Autor Wątek: Synowie i Córy Jessy  (Przeczytany 550 razy)

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Synowie i Córy Jessy
« Odpowiedź #15 dnia: Sierpień 20, 2009, 11:26:59 am »
Cytuj
Jednak, to ludzie sami decydują o czym chcą mówić, więc czy efektem byłoby skierowanie dyskusji na tor "boskiego dialogu", czy pozostawienie go na kwestii "transparentności" i nie mam na to jakiegokolwiek wpływu.
Masz. Wystarczyło powiedzieć.

Ciekaw jestem waszych odpowiedzi na Pieczęcie...

PS: dalej opstaję przy "psionicznym drążeniu ziemi"; to że ludzie mają taki a nie inny stosunek do swoich tradycji, nie znaczy że inne rasy go dzielą. Rzeczywiście może być że żaden Jessyta nigdy w ten sposób nie zabił (vide Minbari w Babilonie: "od tysiąca lat żaden Minbari nie zabił innego Minbari" - zdanie wygłoszone co prawda niedługo przed wybuchem bratobójczej wojny...)
« Ostatnia zmiana: Sierpień 20, 2009, 11:36:55 am wysłana przez Bollomaster »

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Synowie i Córy Jessy
« Odpowiedź #16 dnia: Sierpień 22, 2009, 12:46:22 pm »
Patent do Pierwszej Pieczęci:
Nazwa (Tysiąc Uczt) jest jak najbardziej dosłowna. Pierworodny który decyduje się na użycie tej pieczęci musi przejść przez tysiąc sal biesiadnych. Początkowo ten proces może wydawać się czystą przyjemnością - jednak im głębiej Jessyta zanurza się w pieczęci tym bardziej zaczyna docierać do niego przedziwna natura Bożych uczt. Pomijając już fakt, że fizyczne przejście przez tysiąc 'pomieszczeń' nawet na prawdziwej ziemi to po prostu wielki wysiłek, to przecież Bogowie nie ucztują jak śmiertelnicy. Potrawy i trunki, które przynoszą ukojenie Eonom (nie wspominając już o 'rozrywkach' przy stole) dla śmiertelnika/Pierworodnego mogą być obce, nieprzyjemne, wyczerpujące lub wręcz groźne. Jessyci dzielą się miedzy sobą mistyczną wiedzą o takich ucztach, o tym co można bezpiecznie jeść, w jakie miejsca sal biesiadnych sie nie zapuszczać, z jakimi istotami nie podejmować rozmowy. Brzmi to trywialnie, ale sam ogrom Uczt, gigamiczne efekty które mogą im towarzyszyć i balast mistyki jaką obrosła ta Pieczęć sprawia, że nawet Jessyta wyposażony w najlepszą wiedzę swojego ludu musi być gotowy na niespodzianki.
Oczywiście podstawowe założenie pozostaje: Jessyci cieszą się Miłością Bogów i nikt (raczej) nie spróbuje im celowo wyrządzić krzywdy na Boskich biesiadach.
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

mysterio

  • czytacze
  • Sr. Member
  • *
  • Wiadomości: 416
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Synowie i Córy Jessy
« Odpowiedź #17 dnia: Październik 06, 2009, 10:53:23 pm »
Najpierw  offtop, ale z nawiązaniem do tematu...
Rolewscy, czy wy jesteście masochistami?? Czy każdej przyjemności kochacie robić torturę?? :P

Nie wiem jak wy, ale ja gdybym miał iść na imprezę i przeżywać na niej katusze, tortury i inne straszne, a moja wizyta jest moją decyzją nie wymuszoną czynnikami zewnętrznymi, to ja już wolałbym zostać w domu i pierdolić taką imprezę.
Dlatego też nie wydaje mi się by zmiana przyjemności spotkania Boga, wpadnięcia do Boga na imprezę, musiała oznaczać torturę, a takie odniosłem, jak czytałem twój post Babmosz. Nie popadajmy w skrajności, przejście imprezy na 1000 pokoi jest torturą, zwłaszcza, w kontekście tego, że gość na tej imprezie staje się potencjalną zabawką. Wątpie, by jakikolwiek normalna istota chciała przechodzić taką próbę. Chyba prędzej dała by sobie spokój i miała te całe wizyty u Bogów w wielkim poważaniu.

