Autor Wątek: Gracza łatwiej złamać niż zgiąć - czyli o dumie w odgrywaniu  (Przeczytany 138 razy)

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Oglądłam niedawno bardzo dziwny koreański film Oldboy - próbowałam go dosyć chaotycznie streścić na naszej Wigili. Nie wchodząc w szczegóły główny bohater, klient o dość okrutnym usposobieniu zostaje wplątany w intrygę, w wyniku której nieświadomie popełnie incest ze swoją córką; tą prawdę wyjawia mu autor intrygi (główny zły), zaraz po tym jak bohater przebija się do niego przez zastęp obstawy. Mówi mu też, że jeden z jego ludzi jest teraz z dziewczyną, i za chwilę wyjawi jej sekret. Wtedy gość wpada w coś w rodzaju obłędu: najpierw pada na kolana i błaga złego żeby nie wyjawiał prawdy jego córce; potem zaczyna miotać obelgi i groźby; następnie znowu pokornieje, bełkocze coś o tym że zrobi wszystko, może być nawet niewolnikiem albo psem złego, zaczyna mu wręcz lizać buty (od złego żadnej reakcji), wreszcie łapie za wielkie nożyce - i odcina sobie język. To wreszcie sprawia, że zły dzwoni do swojego człowieka i go odwołuje.

Piszę o tym, bo mam wrażenie że taka scena jakoś nie ma miejsca w naszej wizji odgrywania postaci. Mogę mówić na pewno za siebie - moje postacie (Lintra, Seishiro, Yvain) są zawsze harde i nieugięte. Jasna sprawa: Lintra - duma i honor wpisane jakoś w bycie irganem, Seishiro - Smoczy wojownik, Yvain - na drodze do Rycerstwa. Sami zastanówcie się nad swoimi dzikami; tu nie chodzi o obiektywną siłę postaci, albo jej wojowniczość, raczej o to że nasze graczowskie tradycje nie uwzględniają chyba słabości, pokory, hołdu, folgowania emocjom innym niż gniew i frustracja! Dlaczego nie ugiąć kolana przed lordem, nie dlatego że ma potężną obstawę, która właśnie mierzy do postaci z kusz, ale dlatego że uznaje się jego wyższość? Dlaczego hołd musi być równoznaczny ze zwalczniem, złamaniem swojej dumy? Czemu nie ukorzyć się przed kyarem, który na drodze ku wyższym celom krzywdzi twoich bliskich, nie błagać o litość gdy widać wyraźnie że twoja siła jest nic nie warta, i tak niewiele zdziałasz? Spuścić oczy, zamiast dumnie krzyżować wzrok z Karnever (to akurat Meagor)? Nie wstawać na połamanych nogach i ruszać do boju, niepomnym na ból i beznadzieję, ale właśnie - poddać się, albo po prostu rozpłakać? Życie każdej istoty, o ile nie jest jakimś kyarem-łamaczem jest pełne kompromisów, niechcianych, upokarzających sytuacji, momentów kiedy nie masz wyboru albo wszystko po prostu cię przytłacza, momentów kiedy musisz się ukorzyć bo hardością nic nie wskórasz. To nie jest złe i nie powinno być postrzegane tylko w negatywnym świetle. Bezwarunkowa duma to chyba naprawdę rzadka rzecz!
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

El Lorror!

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 1680
  • You're so poke-poke!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Gracza łatwiej złamać niż zgiąć - czyli o dumie w odgrywaniu
« Odpowiedź #1 dnia: Styczeń 01, 2010, 08:31:20 pm »
Przyjąłem troszeczkę takich motywów o których piszesz (troszeczkę dobrze oddaje tego ilość, tak jak pisałaś my tego nie robimy) i wydają mi się one akceptowalne gdy wynikają z woli gracza i jego wczucia się w postać, gdy są narzucane przez MG jest to chyba najbardziej wkurwiającym z wydarzeń jakie mogą mieć miejsce na sesji (nie wiem czy kiedykolwiek mieliśmy tak wielkie nieporozumienie na sesji, nie przypominam sobie).
Ciężko mi coś więcej pisać na ten temat, przyznanie się do błędu nie jest niczym złym natomiast poddanie wrogiej sile i upokorzenie przed nią... sytuacja którą podałaś wynika zdaje się z tego że główny bohater też miał coś za uszami czy nie?
Generalnie jestem za ale nie widzę tego w wykonaniu pewnych postaci które stworzyliśmy, od taki typ. Mianowicie Seishiro lub jeszcze bardziej - Viktora, ze względu na to do czego dąży i do czego go zobowiązuje pochodzenie. Nie wydaje mi się też by Rio kiedykolwiek miał paść na kolana przed wrogiem, jeśli będzie się korzył, przepraszał czy wyznawał skruchę (co zważywszy na jego sposób postępowania jest prawdopodobne) to tylko przed swymi autorytetami a ci to jego najbardziej zaufani sprzymierzeńcy. Czasami gramy postaciami których wiara we własne racje jest zbyt silna, mogą przyznać się do błędu przed innymi istotami o tych samych racjach, ale nie istotami o innym systemie wartości.
Hmm Riodarin raz złamał się i zrezygnował z czegoś co miało być przewodnim motywem wielu sesji ale raczej z powodu zmiany realiów świata, nie było tam mowy o błaganiu wroga, raczej walka wewnątrz siebie o swoje 'lepsze ja'. (choć tutaj z Michałem raczej się zupełnie nie zrozumieliśmy, lud Lacrimy okazał się mieć skrajnie inne podejście do sprawy :P)
Z wpadek na pewno mogę* wymienić bankowo śmierć obstawy Krasnoluda w Aldorze (inni krasnoludowie), za to pewnie będzie trzeba prędzej niż później przeprosić. Choć po jego śmierci nie wiem już nawet kogo.
*piszę z gwiazdką bo wynikało to z niezrozumienia świata i tego jak Michale przedstawiłeś wydarzenia na sesji, czego szczerze nie znoszę :P

Fajny temat zmusza do myślenia, eksponuje kolejny ciekawy sposób odgrywania jakim można się posłużyć.
"To wspaniałe - grać kimś wspaniałym"