Połamane imiona: Kmiot, Gburka, Wyga, Zielsko, Brzuszek - wbrew pierwszemu wrażeniu przybyszów z innych Krain to nie przezwiska, ale rzeczywiste imiona nadane tym ludziom jeszcze w niemowlęctwie (najczęściej na skutek jednego, przypadkowego i specyficznego zachowania). Są powszechne w większości strudzonych wojną, porozbijanych jasnomagii Wschodu. Tylko mocne państwa - takie jak In, Tradyr, Ziemie Zakonne oraz Mocarstwa - Imperium Erdańskie i Cyria - utrzymują dawne zwyczaje imiennicze. Połamane imiona są zaledwie szczytem góry lodowej; mieszkańcy Wschodu ogólnie rzecz biorąc straszliwie kaleczą język wspólny, z trudem dobierają w nim słowa - z czego wzięło się przekonanie o ich głupocie, najczęściej fałszywe. (Wielu Aquilonów postawiło sobie za cel uzdrowienie gederionu w tej nieszczęsnej Krainie - zakładając Akademeie i ucząc każdego chętnego. Niektórzy noszą herby erlowskie, a większość uczelni - zwykłe drewniane chaty kryte strzechą - staje się z czasem latarniami Blasku w ciemnościach świata).
Ludzie Wschodu są całkowicie przyzwyczajeni do takich słów (choć niektóre - na przykład Fujara - mogą budzić reakcję nawet u nich); jeśli już nad tym myślą, powiadają że "rozerwana mowa musi być w rozerwanym kraju". Uczeni nie poprzestają jednak na wymówce Tradycji - to jest prąd, ale bezkształtny, formowany rękoma istot - i większość twierdzi że winę ponosi Tradyr, jego Heroldowie którzy w czasach dawnych Wojen Totalnych zmiażdżyli Kariosferę Wschodu, ścięli ją celnymi Fenami i zgruchotali wagą własnych Imion - zwiększając podatność wrogów na swe Mocarstwo. Faktycznie, w wielu regionach Krainy pojawienie się Herolda budzi w ludziach paniczny strach, a z innych części świata nie słychać tak często o straszliwej Kario-silni, tym okropnym, Heraldycznym manewrze który polega na fizycznym zgnieceniu istoty poprzez napór na jej imię. Mocarze Smoczego Królestwa nigdy oficjalnie nie podjęli rozmów na ten temat. Z drugiej jednak strony, Aland, ten cień na północnej granicy Tradyru jest raczej wyjęty ze Złamanej Kariosfery, chociaż podzielony i skonfliktowany jak reszta Wschodu. Wikingowie łupiący wybrzeże Królestwa czynią to pod własnymi, starymi imionami. Natomiast Magia Łamania Słów jest powszechnie używana w Wolnym Cesarstwie, gdzie stanowi karę za największe zbrodnie, połączoną z wygnaniem. Trudno jednak podejrzewać by pokojowi Cyryjczycy uczynili coś takiego całej Krainie...
Patent wpadł mi do głowy w trakcie czytania "Malazjańskiej księgi poległych" (t I); coś podobnego występuje też (na większą nawet skalę) w "Kronikach Czarnej Kompanii" - i jeśli czytam ze zrozumieniem, żaden z autorów nie potrudził się wyjaśnić dlaczego rodzice nazywają dziecko Gburka albo Kmiot. A motyw jest fajny, bo wzmacnia klimat rozbitego i zniszczonego świata.
W "Trylogii Ziemiomorza" (dla mnie to trylogia) Ursula Le Guin wymyśliła, że imiona użytkowe osłaniają imiona prawdziwe, których znajomość może dać władzę nad człowiekiem. Ale założenia są zupełnie inne (przede wszystkim - w ogóle istnieją): w słowach niesie się moc, a przydomki nie są głupawe albo obraźliwe (i ta zasada nie dotyczy tylko głównych bohaterów jak w "Czarnej Kompanii").