Poza tym, mając na myśli spotkać się z Bogiem nie miałem na myśli tylko imprezy, a może inaczej miałem na myśli bardzo szeroko pojęte znaczenie słowa impreza. Gdyż spotkać się można z Bogiem nie tylko na uczcie, ale także w domowym zaciszu, na "kawie", na "meczu", wojnie, w świątyni. Bogowie wojen, walk, zabieraliby Jessytów na pola bitew, Bogowie związani z wiedzą na dysputy filozoficzne, Bogowie miłości, płodności do wnętrza ludzkiego płodu. Upraszczając w praktycznie każde miejsce możliwe jest do takiego spotkania, w tym osobiste leże Boga w Piątym Wulkanie po lewej.
« Ostatnia zmiana: Październik 07, 2009, 09:59:54 am wysłana przez Bollomaster »
Wszystko się zmienia, ale w gruncie rzeczy pozostaje takie samo...

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Synowie i Córy Jessy
« Odpowiedź #18 dnia: Październik 07, 2009, 12:39:08 am »
niezłe, Mysterion... wizyta na polu bitwy albo w ludzkim embrionie to rozumiem fajna zabawa? A na poważnie: masochizm nie ma tu nic do rzeczy, raczej stara dobra zasada, że za korzyści trzeba płacić, w takiej czy innej formie. Jessyci przez swoją więź z Bogami mają dostęp do wielu przywilejów, ale najpierw musza tą więź ustanowić. Trudno założyć (chociaż można) że Bogowie schodzą ze swoich eonnicznych ścieżek żeby Jessytom biesiadowało się przyjemnie. Poza tym, myślę że wizja Jessyty który przechodzi przez kolejne sale biesiadne stwarza mnóstwo ciekawych patentów, materiał na cała sesję, także dlatego że proces jest potencjalnie niebezpieczny (niebezpieczeństwo - i ryzyko - są dobre, bo dają graczowi poczucie że coś zdobył).
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

El Lorror!

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 1680
  • You're so poke-poke!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Synowie i Córy Jessy
« Odpowiedź #19 dnia: Październik 07, 2009, 12:44:37 am »
Z punktu widzenia RPG Ania ma całkowitą rację...
Embrion to trochę jak sesja u Busza :P choć tamte przeżycia też były ciekawe i jedyne w swoim rodzaju :P
"To wspaniałe - grać kimś wspaniałym"

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Synowie i Córy Jessy
« Odpowiedź #20 dnia: Październik 07, 2009, 10:13:41 am »
Zgadzam się z Anią, wymyślaliśmy motyw tych szalonych uczt właśnie po to, żeby były wyzwaniem dla gracza, czymś w co faktycznie można się zagłębić i tworzy napięcie.

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Synowie i Córy Jessy
« Odpowiedź #21 dnia: Październik 07, 2009, 10:43:07 am »
Cytuj
Nie wiem jak wy, ale ja gdybym miał iść na imprezę i przeżywać na niej katusze, tortury i inne straszne, a moja wizyta jest moją decyzją nie wymuszoną czynnikami zewnętrznymi, to ja już wolałbym zostać w domu i pierdolić taką imprezę.
Dlatego też nie wydaje mi się by zmiana przyjemności spotkania Boga, wpadnięcia do Boga na imprezę, musiała oznaczać torturę, a takie odniosłem, jak czytałem twój post Babmosz. Nie popadajmy w skrajności, przejście imprezy na 1000 pokoi jest torturą, zwłaszcza, w kontekście tego, że gość na tej imprezie staje się potencjalną zabawką. Wątpie, by jakikolwiek normalna istota chciała przechodzić taką próbę. Chyba prędzej dała by sobie spokój i miała te całe wizyty u Bogów w wielkim poważaniu.
To ja też zacznę od ovtopu; twoja forma wypowiedzi Mysterio czasami może drażnić, ale ponieważ razem mieszkamy i wczoraj nieźle temat Jessytów obgadaliśmy, wiem co chciałeś przekazać.
Ewentualne katusze/ męczarnie/ strach powinny stanowić hamulec dla nadużywania kontaktów z Bogiem dla gromadzenia gigantycznych ilości "punktów przyjaźni" (przez Mysteria nazywanych punktami magii) - w takim wypadku Jessyci byliby wszechpotężni. Dlatego tego typu ograniczenia i "rolewski" punkt widzenia (coś na rzeczy jest) są mega użyteczne.
Z drugiej strony nie można zapominać, że przyjaźń to oprócz wyzwań i problemów także radość i satysfakcja z bycia z drugą osobą, czy raczej istotą. Obcość, niezrozumiałość Bogów powinny być cieniem, wiszącą gdzieś w Błękicie groźbą - na pewno nie elementem każdego spotkania.
Pomysł Mysteria z rozszerzeniem znaczenia Uczt jest genialny; wyobraźcie sobie scenę jak z Iliady - Bogowie walczący ze śmiertelnikami i dodajcie jeszcze Jessytę, obecnego tam fizycznie, chronionego mocą swego przyjaciela. Nie musi walczyć, ale Bóg oczekuje że będzie obecny. Nie ma bezpośredniego zagrożenia (choć w świecie gdzie istnieją kyarowie i Tzelkraft różnie to może być); widok masowej rzezi jest bardziej filozoficznym, moralnym - niż fizycznym wyzwaniem. Zresztą z punktu Bożej percepcji, bitwy to tylko część Walki - równą uwagą mogą obdarzać starcie dwóch zajadłych wrogów, niekoniecznie ludzi...
Najfajniejszym według mnie rozwiązaniem byłoby gdyby zainteresowania Bogów wynikały z ich Słów Celu – powinny wtedy być wystarczająco gigamiczne i dziwaczne. Tak jak z poznawaniem ludzi – najpierw masz do czynienia z maską nałożoną osobie przez innych (w tym wypadku Kapłanów), potem ją przenikasz i stajesz twarzą w twarz z prawdziwą istotą. Jeśli chodzi o przyjemne aspekty większości „podróży z Bogiem” są one bardzo łatwe do ogarnięcia – ale niemiłe widoki wcale nie dotyczą tylko „Bogów Wojny” - dno rozpaczy i upadku na które może zejść „Litościwa Bogini”, albo cała masa bardzo nieprzyjemnych praktyk i sytuacji oglądanych przez „Boga Miłości”...

