili imperialnego kraverna i właśnie za to mieli zapłacić. Jedno jest pewne, te krasnoludziaki niedługo się doigrają!
Nie znasz tego? To nie są krasnoludowie ale ludzie, tylko cholera wie jak ich nazwać, więc mówi się na nich krasnoludziaki. Od czasu kiedy jakiś krasnolud ulepszył im szyby nadęli się z dumy tak że mało nie popękali. Nie szanują oni, oj nie szanują praw pseudosmoków, nie szanują też jak widać praw Namiestnika i to się na tej bandzie już niedługo zemści, he he.
« Ostatnia zmiana: Lipiec 12, 2012, 02:03:07 am wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Serajskie wieści! Czyli o czym się gada na ulicach Imperium
« Odpowiedź #1 dnia: Sierpień 26, 2012, 09:57:57 pm »
Po sesji VIII:


Koniec Splendoru
Wreszcie wybiła godzina pysznych i chciwych mieszkańców Splendoru. Gdyby spisać listę ich niegodziwości, ciągnęłaby się ona od Smoczego ogona, przez paszczę i aż na początek Smoczego Szlaku - teraz przyszedł czas zapłaty. Namiestnik Salamander XVIII, chwała niech będzie jego imieniu, przez długie lata przymykał czworo swoich oczu na ten ogrom występków, a ostatnio darował nawet krwawe rany jakie ci łamacze jasnomagii zadali jego ulubionemu kravernowi, Strzałoskrzydłemu. Miara przebrała się jednak i o sprawiedliwość upomniał się sam Seraj.

Mało kto już pamięta historię Vuldara Złocistego który dawno temu, sto albo tysiąc lat temu, przybył do Splendoru żeby podnieść jego mieszkańców z ich upadłego stanu i wynieść ich wszystkich do rangi Pseudosmoków. Ale źli i szaleni ludzie Splendoru obezwładnili Vuldara, cisnęli go na dno wyschniętej, miejskiej studni i - ukamienowali. Legenda mówi, że ostatkiem sił Vuldar przeklął Splendor i przepowiedział, że kiedyś zniszczy go ta sama Smocza krew która teraz została rozlana.

I oto godzina wybiła! Nie dalej jak kilka nocy temu studnia wezbrała krwią i krew zalała kopalniane wyrobiska. To koniec Splendoru! Oczywiście górnicy nadal mogliby przekwalifikować się na kowali krwi i obrócić swoją klęskę w źródło nowych, jeszcze większych dochodów... ale do tego będą potrzebować pomocy pogardzanych przez siebie poddanych Seraju.
(z ulotki poniewierającej się po Alei Chwały, wydanej przez Cech Kowalski)


Książę traci ostrogi
Zachodzi gwiazda księcia Azi-Dahaki, który przybył do Imperium aż z odległej Venthii. Żywernia, czyli dwór Namiestnika, wiązała z nim wielkie nadzieje. Książę zna bowiem wszystkie języki świata, wśród nich Mowę Acheronu, nosi Kocie Imię oraz posiada unikalny talent zwany Słowowidzeniem. Oprócz tego odznacza się nad wyraz harmonijną budową, na jego ciele nie ma ani jednej zniekształconej łuski i, jak to się mówi, jego kły nigdy nie kaleczyły jego ust. Niestety książę Dahaka dał się również poznać jako istota pozbawiona skromności oraz szacunku dla być może znacznie mniej obdarowanych, ale wyżej postawionych osób. Trzeba również wspomnieć o paskudnej pogłosce jakoby księcia sprowadziła do Seraju ohydna i niebezpieczna żądza mocy.

Z wielkim bólem przechodzimy do rzeczy. Oto książę, zaszczycony przez Namiestnika dowództwem III Korowodu Kravernów Paszczy, niespodziewanie odmówił wykonania rozkazu - udania się na ratunek grupce nieszczęsnych pionierów osaczonych przez stwory ogrodu. Tak rażąca arogancja i samowola nie mogły pozostać bez odpowiedzi. Książę został pozbawiony ostróg Jeźdźca Smoków oraz wszelkich innych zaszczytów, włącznie z Czterema Kluczami - utracił więc przywilej wstępu do Żywerni. Jego dalsze losy ciągle się ważą.

Dziewięciu przybocznych księcia zostało wygnanych poza granice Imperium Seraju.
(z "Bałwochwalca", jednego z serajskich brukowców)


Przyjaciele rzucają się sobie do gardeł!
No więc ci goście, Frizkat Szmukleż i Elhan Proleptyk, dwaj dobrzy druhowie, no po prostu nagle, nie wiadomo dlaczego, rzucają się na siebie z pięściami. Nie, co tam pięściami! To w końcu Aleja Chwały, tutaj nie ma dnia bez bójki - ale ci dwaj, oni chcieli się po prostu pozabijać. Dlaczego? A któż to wie? Zupełnie jakby coś na nich zeszło z błękitu, tak bym powiedział gdyby to było możliwe. Ale przecież jesteśmy w Seraju, pod prawem królewskim, no nie? No więc, ci dwaj, od lat jeden stał ze swoim straganem obok drugiego - rozdzielamy ich i tak dalej, ale widać że patrzą na siebie jak bestie, myślą tylko o jednym. Więc ludzie przenieśli stoisko Frizkata w inne miejsce, ale coś mi mówi że to się dobrze nie skończy...
(usłyszane w kolejce)


Kontrowersyjny uczony staje się jeszcze bardziej... kontrowersyjny
Dokładnie tak, Gibil Szworc, ten sam wariat który kiedyś twierdził że ludzie pochodzą od jakiś zwierząt... Jakich? Ano nie pamiętam, to były jakieś zwierzęta z Krain Południa, małpy albo coś takiego. Wyobrażasz to sobie? Ledwo uciekł spod miecza i tak trafił tutaj, tutaj w Seraju nikt się przecież nie będzie oburzał o takie bzdury. Mamy ich dosyć, że tak powiem, codziennie na ulicach. Ale z drugiej strony kto wie? Wiesz, ludzie ostatnio znajdują te dziwne kamienie i nikt nie potrafi powiedzieć z czego są zrobione. No coś ty, na pewno nie smocza kość, nawet półczłowiek by to rozpoznał. Coś innego. No i ten cały Gibil nagle wyskakuje z twierdzeniem że to są kawałki nieba, które zostało przebite przez jakąś siłę z błękitu.

Ano właśnie, śliska sprawa. Polityczna. Wiadomo, że niebo można naruszyć, nawet przebić, ale do wszystkich szatanów na pewno nie nad Serajem. Prawo królewskie, prawo niezłomnego nieba - sama nazwa mówi za siebie. W granicach Imperium, bez królewskiego rozkazu nic nie może przejść z błękitu w czerwień, na prawdziwą ziemię. No dobra, też o tym słyszałem, Nkytemici i Widowie ściągający z drugiej strony nieba różne stwory i potwory. Ale długo one tu nie żyją, prawo królów wyciska z nich całą krew, do ostatniej kropelki i do widzenia, krzyżyk bydlętom na drogę!
Pytasz dlaczego ten Szworc lezie w szczęki smoka? Uśmiejesz się. Gość gada, że powinnością badacza jest służyć prawdzie. Prawda i Seraj, a to dobre!
(usłyszane przez okno herbaciarni)
« Ostatnia zmiana: Sierpień 26, 2012, 10:57:27 pm wysłana przez Bollomaster »