El Lorror!

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 1680
  • You're so poke-poke!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Synowie i Córy Jessy
« Odpowiedź #22 dnia: Październik 07, 2009, 10:41:21 pm »
Wiem że wiele się nie wypowiadałem w tym temacie i mogłem coś przegapić, z góry sorry ale: :P

Ta wizja jest bardzo dosłowna i hmm ludzka, ciekawie byłoby pomyśleć jak to wygląda od strony bardziej abstrakcyjnej (tj Bogowie mają być istotami nieosiągalnymi, obraz ich ucztujących niszczy to w pewnym stopniu... ale tylko pozornie ;) ). Tj grając Jesyta najpierw poznawałby tą pierwszą maskę nałożona przez kapłanów, potem pewne najbardziej ogólne cele, następnie może dostrzegłby w ucztach coś zupełnie innego, nie widziałby już osób biesiadujących ale to co się pod nimi kryje, zupełnie inny nowy spektakl, wkroczyłby bardziej w gigam. Bogowie przecież są nieogarnięci.

Zabieg mistrza gry musiał by przypominać tutaj pewien chwyt z dobrych seriali - gracz jest wciągany przez świat który odkrywa i nagle gdy miał już prawie wszystko poukładane okazuje się... że się mylił... że jego geniusz pozwolił mu na odkrycie kolejnej przesłony, wkroczył w nowy zupełnie inny świat, przedtem widział i starał się rozumieć tylko skutki teraz widzi ich przyczyny. Zabieg można powtórzyć pewnie ograniczona ilość razy*, zależnie od pomysłowości MG (i gracza). Potem? Potem coś innego inny zabieg ;) nie wiem jaki wy powiedzcie :P

*Myślę że zastosowanie już 2gi raz tego samego zabiegu byłoby hmm mogłoby być irytujące jeśli zostałoby przeprowadzone zbyt podobnie do poprzedniego razu (gdyby np nastawić gracza na szukanie nowych praw łamiących poprzednie maski to mogłoby to trwać naprawdę długo - wszystko zależy od gracza i mistrza).


Taka luźna myśl zastanówcie się nad tym chwilę:
Nazywanie relacji Bóg - Jesyta przyjaźnią, jest umowne (wow odkryłem banał ;)).
Wydaje mi się że to nie przyjaźń a raczej więź łącząca dwie różne istoty: Kogoś kto dostrzegł ogrom czyiś zmagań, dzieł, idei, wysiłków i z uznaniem idzie o tym opowiedzieć Tej istocie. To tłumaczyłoby też wysiłek podjęty przez Jesytę - lepsze poznanie Boga. Bogowie to przecież następcy Mocy. To Oni teraz Tworzą Czerwień i Błękit istnienia (a przynajmniej takie jest ich zadanie, zaprowadzenie lepszego nowego porządku - "Brzmi wspaniale! Nie chciałbyś pomóc?")
« Ostatnia zmiana: Październik 07, 2009, 10:52:25 pm wysłana przez El Lorror! »
"To wspaniałe - grać kimś wspaniałym"

mysterio

  • czytacze
  • Sr. Member
  • *
  • Wiadomości: 416
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Synowie i Córy Jessy
« Odpowiedź #23 dnia: Listopad 25, 2009, 10:20:34 am »
W sumie to głównie odpowiedź na komentarze bambosza, ale w końcu tez się ujawniłem na forum

Zgadzam się z wami, że należy uatrakcyjnić (utrudnić) Graczom pozyskiwanie Punktów Przyjaźni (na etapie  Wartsztatu nie ma chyba znaczenie jak te Punkty będą nazwane, chociaż ja proponowałbym może Punkty Modlitwy lub Boskie Punkty - jak pamiętam już jeden akronim PP istnieje i to wzbudzałoby dodatkowe zamieszanie), ale wracając do meritum. Gracze nie mogą otrzymać nieograniczonej ilości puktów do dyspozycji, bo będą zbyt potężni. Zgadzam się, nie ulega wątpliwości, że zagrożony gracz będzie czerpać z Mocy Boga tyle ile się da, a pomysł zmagać na "boskich salonach", jakby one nie wyglądały jest ciekawym patentem na sesje. Bambosz masz rację, to jest genialny patent, nie tylko na sesje, ale także na całą kampanię, ale powiedz mi tylko, co w tym czasie będą robić Gracze_nie_Jesyci, będą się jeśli nie nudzić, to słuchać opowieści. To też jest dobra zabawa, ale RPG, to nie słuchanie bajki na dywanie u babci:P, prędzej czy później gracze będą mieli dość. Poza tym makabra jest ok na chwilę, ale po dłuższym kontakcie z makabrą na sesji człowiek ma jej dość.
Salomonowym rozwiązaniem tej sytuacji byłaby mechanika ograczniczająca bazę punkową Jesytów. Tamtego wieczora jak rozmawiałem z Kaczorem coś naszkicowaliśmy, tyle, że żaden nie zanotował :(. Z tego co pamiętam to, max ilość punktów to poziom pieczęci Jesyty, a w czasie jednej wizyty u Boga Jesyta zdolny byłby do pozyskania tylko kilku punktów. Tu można by wrzucić element ryzyka, w któym Gracz decydowałby się jak bardzo chcę głeboko wnikać w świat boga (im głębiej, tym większe ryzyko jakiegoś urazu, ale też większa ilość punktów i szansa zgłębienia nowej wiedzy - nowej pieczęci. Tutaj najchętniej umieściłbym pomysł Pinka, któy świetnie pasuje, bo wraz z odkrywaniem coraz bardziej Boga znikały by te pierwotne maski, a świat mógły się stawać niekoniecznie makabryczny,a bardzo abstrakcyjny i odrealniony. Odgrywanie tego fabularnie nie byłoby konieczne, w skrajnym wypadku byłby to test. Z tego pamiętam, to rozmawiałem z Kaczorem o max jednej wizycie na kilka godzin, bezpieczna byłaby jedna wizyta na dzień, większa ilość wizyt rodziłaby dodatkowe ryzyko urazu. (Kaczor powiedz, że może coś z tego co wówczas omawialiśmy zapamiętałeś).
PS. Wizyty za 1 BP  (Boski Punkt), byłyby "bezpieczne", ale tylko raz dziennie. NIkt, nawet bogowie nie lubią natrętnych gości.
Wszystko się zmienia, ale w gruncie rzeczy pozostaje takie samo...

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Synowie i Córy Jessy. Fak kwak!
« Odpowiedź #24 dnia: Styczeń 23, 2011, 02:59:27 pm »
Kurwasz! Właśnie sobie uświadomiłem że czegoś zapomniałem. Nikt nie zauważył, ale w opisie Pieczęci brakuje Pieczęci Siódmej. Pamiętam, że zrobiłem to celowo żeby was zainteresować tematem, tzn liczyłem że ktoś o to dopyta. No ale się przeliczyłem, i w efekcie sam zapomniałem o co mi chodziło! Wiem tylko że miało to jakiś związek z Sidardem. I nic więcej...